od wczoraj…

…terrarium naszych patyczaków zamieszkuje jeszcze jeden osobnik, po przejściach . Mam nadzieję, że u nas znajdzie spokój i dojdzie do siebie. W czym mogą mu pomóc trzy nasze patyczakowe panie. A ponieważ wiele wskazuje na to, że ów nowy mieszkaniec jest panem, stwierdziłam wczoraj , że to nawet fajnie bo a nuż doczekamy się młodych ? I tylko nie wiem, pojęcia nie mam, dlaczego P. kiedy usłyszał, że typuję , że to samiec złapał się za głowę i wykrzyknął „Ojej , to jak on sobie biedak poradzi z trzema kobietami!”. 

No, naprawdę nie wiem 😛

Dopisek. Po bliższych oględzinach stwierdzam, że jednak to chyba kolejna samiczka. Niemniej jednak wciąż nie wiem o co mogło chodzić P.. 🙂

 

Pamięci Dolores O’Riordan…

…dziś wiadomość, która mną „tąpnęła”. Odszedł kawałek muzyczny mojej wczesnej młodości. Pamiętam fascynację płytą The Cranberries. Byli taką świeżością dla nas…pamiętam jak E. nagrała mi płytę i podrzuciła ją pod wycieraczkę. Miałam się uczyć do matury ale jak tu się było uczyć, kiedy taki głos i teksty się słyszało??

Fascynacja trwała. Może nie tak, że słuchałam codziennie The Cranberries ale słuchaliśmy. Z Paryża przywieziony suwenir to nie kiczowata figurka Wieży Eiffla a właśnie płyta cd zespołu. 

I dziś taka wiadomość…

Pamiętam przy śmierci kogoś innego z rok temu czyjś tekst, że Fb dziś na jedną modłę. I teraz tak zapewne jest i jest mi obojętne co sobie ktoś o mnie pomyśli. Tak, mnie jest niesamowicie smutno i żal … Dla mnie coś się definitywnie zamknęło, jakieś wspomnienia młodości durnej i chmurnej odeszły raz na zawsze.

Pamiętam jak mój przyjaciel powiedział, że po śmierci Aaliyah jego córka stwierdziła, że tamta wokalistka śpiewała jak anioł. 

Dla mnie gdzieś tam w innym świecie anioły śpiewają głosem Dolores. 

Odpocznij nareszcie bo zdaje się, że w życiu nie byłaś w stanie 😦 

po weekendzie…

Dziadkowie wyrazili chęć nabycia dziecku roweru. Testujemy więc w sklepie sportowym. 

Ponieważ przed narodem Dzień Dziecka (a może i Komunie, chociaż pewnie teraz rower za skromnym prezentem :P) więc w sklepie puchy. Jest jednak jeden, który spełnia nasze oczekiwania, czyli można posadzić na nim Jasia i niech chłopak w ogóle wyczuje sprawę i jak Mu się podoba. Tak więc sadzamy go na różowym rowerku i kiedy pokonuje On pierwsze metry, mija nas na oko sześciolatka, która głosem potępiająco niedowierzającym głośno stwierdza : „Chłopiec jechał na dziewczyńskim rowerku! Coś podobnego!”.

Stereotypy więc mają się dobrze.

Z pozdrowieniami dla tych, którzy podobnie jak ja nie kumają do końca o co chodzi z tym podziałem na dziewczyńskie, chłopackie itd. 

muzycznie na dziś…

…Iza Kowalewska. Jej piosenki to moje niedawne odkrycie muzyczne. 

Wstawiam Wam link, kto zechce, puści sobie w wolnym czasie, mnie bardzo urzekło i to od tej właśnie piosenki, czyli „Nocnej zmiany kobiet” zaczęło się zainteresowanie tą muzyką i wyszukiwanie co więcej ta pani wyśpiewała.

Przy okazji, życzę tradycyjnie już sobie i Wam dobrego, spokojnego tygodnia.

