„Popołudnia na Miodowej”. Joanna Szarańska.

 Wydana w Wydawnictwie Czwarta Strona. Poznań (2020). Ebook.

„Popołudnia na Miodowej” to druga z serii o mieszkańcach ulicy Miodowej, jaką przeczytałam. W każdej części kto inny jest bohaterem czy raczej jak na razie, bohaterką pierwszoplanową. W poprzedniej części, „Porankach na Miodowej” bohaterką była Małgosia, która po wielu latach powróciła do ciotki Wandy. Tym razem jest nią, poznana przez czytelników w pierwszej części, Klara. Klara jest synową Barbary, przyjaciółki Wandy. Klara jest mężatką a jej córka, Nela ma autyzm. 

Nie ukrywam, że książka „Popołudnia na Miodowej” bardzo mnie poruszyła. Niejednokrotnie miałam łzy pod powiekami podczas lektury książki. Autorka zastosowała znany już z pierwszej części „zabieg” jakim jest poprowadzenie narracji bohaterki jako opowieści współczesnej i sięganiu do wspomnień. To nielinearne prowadzenie akcji stwarza jeszcze bardziej poruszający klimat książki.

Autorka ma córkę z autyzmem i sądzę, że ta znajomość sytuacji sprawiła, że książka ta jest wyjątkowo prawdziwa, wzrusza i sprawia, że przynajmniej niektórzy wyciągną z niej dodatkowe refleksje i przemyślenia. 
Może następnym razem, kiedy na ulicy czy w sklepie ktoś będzie świadkiem sytuacji, w której na usta cisnąć się będą jakieś komentarze, uda się komuś powstrzymać przed naprędkim skomentowaniem, dogadaniem komuś, mędrkowaniem. Nie każda sytuacja jest taką istotną jak się wydaje. Nie wszystkie szarpiące się z opiekunem, krzyczące, niespokojne dzieci, są „wychowane bezstresowo”. Niektóre mogą nieść ze sobą niechciany bagaż chociażby w postaci autyzmu właśnie.

Dla mnie ta książka była poruszająca jeszcze w kontekście przedstawienia każdego z etapów, jakie przechodzą rodzice dzieci z jakąkolwiek niepełnosprawnością czy zaburzeniem rozwoju. 
Pierwsze chwile gdy do głowy zaczynają napływać niepewne ale dręczące myśli, że dziecko zaczyna jakby odstawać rozwojem i zachowaniem od rówieśników, początkowe niedopuszczanie obaw do głowy, stopniowe zauważanie i oswajanie się z myślą, że chyba jednak coś nie do końca idzie tak, jak powinno. Wreszcie żmudną i trudną diagnostykę, która zapewne w przypadku autyzmu nie jest też zawsze tak przejrzysta jak można by oczekiwać bo każdy przypadek jest inny. Potem podjęcie terapii i działań mających pomóc osobie z autyzmem. 
No i to, przez co przechodzą rodzice i najbliżsi osoby zdiagnozowanej. 
Wiadomo, że łatwo nie jest ale niektórym oswojenie się z taką informacją zajmuje więcej czasu. Zapewne jakaś część nigdy się z taką wiadomością nie pogodzi. 

W opowieści z książki również nie wszystkim przyjęcie do świadomości autyzmu Neli przychodzi łatwo. Niektóre z postaci podejmą trud bycia rodzica dziecka ze specjalnymi wymaganiami, inne zdezerterują…Jak w życiu, prawda?

Nie ukrywam nigdy, że książki Joanny Szarańskiej bardzo lubię. Uważam, że jest jedną z najlepszych polskich autorek i chciałabym aby jeszcze więcej osób sięgało po Jej książki. Nie ukrywam też, że „Popołudnia na Miodowej” to książka, która jak na razie najbardziej mną poruszyła, wręcz wstrząsnęła. Myślę, że to taka książka, która zostanie ze mną, we mnie? na zawsze. 
Sądzę też, że zdecydowanie warto jest po nią sięgnąć i dodatkowo, można sięgnąć po nią bez znajomości części pierwszej cyklu, bowiem są to jednak książki możliwie autonomiczne treścią chociaż oczywiście łączą je bohaterowie występujący w obu częściach. 

