Szczęśliwego Nowego Roku 2017

Odchodzący rok nie zapisze się dobrze w mojej pamięci a jego końcówka to już w ogóle. 
Rezultatem naszych perypetii zdrowotnych jest to, że praktycznie chorujemy wszyscy , a teraz Jaś co mnie martwi bardzo bo wiem jak my się przechorowaliśmy i bardzo się tym zamartwiam i denerwuję…

Proszę, życzcie nam przede wszystkim dużo, dużo Zdrowia bo to jest to, czego teraz wszyscy bardzo potrzebujemy.

Ja ze swojej strony również Życzę sobie i Wam aby Nowy Rok 2017 był przede wszystkim pełen Zdrowia, Szczęścia i Radości. SPOKOJU. Powtórzę , SPOKOJU. Samych dobrych wydarzeń i jak najmniej zmartwień. 

„Projekt : Prawda”. Mariusz Szczygieł. Stanisław Stanuch

Wydana w Wydawnictwie Dowody na Istnienie. Warszawa (2016). Ebook.

To oryginalna książka bowiem oprócz felietonów Mariusza Szczygła zawiera powieść Stanisława Stanucha „Portret z pamięci”. Do czytelnika należy decyzja czy przeczyta całość. Niestety, ja od razu się przyznam, że mnie powieść Stanisława Stanucha nie zachwyciła aż tak jak Mariusza Szczygła. I czytałam jedynie reportaże autorstwa pana Mariusza. Dotyczące „prawdy”. 
Każdy z nas nosi w sobie swoje prawdy. Tak to już jest. I Mariusz Szczygieł słucha innych ludzi i zbiera, kolekcjonuje te prawdy, jakby chciał je nanizać na sznurek pamięci aby się nie zgubiły.
Trudno jest napisać coś więcej na temat takiej książki bo i prawdy tam różne.
Mnie najbardziej spodobała się „Prawda stówy” do tego stopnia, że opowiedziałam ją P. i pokazałam zdjęcia aktora Lecha Dyblika, który tą prawdą z Mariuszem Szczygłem się podzielił. Ale nie tylko ta. Praktycznie każda Prawda, do której najpierw dochodzimy poznając jakąś konkretną historię, jest interesująca.  
Bardzo to fajny pomysł i taki, przy którym człowiek od razu zastanawia się nad tym, jakie są jego prawdy czy prawda.
Moja ocena to 5.5 / 6. 

książka…

…, na które się zawiodłam, to „Zabij mnie znów” Abbott. Pierwsza jej, czyli „Obce dziecko” podobało mi się, kontynuacja również a tu niekoniecznie. To, co nie drażni mnie jedynie przy książkach Lee Childa i Charlotte Link czyli pewna powtarzalność schematów (piszą właściwie tę samą opowieść z innymi bohaterami a w przypadku Lee Childa z tym samym, tylko w innych krajobrazach i z innymi paniami wokół Jacka Reachera)  tu mnie irytowało. Nie wrócę już do pisania pani Rachel Abbott, chyba, że dostanę w prezencie, to może wtedy. Na razie, zdecydowanie odpuszczam.
Za to teraz wzięłam się za coś, co mnie zachwyca czyli za „Projekt : Prawda” Mariusza Szczygła i jestem zachwycona.

 

Jeszcze raz Zdrowych i Radosnych Świąt…

…życzę sobie (a co?) i Wam. 

Nasza Wigilia była bardzo udana.
Z racji tego, że chorujemy i ja i P. , Wigilia odbyła się u nas. Obie Mamy wystąpiły w roli zaopatrzeniowców. My oczywiście też coś mieliśmy. Ja ucieszona, bo w tym roku mój kompot z suszu został wypity co do kropelki, w przeciwieństwie do tego z zeszłego roku, który jakoś nie cieszył się powodzeniem. Może fakt dodania przeze mnie w tym roku gruszek zmienił mu smak (w zeszłym roku chciałam zostać jedynie przy kompocie ze śliwek).

