Wydana w Wydawnictwie Amber. Warszawa (2013). Ebook.
Przełożyła Ewa Kowalska.
Tytuł oryginału The Crow Trap.
Niby kiedyś czytałam dwie jej książki („Czerń kruka” i „Biel nocy”) i powinnam się spodziewać dobrego a nawet nie, bardzo dobrego ale jakoś umknęło mi. Potem czytałam głównie kryminały autorów skandynawskich, potem w ogóle nastąpił jakiś przesyt kryminałami, potem czytałam polskich autorów. Dość, że powrót do czytania prozy nie tylko polskiej zbiegł się po trochu z powrotem do literatury kryminalnej i to z Wysp Brytyjskich, i ten powrót zdecydowanie sobie CHWALĘ. Był to jeden z lepszych pomysłów jakie ostatnio miałam a nie ukrywam, że do sięgnięcia po ebooki Ann Cleeves w promocji w dużym stopniu przyczyniła się Ewa z Dublina, która to zachwalała kryminały tej autorki i sama je czyta i o ile się nie mylę, ogląda również serial (a ja teraz po pierwszym książkowym spotkaniu z inspektor Verą Stanhope zdecydowanie na serial nabrałam ochoty).
Tak czy inaczej, panie i panowie, moje pierwsze spotkanie z Verą Stanhope, inspektor Verą Stanhope, uważam za arcy wręcz udane 🙂
Ta opisana w genialny sposób (zarówno opis fizyczny jest super jak i opis jej charakteru, podejścia do ludzi i świata) postać literacka, która szczęśliwie nie jest znużonym życiem inpektorem około pięćdziesiątki, tuż po rozwodzie, nieco za dużo popijającym napojów wyskokowych, zdobyła moje serce. Jej podejście do świata, jej teksty, no po prostu to wszystko, to, że jest oryginalna a nie powielona na zasadzie „skąd my ją znamy”, to sprawia, że nie waham się twierdzić, że uwielbiam Verę Stanhope.
Nie pamiętam już swoich odczuć po lekturze książek tej autorki, o których wspominałam na początku ale podczas tego pierwszego spotkania z panią inspektor zauważyłam coś co miałam wrażenie, że miało miejsce w książkach Hakana Nessera. A mianowicie, autorce udało się stworzyć taki świat postaci, że nie dość, że barwny i interesujący, niebanalny , to jeszcze dodatkowo, przynajmniej ja to tak odbieram, nie za bardzo się te postaci opisane lubi i im kibicuje czy współczuje.
Tak naprawdę irytowały mnie wszystkie, czy to chodziło o ofiarę czy o sprawcę zbrodni, dość, że coś takiego właśnie odczuwałam podczas lektury kryminałów Hakana Nessera.
No, oczywiście, wielbię Verę, tak, o tym już wspominałam. I to nie raz 🙂
Tak czy inaczej pomimo tego braku sympatii i wczuwania się w sytuację bohaterów, autorka tworzy bardzo interesujące tło wydarzeń wraz z ciekawą galerią postaci biorących udział w wydarzeniach.
Rzecz dzieje się na angielskiej prowincji. A prowincja ta aczkolwiek na pewno nie nudna to zdecydowanie nie stała nawet obok określenia „sielska”. Nie mówię już o samych zbrodniach, które będzie musiała rozwiązać Vera wraz ze swoim pomocnikiem Joe Ashworthem. Mam na myśli to wszystko co przykryte pierzynką lukierku i słodu wyłazi nieopatrznie co chwila i trzeba to klepnąć łyżką, żeby całą ta gorycz i niesmak ludzkich przywar i grzeszków aby przypadkiem nie popsuł widoku i smaku naszej niby to słodziutkiej prowincji.
Tu tak naprawdę każdy ma coś do ukrycia i każdy zmaga się z własnym grzechem, problemem, tajemnicami z przeszłości czy z teraźniejszości.
Trzy kobiety spotykają się w chacie na wzgórzach.
Rachael, Anne i Grace jednak nie spotykają się w tej chacie towarzysko a w pracy. Mają za zadanie zrobienie badań nad naturalnym zasobem okolicy gdyż inwestorzy planują zbudowanie tam kopalni.
Trzy kobiety, z których żadna wzajemnie nie darzy się sympatią a mimo to muszą spędzić ze sobą dłuższy czas i jakoś egzystować.
Przyjaciółka Rachael pewnego popołudnia popełnia samobójstwo i od tego właściwie rozpoczyna się cała akcja książki. Od tej pory tropy będą się plątać,wątki i postaci- łączyć, wyjdą poszczególne sprawy z przeszłości. Ale to z czasem. Na samym początku poznajemy wiele jako czytelnik. Potem zaś, gdy na scenę wchodzi inspektor Vera Stanhope (a jest to istne Wejście Smoka ! 🙂 ) zaczynamy powoli wraz z nią samą, dowiadywać się więcej a przede wszystkim poznawać to w jaki sposób niektóre sprawy i wydarzenia z przeszłości łączą się ze sobą i mają wpływ na teraźniejszość.
Mnie się ta książka bardzo podobała. Otrzymałam nie tylko dobry kryminał ale super interesujący opis postaci, taki fajny klimat prowincji brytyjskiej z jej celebrowaniem popołudniowej herbatki, trochę jak z książek Agathy Christie.
Nie muszę dodawać, że wciągnęłam się w cykl i teraz zamierzam kontynuować swoją znajomość z Verą Stanhope.
Tym, którzy nie czytali, polecam!
Moja ocena 5.5 / 6.