Dodam, że mimo poruszanego w niej tematu a także losu bohaterek, jakie nakreśliła Joanna Szarańska, nie jest to książka przybijająca czy dobijająca. Jak to u tej autorki, na szczęście Klara i Nela otoczone są dobrymi, życzliwymi ludźmi. Mogą poczuć, że w całym zawirowaniu, które na nie spadło, są osoby, któe je kochają, wspierają i zawsze są obok.

Moja ocena to 6/ 6. 

„Poranki na Miodowej”. Joanna Szarańska.

Wydana w Wydawnictwie Czwarta Strona. Poznań (2020).Ebook.

Niemal cały cykl „Miodowej” autorstwa Joany Szarańskiej jest już na moim czytniku (niemal bo na dniach ukazała się najnowsza, czwarta już część serii) a ja dopiero teraz wzięłam się za pierwszą część i…żałuję, że nie zaczęłam go dużo wcześniej.

„Poranki na Miodowej” to książka zupełnie inna od tych, które do tej pory czytałam jednej z moich ulubionych autorek. Dlaczego? Bo tym razem mniej jest w treści tego charaktersytycznego dla Joanny Szarańskiej humoru, nie ma tego śmiechu i wesołości, które tam cenię w Jej książkach. Jest za to dużo refleksji, mądrości, czegoś takiego, co sprawia, że lektura na długo zostaje w pamięci. 

Obiecuję sobie po raz kolejny nie czytać opinii w internecie bo gdy czytam, że lektura ta nie jesy wymagająca, to opada mi wszystko, co może opaść kobiecie. Przepraszam za szczerość ale serio, ręce mi opadły i po raz kolejny obiecuję sobie, żeby w ogóle nie zaglądać na żadne opiniotwórcze rzekomo serwisy bo szczerze i tak zawsze sama wyrabiam sobie zdanie na podstawie własnych odczuć. 

„Poranki na Miodowej” rozpoczynają się w chwili gdy narratorka, Małgorzata Celińska, wraca po piętnastu latach do miasteczka,  w którym od siódmego do osiemnastego roku życia wychowywała się u ciotki Wandy. 

Ściągnięta przez Barbarę, przyjaciółkę ciotki do jedynego miejsca, które w sumie jest w stanie nazwać domem, Gosia jest zdenerwowana i przerażona. Wraca po długiej nieobecności i braku jakiegokolwiek kontaktu z dawną opiekunką. Nie kontaktowały się z wyboru Małgorzaty. Ale też i ciotki, która po ucieczce podopiecznej nie usiłowała nawiązać z nią żadnego kontaktu, powodowana źle pojmowanym honorem czy może prędzej, dumą. 

Kiedy ciotka leży w szpitalu po przejściu ciężkiego zawału, Małgorzata osiedla się chcąc nie chcąc w dawnym swoim domu, jednocześnie odwiedzając Wandę w szpitalu ale również dbając o prowadzoną całę życie przez ciotkę księgarnię mieszczącą się w domu, w którym mieszkała Wanda Celińska. 

Jej historię w domu ciotki poznajemy dwutorowo, tę współczesną, trudny ale i pełen rozmaitych wzruszeń i wrażeń powrót ale również dowiadujemy się z jej wspomnień o tym dlaczego w ogóle siedmiolatka trafiła do domu surowej i oschłej ciotki. Jak to się stało, że mała dziewczynka nie miała na świecie nikogo więcej ponad swego ojca jak również, dlaczego jedenaście lat po przybyciu do miastecznka, pod opiekę Wandy, uciekła bez słowa pożegnania. 

„Poranki na Miodowej” to książka niezwykle wciągająca chociaż przyznam uczciwie, że miałam z nią na początku lekki problem. Jakoś nie zaskakiwała mi ta lektura i już nawet zastanawiałam się nad jej przerwaniem gdy stwierdziłam, że nie, że chcę dowiedzieć się co takiego stało się i w życiu Gosi, nawiasem mówiąc, autorki poczytnych książek beletrystycznych ale również, co takiego zdarzyło się w życiu jej opiekunki, że jednocześnie wrażliwa na literaturę i przyrodę Tatr kobieta, mogła odnosić się do małego dziecka z taką surowością.

Jeśli lubicie książkowe serie, jeśli oczekujecie książki, która w danym momencie nie jest może rozrywką a raczej przyczynkiem do przemyśleń, refleksji i zastanowieniem się nad kolejami ludzkiego losu, z pewnością „Poranki na Miodowej” powinny Was zainteresować i spodobać się Wam. 