Czas spędzony z Rodzicami i Dziadkami był bardzo przyjemny, taki jak powinien być właśnie świąteczny czas. Zero polityki, zero rozmów o kimś, o kim się nie chce rozmawiać. Jaś szalał z babciami, przy czym mamę P. eksploatował na całego. Ma kobieta krzepę!

Naprawdę było przyjemnie.
Wciąż mówię, że najważniejsze w tych Świętach (oprócz warstwy religijnej) jest to aby móc spędzić ten wspólny czas z najbliższymi…

Mikołaj sprawił wszystkim przyjemności i obdarował miłymi podarunkami 🙂

Dostałam jedną książkę, trochę więcej się spodziewałam ale podobno jednej książki, którą zamawiałam sobie, nie dało się zamówić. Nie odpuszczę i sama ją sobie zamówię 🙂 Jak się uda, oczywiście. 

Wesołych Świąt !

Życzenia Świąteczne 2016

Ponieważ jestem złożona chorobą, życzę zarówno sobie jak i Wam Zdrowych, Radosnych i Spokojnych Świąt Bożego Narodzenia.

Niech ten czas będzie dobry i miły i co piszę bardzo często w różnych miejscach , spokojny. Za oknem niepokój. Ponieważ dla mnie te Święta są istotne ze względu na aspekt duchowy, dumałam ostatnio nad tym , że tak jak wtedy Jezus narodził się w niespokojnych czasach, tak teraz obchodzę tę rocznicę w czasach również niespokojnych…Za dużo zamieszania czyni człowiek , za wiele zła i wojen chce wywołać…Oby więc spokój nam towarzyszył w tym czasie, co przecież wcale nie musi oznaczać, że czas ten będzie nudny czy smutny. Po prostu, niech nie dzieje się nic złego…

Tym, którzy tak jak ja, wierzą, życzę owoców duchowych i wzrostu wiary.
Tym, którzy nie, aby po prostu mieli dobry, spokojny czas i odpoczynek w gronie czy to rodziny czy przyjaciół.

Ja sobie i moim bliskim życzę abyśmy byli zdrowi i abyśmy za rok spotkali się w takim samym gronie… Bo z biegiem lat wiem, że tak naprawdę to to właśnie jest to, czego powinniśmy życzyć sobie rokrocznie przy świątecznym stole.

 

W Wigilię pomyślę o Was i podzielę się „wirtualnym” Opłatkiem…  

książkowe podsumowanie…

…mijającego już niebawem , roku. Jak dotąd przeczytałam 101 książek. Czyli bardzo dobrze.

W tym roku lektury były udane ale muszę powiedzieć, że nie było tak wielu ogromnych zachwytów jak w poprzednim roku.

Na pewno, to podkreślam, styczeń i luty, należeć będą do Eleny Ferrante. To nazwisko a raczej jej książki, stanowić będą moje prywatne „odkrycie”. I bardzo je polecam. Dlaczego? Bo pokazały prozę mocną, dosadną, prawdziwą, mięsistą. I widać, że zdecydowanie opartą na prawdziwych wydarzeniach i życiu autorki.

Ten rok to również mój zachwyt nad prozą czeską. Odkrywam ją dla siebie i będę dalej to robić bo z tego , co widzę, jedynie jedna z czeskich książek, czytanych w tym roku (a jest nią „Świnki morskie” Ludvika Vaculika) niezbyt mi się podobała.
Na kolana rzuciła mnie ze śmiechu dwuczęściowa opowieść autorstwa Evzena Bocka o ostatniej arystokratce czyli „Ostatnia arystokratka” i „Arystokratka w ukropie”. Jeśli miałabym komuś polecić coś baaardzo śmiesznego, co na pewno poprawi nastrój to zdecydowanie są to takie właśnie książki.
No a z niekoniecznie wesołych ale na pewno dobrych, skończona przeze mnie niedawno książka „Podróżowanie z Beniaminem” Martina Vopenki.

