…przed Walentynkowe 🙂 Można obchodzić albo nie ale można też zrobić miły uczynek, żebym poczuła się miło. Jeśli macie konto na Fb możecie polubić stronę tegoż blogu tam:) Wystarczy poszukać w wyszukiwarce Chiara76 . W profilowym zimowy obrazek, w tle książki, znajdziecie 🙂
Serdecznie zapraszam. 🙂
zbiorowe…
…podziękowania za kartki pocztowe , które otrzymałam w tym sezonie wakacyjnym. Mimo, że każdej osobie dziękowałam w bardziej osobisty sposób ale dzisiaj usłyszałam, jak to ktoś podobno stwierdził, że kartki wysyłane z wakacji to…obciach bo podobno stanowią rodzaj „chwalenia się komuś, że się jest gdzieś tam podczas kiedy osoba, do której się wysyła jest w pracy”. Nigdy tak nie patrzyłam na to, i myślę, że to aż przykre, że może ktoś tak do tego podchodzi. Mnie zawsze kartki otrzymane cieszą, to wiedzą wszyscy ci, którzy je do mnie jeszcze ciągle wysyłają a i sama staram się wysyłać chociaż od kilku lat te wakacyjne są wysyłane już z Warszawy.
Dziękuję więc za kartki : Mardze za pocztówkę z Berlina, Eli – z Dębek, Spacerkowi Biedronki z uroczego Roztocza, a Dagmarze za kartkę z Sopotu. Rozpieściłyście mnie ogromnie i każda pocztówka ucieszyła mnie ogromnie 🙂
pocztówka…
…z Kambodźy czas jakiś temu dotarła do mnie. Pocztówka wysłana ze wspaniałej podróży Duo.ny do tego kraju. Muszę przyznać, ze smutkiem chyba, że kojarzę go jedynie z nieszczęściem , z przerażającymi wydarzeniami historycznymi a przecież w ten sposób nie pozwalam sobie samej na poznanie innych stron tego kraju nawet jeśli odbywać się to ma za pomocą słów czyli poczytania o Kambodży a niekoniecznie za sprawą podróży tamże. Tak, postanowienie na dziś, poczytać coś więcej na temat tego kraju. Już w którejś z książek podróżniczych czytanych przeze mnie parę lat temu (dość niedawno) ktoś o tym kraju pisał ale niestety, właśnie dużo zaszłości wspominał historycznych, które wiadomo, bardzo przygnębiające. A pocztówka z oczywiście najsłynniejszego kompleksu a konkretnie jest na niej świątynia Banteay Srei, odsyłam zainteresowanych do Wikipedii, gdzie można o niej przeczytać tu.
Za pocztówkę, bodajże pierwszą z tego kraju w mojej pocztówkowej kolekcji bardzo dziękuję Duonie.
Dotarła też inna przesyłka, z sową do ustawienia na półce czy gdzie tam można sobie figurkę sowy ustawić.