Moja ocena to 6 / 6. 

„Dziś zanucę ci kolędę”. Joanna Szarańska.

 Wydana w Wydawnictwie Czwarta Strona. Poznań (2022).

Był moment, gdy książek z motywem około świątecznym czytałam dużo. Od pewnego czasu jednak nie chwytam wszystkiego, co ma ten motyw lub przynajmiej dzieje się w okolicy Świąt Bożego Narodzenia i co ukazuje się na naszym rynku. Mam natomiast swoje „pewniaki” co do nazwisk a jednym z nich jest z pewnością autorka popularnych książek jaką jest Joanna Szarańska. I nie kadzę tu autorce bo osoby, które mnie znają, wiedzą, że to właśnie mówię gdy rozmawiamy o planach lektur tego typu. Mówię „Książkę Asi muszę mieć”.
Nie inaczej więc stało się w przypadku najnowszej książki autorki nosząca tytuł „Dziś zanucę ci kolędę”. A nawet, zrobiłam sobie z tej książki prezent samej sobie bo odkąd zobaczyłam okładkę tej książki, wiedziałam, że muszę ją przeczytać jak najszybciej. Książka z przemiłą dedykacją Autorki to w końcu nie byle co!

Sądzę, że każdy z nas ma jakąś swoją ulubioną kolędę. Parę lat temu zrobiłam ankietę wśród członków rodziny podczas wigilijnej wieczerzy i zapisałam ulubione kolędy moich bliskich. 
Ja także mam swoją ulubioną a jest nią „Wśród nocnej ciszy”. Ciekawa jestem jaka jest Wasza ulubiona? 
Swoje ulubione kolędy mają też mieszkańcy małego miasteczka, którzy od lat mają swoją piękną tradycję. Otóż od domu do domu wędrują po mieście kolędnicy. Czas pomiędzy Świętami a Świętem Trzech Króli to wieczory, w których kolędnicy odwiedzają kolejne domy i sprawiając radość swoim śpiewem jednocześnie kwestują na szczytny cel.

Nie inaczej jest w roku, w którym Hania, główna bohaterka książki, żona i mama dwójki dzieci, niejako przypadkiem zostaje zaangażowana do kolędowania, a konkretnie w kostiumie osiołka. Kobieta nie do końca wie jak udało się jej w to zostać wkręconym ale obiecuje sobie, że pójdzie z zespołem raz a potem jakoś elegancko się wykręci. Co oczywiście się nie zdarzy ale czemu Hania, która nie do końca pewnie czuje się śpiewając a ponadto ma na głowie sporo pracy w domu (na święta zjawiła się teściowa i wygląda na to, że jeszcze długo zabawi u rodziny syna) decyduje się jednak na cowieczorne kolędowanie? Odpowiedź poznamy wkrótce.

Książka składa się z naprzemiennych rozdziałów opowiadających o tym, co dzieieje się u Hani i poszczególnych rozdziałów przedstawiających wizyty w poszczególnych domach, u rodzin i osób samotnych. Tak właściwie to podczas jej lektury pomyślałam sobie, że do książki powinna być dołączona płyta z kolędami, których tytuły noszą poszczególne rozdziały. Byłby to przyjemny dodatek do lektury.

„Dziś zanucę ci kolędę” to książka, która urzekła mnie wieloma aspektami. Po pierwsze, kolędowaniem! Jakiż to piękny zwyczaj i mimo, że z pewnością okupiony wieloma niedogodnościami, ostatecznie na pewno wspominany jako czas piękny i dobry. No i plus, wiem, że sama Joanna Szarańska wędruje z kolędnikami po swojej miejscowości więc doskonale udało się oddać klimat i nastrój takiego wydarzenia. Po drugie, jak zwykle jest to książka i z charakterystycznym dla Joanny Szarańskiej poczuciem humoru ale również z typową dla Niej wrażliwością na drugiego człowieka. 
Sądzę, że większość z nas, dla których Święta Bożego Narodzenia są ważne, miała takie Święta, o których myślała, że właściwie to może w ogóle ich nie być. Ja takie miałam. 
I wśród osób, które podczas kolędowania odwiedza Hania i jej znajomi, są osoby, dla których z przeróżnych powodów, Święta nie stanowią powodów do radości i szczęścia…
Po trzecie, wiem, że to nie jest z pewnością najważniejsze ale dla mnie, czytelniczki, bardzo ważne to fakt, że małe miasteczko nareszcie nie zostało przedstawione jako siedlisko zła i zbrodni lub tokstyczne miejsce, w którym ludzie znają jeden drugiego i wzajemnie się obgadują a jako miejsce przyjemne do życia, miejsce, w którym dzieją się różne ciekawe inicjatywy. Dla mnie na plus!
No i oczywiście, Joanna Szarańska nie byłaby sobą, gdyby w książce nie przypomniała o losie zwierząt, które są porzucone lub niekochane a w „lepszym” przypadku, zwyczajnie nie poświęca się im należytej uwagi. I w tej książce pojawi się zarówno piesek, który znajdzie nowy dom (zgadnijmy, u kogo?) i również osoba, która pomaga porzuconym i zaniedbanym zwierzętom. To rys typowy dla książek tej autorki i nie ukrywam, że jak dla mnie zawsze jest to ogromna zaleta.