 

https://youtu.be/oKszbXB3aSg 

…który tylko Wy znacie…

…zespół, artysta, grupa, film, książka? którą macie wrażenie, że znacie jedynie Wy.
Ja tak mam z moim ukochanym zespołem Papermoon. Już kiedyś o nim pisałam, bo ich naprawdę lubię. Dziś do nich wróciłam po długiej przerwie i aż się popłakałam. Bo dużo z nimi mam wspomnień związanych z tym pierwszym, innym zupełnie życiem. Z młodością durną i chmurną, kiedy byłam przekonana, że będzie tylko dobrze. Bo i jak inaczej miało być.
Mam wrażenie, że w całej Polsce znam ich tylko ja, nie znam ani jednej osoby (no teraz już P. którego zapoznałam z muzyką zespołu) , która by ich znała. A w ich rodzinnej Austrii chyba odwrotnie bo jak widzę na ich stronie, koncerty wciąż mają miejsce.
Po strasznym roku 2011 strasznie oklapłam, zobojętniałam na większość kiedyś sprawiających mi przyjemność spraw. Teraz jest trochę lepiej ale też pod innym kątem patrzę, przede wszystkim skupiam się na mojej Rodzinie.
Jeśli jednak miałabym mieć dla siebie samej jeszcze jakieś kiedyś marzenie, to bardzo, ale to bardzo chciałabym pójść na ich koncert……….. 

muzyka klasyczna…

…Słuchacie?

Mnie wciągnęło. Przez Shalu, która jakiś czas temu przysłała dla Janeczka płytę z pięknymi utworami muzyki klasycznej właśnie. Nie lubię określenia „muzyka poważna”, wolę „muzyka klasyczna”. Bo taki cudowny „Lot trzmiela” Rimskiego-Korsakowa to jedno z tych nagrań, które zawsze wywołuje u mnie uśmiech i na pewno nie kojarzy się poważnie, to jeden z najfajniejszych „żartów” muzycznych, jaki znam a mimo to właśnie-klasyka.

Nie mogę powiedzieć, że nie znam nic zupełnie z muzyki klasycznej ale jednak skłamałabym mówiąc, że w moim domu rodzinnym słuchało się jej non stop. Tak więc przyjmijmy, że czuję się jednak bardziej ignorantem w tej dziedzinie niż znawcą.

Ale…to się zmieni:) Nie wiem, co się stało, ale Shalu podesłaniem tej płyty najwyraźniej poruszyła jakieś pokłady mojej duszy odpowiedzialne za potrzebę uwznioślenia się , sięgnięcia do prawdziwej sztuki właśnie, do czegoś innego niż to, czym się do tej pory otaczałam muzycznie.

Kiedy tak nawijałam do P. o tej potrzebie, która zupełnie znienacka się w mojej duszy odezwała, P. tylko na mnie spojrzał i…odkurzył swoją kolekcję płyt z muzyką klasyczną, jaką ma jeszcze z czasów studenckich.

A Wy, jeśli słuchacie muzyki klasycznej to czy macie swoich ulubionych kompozytorów? Wykonawców? (Ja bardzo chcę mieć „Cztery Pory Roku” w wykonaniu Nigela Kennedy’ego), a może ulubione orkiestry, które wykonują według Was najpiękniej te utwory? 

„Storia, storia…”. Mayra Andrade.

Zdaje się, że Komuś z Was obiecałam, że dam znać, jak podoba mi się prezent -niespodzianka od Monoli, czyli płyta „Storia, storia…” Mayry Andrade. 

Otóż-podoba się i to bardzo! Dla osób, które mnie znają, wiadomo, klimaty muzyki ze słońcem (czyli kubańska, brazylijska itd) zawsze będą świetnym pomysłem na prezent dla mnie.

Tej pani nie znałam, najwyraźniej jakoś jej u nas nachalnie nie promują a szkoda. Nie podoba mi się, że jeśli już coś na jej temat znalazłam, to jedynie pod kątem jak to jest ona godną następczynią Cesarii Evory. Przy całym szacunku do obu pań, wydaje mi się, że na szczęście tak nie jest, każda z nich jednak ma swój odrębny indywidualny styl i…bardzo dobrze.

