„Może (morze) wróci”. Bartek Sabela

Wydana w Wydawnictwie Bezdroża. Kraków (2013). Ebook.

Książkę otrzymałam w prezencie i właściwie pojęcia nie mam, co powodowało, że te trzy lata książka przeczekała na czytniku.
A szkoda, bo warto ją przeczytać.
„Może (morze) wróci” to taka trochę nietypowa książka podróżnicza, okraszona fotografiami i rysunkami autora. Nietypowa bo ja napisałabym o niej, że jest to trochę książka ekologiczna. Albowiem opisuje sytuację po jednej z większych katastrof ekologicznych jakie miały miejsce w Uzbekistanie. Gdzie ingerencja w naturę spowodowała to, że istniejące Jezioro zwane często Morzem Aralskim, właściwie niemal zniknęło a na pewno ekologicznie można powiedzieć, że nie istnieje.

Bartek Sabela odwiedził Uzbekistan i odbył po tym przedziwnym a przynajmniej oryginalnym państwie podróż nieco nietypową. Nietypową bo właśnie była to podróż „ku” wodzie, w której istnienie zaingerowano całkowicie bezmyślnie i bezsensownie, tworząc imperium produkcji bawełny. Ale przy okazji czyniąc niewiarygodne szkody. To za czasów ZSRR ale i teraz pomimo projektów i nawoływań aby przywrócić Jezioro Aralskie, sprawa praktycznie jest zakończona i przegrana. 

Ta książka to książka podróżnicza ale jak mówię, z silną nutą dbałości o naturę i lęk przed ingerencją ignorantów w sprawy tak ważne jak natura.
Jakie poniesiemy tego konsekwencje my wszyscy?

Oprócz opisów historii związanych z jeziorem – morzem, autor opisuje swoją podróż po Uzbekistanie, w którym spotyka zawsze serdecznych mu ludzi, którzy oferują swoją pomoc nie chcąc nic w zamian.

Bardzo ciekawa książka, która jednak pozostawia czytelnika w zadumie i niepokoju dotyczącym przyszłości naszej planety.
Moja ocena to 5 / 6. 

Dodam jeszcze informacje ze strony Wydawcy, a mianowicie książka ta została nagrodzona Bursztynowym Motylem dla Najlepszej Książki Podróżniczej 2013 roku oraz Nagrodą Magellana dla Najlepszej Książki Reportażowej 2013 roku. 

Love Actually …

…czyli nadszedł czas gdy odpalamy film, który znamy chyba na pamięć. I? Co z tego? Kto bogatemu ( chciałoby się :P) zabroni? 

Uwielbiamy ten film. Właściwie nie umiałabym powiedzieć, który wątek nie podoba mi się bo tak naprawdę każdy mnie wzrusza, bawi, martwi. Bo płaczę nad małżeństwem Karen, martwię się i denerwuję decyzją Sary (to ta od brata) . Mam wielki sentyment do wątku „lizbońskiego” i za każdym razem chichram się nieprzytomnie jak ulicami i schodami Lizbony Jamie Bennett wędruje (a wraz z nim połowa mieszkańców miasta 😉 ) w kierunku knajpki, w której pracuje Aurelia (siostra Aurelii rządzi :)).

Ale lubię też wątek menadżera oryginalnego muzyka, zaśmiewam się nad Colinem lecącym do USA na podbój 🙂 

Wzrusza mnie miłość ojczyma do małego Sama i uważam za jedną z bardziej ładnych scen tę z „performancem” kartkowym jaki organizuje nieszczęśliwie zakochany w Juliet Mark, przyjaciel mężą Juliet.
Jest jeszcze Natalie z nieco niewyparzonym językiem 🙂  no i parka, która poznała się na castingu do nieco, hmmm, oryginalnej roboty 😛

Wiem, że nie będę oryginalna bo napisano o tym filmie wiele, ale ujmuje mnie wątek pokazania miłości w różnych jej aspektach i ujęciach. Jedną z moich ulubionych scen jest ta rozpoczynająca i kończąca film (spinająca klamrą całość) czyli scena powitania na lotnisku. Nie wiem, zagrane to czy nie ale faktycznie przecież w takich miejscach , a zwłaszcza przed Świętami, widać najbardziej to, że ludzie cieszą się na bycie razem, ze sobą, i to, że miłość , przyjaźń (a to podobno odmiana miłości przecież) to uczucia, które potrafią uskrzydlić …