Nie ma co ukrywać, jestem uzależniona od Sów. Mam podejrzenie, graniczące niemal z pewnością (którym to podejrzeniem podzieliłam się wczoraj z P..) , że większość moich znajomych widząc sowę w jakiejkolwiek postaci od razu myśli o mnie. Moja kolekcja, początkowo zupełnie niepozorna, ot jedna, dwie sowy, rozrasta się z dnia na dzień a znajomi , przyjaciele i bliscy wiedząc o moim sowim hoplu, wspomagają jak mogą. I tak na przykład mam sowy na bluzkach, mam sowie kolczyki (kilka par), broszkę, figurek nie wspomnę. A są jeszcze sowy magnesiki na lodówkę od znajomych (z Irlandii i Grecji), sowie motywy na notesach. Na telefonie a raczej osłonce do telefonu mam malutką japońską nalepeczkę z sową. Specjalnie zdrabniam bo to jak to zazwyczaj w wykonaniu japońskim jest, śliczne, drobne i takie wycyzelowane , że hej. Wracając do sowy, którą otrzymałam wczoraj to od razu kiedy ją zobaczyłam przyszła do głowy mi taka myśl „To jest sowa mająca przynosić szczęście”. Nie wiem skąd taka myśl, przecież większość sów, które są mi prezentowane przynoszą szczęście w postaci radości nie dość, że z kolejnego przedmiotu do kolekcji, co jeszcze wiadomo, z powodu tego, że ktoś o mnie pomyślał, że chciało się mu wydać pieniądze na zakup i wysyłkę często. Od ofiarodawczyni dowiedziałam się, że przed wysyłką napełniła sowę wielką ilością pozytywnej energii ale dowiedziałam się o tym już po tym, jak zdradziłam się z moim planem, że traktuję prezent od Niej jako przynoszący szczęście 🙂 Tak więc najwyraźniej tak miało być , sowa została napełniona pozytywną, dobrą energią, która ma teraz rozprzestrzenić się w moim domu i wspomagać. Bardzo dziękuję.
nie jest tajemnicą dla moich bliskich…
…że kolekcjonuję „lnianki” czyli torby lniane. Mam już całkiem sporą ich kolekcję.
Kiedy więc na fejsie zobaczyłam na stronie Blox.pl tę a świętowałam akurat dzień po jedenastej rocznicy mojego pisania na Blox.pl stwierdziłam „torba akurat dla mnie” 🙂 No i tak się miło złożyło, że zaproponowano mi ją (na priv).
Dzisiaj do mnie dotarła. I oprócz niewątpliwej urody torby (z przesłaniem, co do którego się zgadzam w stu procentach :)), zastałam w paczce dwie niespodzianki. Książkę („Brudny szmal” Dennisa Lehane’a) i list. Prawdziwy papierowy list, na którym miła Agnieszka skreśliła do mnie parę słów. Bardzo dawno nie dostałam prawdziwego listu, oczywiście emaile są przeze mnie bardzo mile widziane, sama teraz piszę właściwie już tylko je, ale list sprawił mi naprawdę wiele, wiele radości 🙂 Można powiedzieć, że ucieszyłam się jak dziecko.
Przesyłka stanowiła miłą nagrodę za bardzo kiepski i ciężki tydzień, jaki ostatnio mieliśmy (jak to zwykle, gdy w bliższej rodzinie są kłopoty zdrowotne i związane z tym perypetie).
zbiorowe podziękowania…
…tą drogą i w tym miejscu przesyłam dla Wszystkich tych, którzy pamiętają, że kolekcjonuję pocztówki z różnych stron świata i że to, że stałam się Mamą , nie pozbawiło mnie radości z posiadania mojej kolekcji.
Dziękuję Ewiezdublina, która to moją kolekcję najsilniej chyba wzmacnia podsyłając kartki nie tylko mnie ale i Janeczkowi, który to założył sobie kolekcję własną 😉
Również dzięki dla Margi, która (i nam i Janeczkowi) również czas jakiś temu podesłała kartkę ze swojej wspaniałej podróży alpejskiej (świetny to był pomysł, masz romantycznego Męża, Marga, super, tak zostać przez drugą połowę „porwaną” na taką świetną wyprawę:). Dzięki Mardze zatęskniło mi się za Alpami austriackimi, w których to spędziliśmy z P. dwa przeurocze urlopy.
Dziękuję też Kaye za kartkę z Lugano, która to kartka stała się kolejnym potwierdzeniem tezy, że kto jak kto ale Szwajcarzy z pewnością są narodem zorganizowanym, punktualnym i sprawnym jako, że kartka wyprzedziła nadawczynie docierając do mnie o kilka godzin wcześniej niż ona sama dotarła z powrotem do Warszawy. Mówiąc już wprost kartka wysłana 30 czerwca 2 lipca cieszyła już moje oko 🙂
Dziękuję również mojemu Przyjacielowi, obecnie z Chicago, który podesłał mi pocztówki z Californii. Jedna z nich z palmami, a co?:) I zachodem słońca uznanym zapewne przez niektórych za wręcz lekko kiczowatym, stoi sobie na półce i na nią zerkam.
