Wydana w Wydawnictwie Bernardinum. Pelplin. (2011).
Książki Robba Maciąga czytam nie po kolei. Pierwszą książką jego autorstwa okazała się ta najnowsza na naszym rynku, pisałam o niej tu, następnie sięgnęłam po pierwszą jego książkę, o czym pisałam tu, a teraz wzięłam się za książkę „ze środka”.
Co łączy książki Maciąga? Jedno. O czym piszę za każdym razem, kiedy piszę coś o jego książkach. To umiłowanie podróży nie dla samego pokonywania odległości czy bicia jakichś rekordów. To za każdym razem podróż przede wszystkim do Człowieka. W różnych aspektach. Podróż w głąb samego siebie ale również otwieranie się na Drugiego Człowieka napotkanego w drodze. Drugiego Człowieka, którego gdyby się znało jedynie z przekazów medialnych okazywałby się nieczułym drabem, czyhającym na nawet najskromniejszy dobytek podróżującego a okazuje się najczęściej zupełnie inny. Jest dobry, serdeczny i prawie zawsze skłonny do pomocy pomimo braku porozumienia językowego.
Jak w końcu niejeden raz deklarował co czyni również w tej książce sam autor „Zawsze podróżowałem z chęci spotkania drugiego człowieka”. (str. 10).
Te spotkania faktycznie na ogół się autorowi i jego towarzyszom udają. W tej części poznajemy Anię, o której była mowa w „Tysiącu szklanek herbaty”. Tu jeszcze jako towarzyszka, na końcu książki miła niespodzianka, dowiadujemy się, gdzie została poproszona przez Robba o rękę. Nie mogło to się odbyć w innym miejscu, niż w którymś podczas podróży, ale to wyczytacie sobie sami.
Z książek autorstwa Maciąga nie dowiemy się może zbyt wiele o kulturze czy obyczajach, na co być może nastawiają się często sięgający po tego typu literaturę.
To nie jest przewodnik a raczej jest ale dotyczący nieco innego rodzaju podróży. Właśnie tej dającej odpowiedzi na pytania o człowieka, o bycie nim i byciem nim w stosunku do innego. Po raz kolejny autor podkreśla jak w swoich ocenach powinniśmy bazować na swoich własnych doświadczeniach a nie tym, co serwują nam na co dzień gazety czy stacje telewizyjne.
Ludzie, których media przedstawiają nam jako narody rządne wojny i przelewu krwi to jednostki tak naprawdę takie jak my, wcale nie pragnące wojny a raczej nie marzące o niczym innym jak pokój a może właściwie spokój i stabilizacja. Politycy to już zupełnie inna sprawa…
„Ludzie są sobie bliscy – to politycy i duchowni dzielą ich na frakcje. Przekonują o wyższości i namawiają do wszystkiego co nas dzieli”. (str. 47).
Podoba mi się otwartość Robba Maciąga na to, co inne, nie tylko na samego człowieka, którego napotyka na swej drodze ale na jego kulturę, obyczajowość. Nie narzuca o czym też już pisałam, swojego zdania, nie wychodząc z założenia, że „wie lepiej”.
Książka dotycząca podróży z Turcji przez Iran , Pakistan aż do Indii jak zwykle okraszona jest kolorowymi fotografiami. I jak zwykle przyczepię się do braku dokładniejszych ich opisów. Szkoda. Uważam to za niewielki błąd, który nieco utrudnia rozszyfrowywanie wszystkich fotografii a raczej tego, którego etapu podróży dotyczy.
Tak czy inaczej czytałam tę książkę z zainteresowaniem i przyjemnością.
Moja ocena to 5 / 6.