Nie zawiódł mnie tym razem Lee Child i opowieść o Jacku Reacherze „Zmuś mnie”. Jeśli już jestem przy sensacji to na plus zdecydowanie tym razem Marty Guzowskiej „Chciwość”. Świetna książka, bardzo dobry kawałek sensacji archeologicznej 🙂 Zdecydowanie tak. 

Kryminałów czytałam zdecydowanie mniej niż do tej pory ale odkryciem są dla mnie książki Kate Atkinson, które czytałam jedna po drugiej, cały cykl o detektywie Jacksonie Brodiem.

Jak również odkryciem było dla mnie nazwisko Francuza , Michela Bussi i jego kryminały.
Powróciłam też w tym roku do Donny Leon i ufff, po jej „Kwestiach wiary”, przez które nie udało mi się przebrnąć, zdecydowanie dobrze czytało się „Zachłanność”,  „Po nitce do kłębka” i „Złote jajo”. 

Proza, która bardzo mi się spodobała to dwie przeczytane książki autorstwa Niny George czyli Księżyc nad Bretanią” i „Lawendowy pokój”. 

Bardzo mi się podobała książka, opis podróży matki i córki czyli „Podróże z owocem granatu” Sue Monk Kidd i Ann Kidd Taylor. 

Przyjemnym zaskoczeniem było inne nazwisko z Francji a mianowicie Barbara Constantine i jej „I jeszcze Paulette”.

Wstrząsnął mną reportaż Katarzyny Boni „Ganbare! Warsztaty umierania” czyli krajobraz, nie , nie po bitwie ale po katastrofie ekologicznej w Japonii. Krajobraz zarówno ten fizyczny jak i ludzkich dusz i zamieszania jakie się tam wydarzyło. 

Thriller ? który bardzo mi się spodobał, to „Ktoś we mnie”Sary Waters. Bardzo mi się ta książka podobała. 

Z książek o miejscach, o podróżach, o innych stronach ,to podobały mi się opowieści Ilony Wiśniewskiej „Hen. Na północy Norwegii” i o emigrantach z Polski książka czyli Malwiny Wrotniak „Tam mieszkam. Życie Polaków za granicą”.

Podobnie jak prozy czeskiej czytam za mało prozy ogólnie nazwę to, Wschodu. I oto postanowienie aby czytać jej nieco więcej. A postanowienie za sprawą ładnych opowiadań autorstwa Han Malsuk „Filiżanka herbaty. Wybór nowel”. Wczoraj była pyszna promocja na ebooki Wydawnictwa Dialog i nabyłam drugi zbiór opowiadań tej autorki. 

Świetnym pomysłem był powrót do Muminków, pisałam o tym już kilkakrotnie więc nie będę się powtarzać, powiem tylko, że to bardzo mądre książki i zaskakująco nie tylko dla dzieci.

No i na koniec, w klimacie około Bożo Narodzeniowym, zbiór opowiadań czterech autorek, wydany pod tytułem zaczerpniętym od pierwszego w zbiorze czyli „Magia Bożego Narodzenia.

Nie było źle ale trochę mi żal, że taki arcyzachwyt książkowy wystąpił głównie w pierwszej połowie roku (Ferrante i Bocek). Może w przyszłym roku te zachwyty wystąpią i częściej i może bardziej równomiernie. 

 

 

„Podróżowanie z Beniaminem”. Martin Vopenka

Wydana w Wydawnictwie Dowody na Istnienie. Warszawa (2016). Ebook.

Przełożyła Elżbieta Zimna.
Tytuł oryginału „Moje cesta do ztracena. Putovani s Benjaminem”.