„Dziś zanucę ci kolędę” wielokrotnie wzruszyła mnie do łez. Być może nie od parady byłoby, co sugerowano żartobliwie w posłowiu, dołączanie do książki paczki chusteczek higienicznych.
Myślę, że jestem wdzięczna Joannie Szarańskiej, że nienachalnie a mądrze i z wielką wrażliwością, przypomniała, że „Magiczne Święta pełne radosnej rodzinnej atmosfery” nie dla wszystkich oznaczają radość i szczęście. Czasem są to Święta w żałobie, chorobie, strachu czy obawach o kogoś bliskiego, w samotności, czasem ktoś w tym czasie odchodzi z tego świata…

Bonusem jest wielka niespodzianka, którą odkryłam oczywiście dopiero jak do niej dotarłam (może dobrze? miałam piękną niespodziankę) i tak pisząc te słowa zastanawiam się czy warto jest ją Wam zdradzać ale jednak trudno, zdradzę 😉 a mianowicie to fakt, że w książce na końcu Joanna Szarańska dołączyła nam, czytelniczkom i czytelnikom, prezent a mianowicie opowiadanie dziejące się w Świerczynkach, które to dobrze wraz z ich mieszkańcami poznaliśmy w dwóch częściach czyli „Krainie Zeszłorocznych Choinek” i „Krainie Spełnionych Życzeń”. Tak, liczyłam na to, że cykl ten będzie trylogią ale skoro nie jest, to z wielką radością przyjęłam to domykające wątki z dylogii, zakończenie.

Jak już napisałam powyżej, „Dziś zanucę ci kolędę” to mądra, ciepła, dobra książka, która wydaje mi się idealna na prezent od Mikołaja. Według mnie miłośnicy książek Joanny Szarańskiej będą lekturą „Dziś zanucę ci kolędę” zachwyceni jak i ja sama jestem.

Moja ocena to 6 / 6.

Ocenię również opowiadanie dziejące się w Świerczynkach, tu również bez zaskoczenia, 6 / 6. 

„Urodzona w 1982”. Kim Jiyoung.

Wydana w Wydawnictwie MANDO. Kraków (2021). Ebook.

Z języka angielskiego przełożyła Joanna Sobesto.

Tytuł oryginalny  82년생 김지영

Wydana w Wydawnictwie MANDO. Kraków (2021). Ebook.

Nie ukrywam,nie sięgnęłabym po tę książkę gdyby nie fakt, że od paru miesięcy wpadłam jak śliwka w kompot i oglądam kanał na YT Polki mieszkającej w Korei Południowej noszący nazwę „Pyra w Korei”. Kanał polubiliśmy rodzinnie bo stanowi niezwykle ciekawe i zabawne często źródło informacji na temat życia w tym kompletnie dla mnie nieznanym kraju. 

Tak więc gdy Pyra poleciła tę książkę przypomniałam sobie, jak w zeszłym roku w paru miejscach o niej słyszałam i postanowiłam sama przekonać się jak mi się spodoba ta książka. 

