…w stronę osiedlowego sklepu. W okresie około i nieco po Świątecznym na dachu tegoż były dwa nadmuchiwane, olbrzymie Mikołaje (na ogół kołyszące się leniwie i sprawiające wrażenie powoli machających do nas rękami w rękawiczkach). Nadciągamy więc a Janeczek stwierdza , że Mikołaje zniknęły.
Ja mówię „no, dokąd pojechał Mikołaj?” i usiłując sobie przypomnieć treść naszej książeczki o Mikołaju, którą czytaliśmy przed Świętami grzebię w pamięci i produkuję się „Na Północ do…” na co P. wpada mi w słowo „do magazynu” 🙂
Kurtyna.
ps. a w ogóle to oznajmiam, że zima poszła sobie precz (oby!) i nadciąga wiosna albowiem od kilku dni , a nawet tygodnia, jesteśmy witani o szóstej zdecydowanie wiosennym śpiewem Pana Kosa a krzak bzu pod naszym oknem ma wielkie pąki.