Co prawda temperatury mamy porównywalne ale niestety, do palm i morza, a co za tym idzie, odświeżającej bryzy, mam jednak daleko.
Ps. Jestem niewdzięcznicą albowiem zdałam sobie sprawę, że zapomniałam w liście podziękowań dołączyć tychże dla Wildrose, która to wysyła mi piękne pocztówki z Japonii. Niniejszym , wielkie dzięki 😉
dwie japońskie kartki…
…wczoraj do mnie doszły. Jedna z nich przedstawia japońską wieś i pracę rolników na niej. Nadawczyni sprawiła mi tym wielką radość bo bardzo lubię takie mniej typowe obrazki danego kraju na pocztówkach. Ze wsi japońskiej mam jedną kartkę, teraz będę miała drugą. Obie idealnie komponują się z tym, co wyobrażałam sobie czytając jedną z książek Murakamiego, której akcja działa się w sporej części gdzieś na prowincji właśnie.
Dziękuję za pamięć i miłą niespodziankę!
dzisiaj…
…po raz pierwszy „po tej stronie brzucha” jak mawia moja Przyjaciółka, Janeczek pojechał odwiedzić swoją Siostrę. Nie wiemy do końca, jakie wywarło to na Nim wrażenie, gdyż całą wizytę przespał.
A ja? Bardzo już potrzebowałam tej wizyty. Paskudna i długa zima nie ułatwiała wcześniejszego wyjazdu na cmentarz. P. oczywiście jeździł, zdawał mi relacje, ale jednak bardzo już potrzebowałam być tam osobiście. Oczywiście spotkaliśmy i życzliwe panie sklepikarki, które przez te prawie dwa lata widywały nas częściej niż niektórzy znajomi czy rodzina, i panie odwiedzające Bliskich na grobach obok. Te zwłaszcza nie mogły się już doczekać aż zobaczą Janeczka. Wszystkie bardzo „kibicowały” mojej ciąży, widać było masę ludzkiej życzliwości i tego, że autentycznie cieszą się, że w całej tej sytuacji zdarzyło się coś tak niezwykłego i dobrego.
Przy okazji zupełnie przypadkowe spotkanie i kolejna czyjaś opowieść z cyklu „każdy ma swój własny krzyż”…
Chciałabym aby Janeczek traktował wyjścia do Emilki jako coś zupełnie oczywistego i „normalnego” w naszej sytuacji. Chciałabym też aby kiedyś odwiedzał tam i nas…
Podeszłam też do Dziadków i Ojca. Obok, o czym parokrotnie chyba pisałam, są groby Dzieci, moich rówieśników. Są to jedne z najbardziej zadbanych grobów na cmentarzu i wciąż (tak, ze śmiercią Dziecka nie da się pogodzić) odwiedzane zarówno przez rodziców jak i rodzeństwo. Teraz też przy dwóch grobach byli odwiedzający…
„Paradoks” mnie rozpieścił…
…:) i teraz powstaje powoli pytanie „co po?”…Bardzo się wciągnęliśmy, bardzo nam się podoba i bardzo klimatyczny ten serial a jednocześnie zdaje się, że gusta mas niekoniecznie rozsmakowane w nim bo zdaje się, że niską ma oglądalność (może, bo z naszych znajomych nikt nie ogląda, szkoda:( ) i zdaje się, że po Mikołajkach drugiej serii już nie zobaczymy. Chociaż, może? Życzę sobie tego. Kontynuacja tegoż ze wszech miar pożądana.