Książka ta została wydana w serii Stehlik i była bardzo polecana przez pana Mariusza Szczygła a ponieważ wiem, że jak On coś poleca to…można brać w ciemno więc sięgnęłam chętnie po tę książkę. Na początku jednak mnie przystopowało. Bo zaczyna się bardzo smutno i szczerze mówiąc nastrój smutku towarzyszył mi do praktycznie ostatnich kart książki. 
Chyba nie ma osoby, która stając się rodzicem nie włączyła sobie automatycznej myśli, obawy pod tytułem „co się stanie z moim dzieckiem, dziećmi, jeśliby mnie zabrakło?”. A „Podróżowanie z Beniaminem” opowiada o ośmiolatku, który nagle traci mamę. Jego mama zbyt mocno lubiła smutek jak czasem wyraża się o o zmarłej żonie narrator, Dawid. Czy nie jest to zbyt krzywdzące dla osoby w depresji, która najwyraźniej albo nie potrafiła wysłać odpowiednich sygnałów, że nie radzi sobie z własną depresją albo nie miała wokół siebie wystarczającego wsparcia? Myślę, że trochę tak.
Tak czy inaczej, narratora poznajemy w punkcie zwrotnym jego życia, gdy zostaje wdowcem i oto młody mężczyzna zostaje z ośmioletnim synem. I staje się dla niego „wszystkim” i „całym światem”.

I właśnie w tym momencie życia przychodzi ojcu do głowy myśl, która stanie się przyczynkiem do tytułowego podróżowania. Pielgrzymki ojca z synem. Podróży w bliżej nieokreślone „Nieznane”. 
Czy muszę dodawać, że na samo hasło syn jest zainteresowany?
I oto nastają wakacje i Dawid wraz  z Beniaminem stają na progu swej wielkiej i niezapomnianej dla ojca (dla syna chyba paradoksalnie mniej) podróży.
Początkowo jest dość „normalnie”, Austria i jej góry, potem dość długi pobyt w Grecji, gdzie ojciec z synem spędzają czas głównie na plażowaniu.
Ale również trzeba pamiętać, że podróż ta ma służyć zbudowaniu więzi między tymi dwoma do tej pory nie tak sobie bliskimi ojcem i synem.
Chciałabym coś więcej napisać o pewnym liście ale wydaje mi się, że poniekąd byłoby to lekkim spoilerowaniem. W każdym razie, to co istotne dla mnie w tej książce to fakt, że to, co dla mnie, rodzica, matki odgrywa wielką rolę, niekoniecznie musi aż w takim stopniu być istotnym dla mojego dziecka. Warto o tym pamiętać, że dziecko jest jednostką odrębną, z własnymi oczekiwaniami, odczuciami i nic na siłę a na pewno nie narzucajmy mu swoich oczekiwań w stosunku do tego jak na coś ma reagować.

To bardzo prawdziwa książka o tym jak dorosły postrzega dziecko i jak , z perspektywy czasu, dorosłe już dziecko postrzega dorosłego. I jakie ma wspomnienia z własnego „bycia dzieckiem”. To również bardzo prawdziwa książka bo nie lukruje, pokazuje emocje dorosłego i jego uczucia takie jakimi one są. 

Tak naprawdę na pewno nie musi się stać w takiej relacji rodzicielsko dziecięcej nic aż tak dramatycznego jak to, co spotkało bohaterów tej opowieści. Taka podróż umożliwiająca zaciśnięcie więzi możliwa jest przecież w nieco mniej smutnych okolicznościach.

 Moja ocena 5.5 / 6

 