Od razu powiem, że jest niezbyt długa, w sumie sama przeczytałam ją w trzy dni czy raczej, wieczory bo nie bardzo za dnia mam czas na lekturę. Tak czy inaczej, myślę, że dobrze zrobiłam odsłuchując wcześniej kanał na YT, o którym wspomniałam bo wiele poruszanych spraw w tej książce nie było dla mnie nowością. Czy mi się podoba, to inna sprawa bo poruszane przez autorkę problemy kobiet do najmilszych nie należą i komfortu podczas lektury tej książki z pewnością się nie odczuwa, zwłaszcza, że gdzieś podskórnie wyczuwa się w tak wielu sytuacjach taką nagle zbieżność z polskimi realiami, co również nie dodaje otuchy.

Ta niby niedługa książka a treściwa wbrew pozorom przybliża nam w skrócie życiorys młodej kobiety, Kim Jiyoung, od paru lat mężatki, która to jakiś czas temu została mamą. Obecnie jej córeczka już chodzi do żłobka. I niby życie Jiyoung jest na dość dobrych torach, skończyła studia, ma kochającego męża, córeczkę, nie przymiera głodem i nikt jej nie bija ale… W pewnym momencie coś zaczyna się z kobietą dziać i jej zachowanie dalekie jest od przyjętego w Korei dobrego tonu. 

I w tym momencie zaczynamy poznawać życie Kim Jiyoung, od narodzin 1 kwietnia 1982 roku aż po współczesny czas, w którym zaczyna się książka. Chociaż tak naprawdę, moglibyśmy powiedzieć, że poznajemy życie nie tej jednej, konkretnej trzydziestotrzylatki a zapewne wielu kobiet, urodzonych nieco przed lub po, bohaterce.

Czy koreańska dziewczynka dziwi się, że w domu,w której jest jeden syn a pozostałe dzieci to dziewczynki,najlepsze kąski i rzeczy w pierwszej kolejności należą się bratu a dopiero w dalszyej kolejności jej i jej siostrom? 

Czy koreańska dziewczyna dziwi się, że na edukację jej braci znalazły się pieniądze a na jej naukę pieniędzy zabrakło i musiała w tej kwestii radzić sobie sama? 

Czy koreańska dziewczyna, nastolatka dziwi się dziwnym akcjom w autobusach albo w metrze, które gdzieś inadziej wprost nazwane są molestowaniem? 

Czy koreańskie dziewczyny w szkole dziwią się, że chłopcom w szkole wiele się odpuszcza a im nie? 

Czy koreańska kobieta dziwi się, że po skończeniu studiów nie może znaleźć pracy a gdy już ją znajdzie, jej koledzy nie dość, że zarabiają ogromnie więcej niż ona sama na tym stanowisku ale również, nawet ci niezbyt lotni wskakują na kolejne szczeble kariery podczas gdy ona sama ma wrażenie, że drepcze w miejscu?

Czy koreańska kobieta zastanawia się, dlaczego gdy zajdzie w ciążę i urodzi dziecko, automatycznie oznacza to zwolnienie się z pracy i zajęcie się domem i dzieckiem?

Czy koreańska kobieta dziwi się, że na święta, na których zjeżdża się rodzina, często nie widująca się miesiącami, ona jedzie do rodziny jej męża, podczas gdy chciałaby odwiedzić swoich rodziców, jak również, że całe drobiazgowe i ciężkie przygotowania do świąt spada wyłącznie na kobiety w tym domu?

Czy koreańska kobieta dziwi się gdy w sytuacji kiedy natychmiast po ślubie nie oznajmia ona rodzinie, że jest w ciąży, o to że ma problemy z płodnością obwinia się jedynie ją?

Widziałam sporo krytycznych opinii o książce ale akurat w serwisie, który do mnie nie do końca przemawia. Dla mnie to książka bardzo ciekawa, a wręcz rewolucyjna. Nie, nie u nas, chociaż wiele tych zbieżności, o których pisałam, dotyczy również polskich dziewcząt lub kobiet. Niemniej jednak u nas realatywnie więcej głosów protestujących słychać i bardzo dobrze. Niemniej jednak jestem w stanie wyobrazić sobie jakim szokiem dla wielu Koreańczyków musiało być to, że o zastałych skamieniałych formach śmiała napisać kobieta, w dodatku je kontestując.

Nie wiem jak państwu marudzącym, mnie się ta książka podobała nawet pomimo tego, że jak wspomniałam na początku, dzięki kanałowi Pyry, o poruszanych problemach już wiedziałam, nie były dla mnie nowością. Niemniej jednak według mnie, warto jest poczytać coś więcej z perspektywy osoby, którą to najbardziej dotyczy.

Moja ocena to 6 / 6.