A mówiąc, że mnie rozpieścił, nie mam jedynie na myśli swojego wysublimowanego gustu a również fakt, że zupełnie przypadkiem, na fejsie, udało mi się wygrać nagrodę w konkursie dotyczącym właśnie tego serialu. Nagroda to fotka z autografami trzech aktorów odgrywających role głównie. Tadam, mam więc autograf Bogusława Lindy, Anny Grycewicz i Cezarego Łukaszewicza. Nie ukrywam, że bardzo się ucieszyłam;) Fotka oczywiście przyszła na adres do Mamy (jeszcze jak mnie Shalu „postraszyła” w innym miejscu, że a nuż a widelec na poczcie trafi się miłośnik serialu:) ale już ją mam, już mogę się cieszyć.
Swoją drogą, że też ten autograf Bogusława Lindy nie „trafił się” dwadzieścia lat temu:)
z Prowansji…
…od Czary, która tam odpoczywała w rodzinnej posiadłości, otrzymałam kartkę a na kartce ku mojej ogromnej radości co? A całe stado owiec! Ha. Tak, owce zawsze budziły moją sympatię ale ich terapeutyczną moc odczułam rok temu na wyprawie w Kotlinę Kłodzką, gdzie stacjonowały od wiosny (przyjeżdżają tam z Tatr:). I tak w tamtym dziwnym czasie, kiedy runęło moje przekonanie o jakimkolwiek spokoju, chyba ta ich owcza stałość w pojawianiu się wieczorem na wzgórzu i zmierzaniu ku bacówce z takim charakterystycznym szumem, jaki wydawały, to pogodne beczenie , to wszystko stanowiło, że polubiłam te zwierzaki jeszcze bardziej…
A owce na „Czarowej” pocztówce są trochę inne niż nasze. Mają ciemny kolor wełny. Widać jakiś inny gatunek. Wędrują sobie ze swoim pasterzem ale jak to owce, są chyba trochę niesforne i zatrzymały się przy jakiejś kuszącej kępie traw skubiąc z zaangażowaniem.
Czaro, za miłą niespodziankę dziękuję ogromnie! Nawet nie Wiesz, jak mnie ucieszyłaś swoją kartką.
Ice dziękuję za kartkę z Nessebaru, w której to miejscowości ongiś bywała moja Mama a także za pocztówkę ze Stambułu z widokiem na imponującą budowlę Hagia Sophia. Bardzo chciałabym kiedyś pojechać tam i zobaczyć go na własne oczy…Może się uda. Jeśli nie, powiem, jak Amelia, trudno…:)
Włochy, Praga i Marylin Monroe;)
Co je łączy? A to, że pocztówki na ten temat otrzymałam niedawno;)
Dziękuję Dublinii za pocztówkę z Jej jak zwykle interesujących wędrówek po Włoszech (zainteresowanych odsyłam na blog Dublinii, ot, chociażby ten wpis) z widokiem zapierającym dech w piersiach z niezwykłego Civita di Bagnoregio. Średniowieczna zabudowa, jak wspominają przewodniki opisujące tę miejscowość to na pewno coś, co by mnie zainteresowało. Musi tam być pięknie!
Nutta zaś przysłała mi pocztówkę z magicznej Pragi (nie, nie tej warszawskiej dzielnicy chociaż zapewne magii tam przynajmniej w niektórych jej częściach , nie brakuje:).
A Marylin Monroe, i jej ujęcie zapewne podczas przerwy w kręceniu „Słomianego wdowca” autorstwa Elliotta Erwitta otrzymałam na pocztówce od Spacerynadsekwana. Wybrała się Ona czas jakiś temu na wystawę tegoż właśnie fotografa , o czym Pisała w tym wpisie i efektem tego kartka jak pisze Spacerynadsekwana, już na moje Imieniny:) To chyba najpierwsze Życzenia, dziękuję:)
Dziękuję za pamięć i miłe kartkowe niespodzianki.