Znam jedynie tę płytę więc siłą rzeczy trudno mi powiedzieć, jak śpiewa na innych, ale ta cechuje się świeżością, przebija z niej siła młodości, słońce wręcz bucha, czuje się je gorące na skórze kiedy się słucha piosenek Mayry.

Ja miałam wrażenie, jakbym siedziała z nią w jakiejś nadmorskiej kafejce, sączyła jakiegoś drinka i słuchała jej opowieści. 

Mnie się bardzo podoba, moja ocena 5.5 / 6.

A moja ulubiona piosenka z tej płyty to Seu…


„Christmas”, Michael Buble.

Buble

 

Postanowiłam napisać parę słów na temat płyty „Christmas” Michaela Buble, którą się zachwyciłam. Muszę powiedzieć, że na ogół nie zwracam uwagi na te świąteczne płyty pojawiające się na rynku, aczkolwiek nie zawsze, czasem któraś mnie skusi a już na pewno kiedy usłyszałam, że Buble wyśpiewał swoje świąteczne piosenki z pewnością dość sugestywnie to okazałam, skoro Mikołaj podrzucił mi ją jako prezent. Słucham jej sobie od 6 grudnia, doszłam bowiem do wniosku, że kiedy mam jej słuchać jak nie teraz? I muszę przyznać, że po raz kolejny Michael Buble zachwycił mnie. Jest to jak się zastanowię, praktycznie jedyny mężczyzna, którego lubię słuchać.

Płyta mnie ogromnie zachwyciła i naprawdę bardzo się z niej cieszę. Nie chcę bawić się w krytyka muzycznego, bo nim nie jestem, więc napiszę po prostu parę słów na jej temat. Oto więc Michael Buble postanowił przedstawić nam swoje wersje najbardziej popularnych i co tu dużo kryć lubianych anglojęzycznych piosenek okołoświątecznych, jak ja to nazywam. Mamy i „Jingle Bells” wyśpiewane fantastycznie wraz z chórkiem Puppini Sisters (ach, KONIECZNIE wyszukajcie sobie ich zdjęcia w internecie;), mamy duet „White Christmas” wyśpiewany z Shanią Twain, mamy też duet z Thalią, meksykańską piosenkarką, z którą Buble śpiewa „Feliz Navidad” (po jej słuchaniu umiem już złożyć życzenia Świąteczne i Noworoczne tym, których rodzimym językiem jest język hiszpański;). 
Jest też także „Silent Night” wraz z dziecięcym chórem, przy której niestety, cały czas łzawią mi oczy i bardzo podniosła „Ave Maria”…
Jest zupełnie nowa i bardzo przyjemna interpretacja „All I want for Christmas is you” (przyzwyczaiłam się do wykonania Mariah Carey a tu coś nowego, świeżego i bardzo ładnego).

Cała płyta utrzymana jest w klimatach jazzowych (swingowych) i naprawdę wprowadza w miły relaksujący nastrój a mnie z pewnością pomaga w moich ostatnich niefajnych nastrojach. 
Szczerze napiszę, jestem nią dosłownie zachwycona. Praktycznie każdy utwór mi się podoba, ale jeśli już musiałabym napisać, które podobają się tak naj naj to jest to „Have yourself a Merry little Christmas”, „Santa Claus is coming to town”, „Baby please come home” i „Cold december night”.

Moja ocena to 6 / 6. 

prywatne odkrycie…

…czasem wystarczy fantastyczny dobór muzyki w Jedynce radiowej 1 listopada, abyś wieczorem poznała, przypomniała sobie raczej głos, który zachwyca…Randy Crawford. Czemu mam wrażenie, że tak się już nie śpiewa? Ten klimat, przynoszący na myśl spokojny wieczór , nie wiem, dlaczego, bo nie mam ale przy kominku, z cicho sypiącymi się płatkami białego śniegu za oknem. Takie poczucie otulenia muzyką, ciepłem…No, mój prywatny zachwyt i ocena 6 na 6. Wtedy w radio usłyszałam „Rainy night in Georgia” ale jej pozostałe piosenki są po prostu świetne. Oczywiście w mojej prywatnej opinii. Polecam.