jeśli ktoś…

…ma ochotę na odrobinę pokrzepienia a dodatkowo poczytać książkę z motywem Świąt Bożego Narodzenia w tle, to „Biuro przesyłek niedoręczonych” Nataszy Sochy doskonale spełni te warunki.
Sięgnęłam po nią właśnie ze względu na motyw Świąt , ponieważ autorki nie znałam, a że trafiła się promocja na ebook więc skorzystałam. I nie żałuję. Książka nie sili się na bycie niczym innym niż jest. A jest ładną, ciepłą opowieścią dodającą otuchy.
I , co fajne, mimo, że opowiada o miłości, to nie jest to miłość młodzieży 🙂
Taka to trochę opowieść o polskiej Amelii (z tego filmu, który to jest jednym z moich ulubionych).
Zuzanna pracuje w biurze przesyłek niedoręczonych i natrafia na listy pisane od prawie czterdziestu lat przez dwie rozdzielone przez los osoby.
No a dalej, to…już sami możecie przeczytać.
Ładna, ciepła jak już mówiłam, opowieść i z dobrym zakończeniem. A także jednym zaskakującym rozwiązaniem co do jednej z postaci. 
Moja ocena to 5 / 6. 

„Może (morze) wróci”. Bartek Sabela

Wydana w Wydawnictwie Bezdroża. Kraków (2013). Ebook.

Książkę otrzymałam w prezencie i właściwie pojęcia nie mam, co powodowało, że te trzy lata książka przeczekała na czytniku.
A szkoda, bo warto ją przeczytać.
„Może (morze) wróci” to taka trochę nietypowa książka podróżnicza, okraszona fotografiami i rysunkami autora. Nietypowa bo ja napisałabym o niej, że jest to trochę książka ekologiczna. Albowiem opisuje sytuację po jednej z większych katastrof ekologicznych jakie miały miejsce w Uzbekistanie. Gdzie ingerencja w naturę spowodowała to, że istniejące Jezioro zwane często Morzem Aralskim, właściwie niemal zniknęło a na pewno ekologicznie można powiedzieć, że nie istnieje.

Bartek Sabela odwiedził Uzbekistan i odbył po tym przedziwnym a przynajmniej oryginalnym państwie podróż nieco nietypową. Nietypową bo właśnie była to podróż „ku” wodzie, w której istnienie zaingerowano całkowicie bezmyślnie i bezsensownie, tworząc imperium produkcji bawełny. Ale przy okazji czyniąc niewiarygodne szkody. To za czasów ZSRR ale i teraz pomimo projektów i nawoływań aby przywrócić Jezioro Aralskie, sprawa praktycznie jest zakończona i przegrana. 

Ta książka to książka podróżnicza ale jak mówię, z silną nutą dbałości o naturę i lęk przed ingerencją ignorantów w sprawy tak ważne jak natura.
Jakie poniesiemy tego konsekwencje my wszyscy?

Oprócz opisów historii związanych z jeziorem – morzem, autor opisuje swoją podróż po Uzbekistanie, w którym spotyka zawsze serdecznych mu ludzi, którzy oferują swoją pomoc nie chcąc nic w zamian.

Bardzo ciekawa książka, która jednak pozostawia czytelnika w zadumie i niepokoju dotyczącym przyszłości naszej planety.
Moja ocena to 5 / 6. 

Dodam jeszcze informacje ze strony Wydawcy, a mianowicie książka ta została nagrodzona Bursztynowym Motylem dla Najlepszej Książki Podróżniczej 2013 roku oraz Nagrodą Magellana dla Najlepszej Książki Reportażowej 2013 roku. 

Love Actually …

…czyli nadszedł czas gdy odpalamy film, który znamy chyba na pamięć. I? Co z tego? Kto bogatemu ( chciałoby się :P) zabroni? 

Uwielbiamy ten film. Właściwie nie umiałabym powiedzieć, który wątek nie podoba mi się bo tak naprawdę każdy mnie wzrusza, bawi, martwi. Bo płaczę nad małżeństwem Karen, martwię się i denerwuję decyzją Sary (to ta od brata) . Mam wielki sentyment do wątku „lizbońskiego” i za każdym razem chichram się nieprzytomnie jak ulicami i schodami Lizbony Jamie Bennett wędruje (a wraz z nim połowa mieszkańców miasta 😉 ) w kierunku knajpki, w której pracuje Aurelia (siostra Aurelii rządzi :)).

Ale lubię też wątek menadżera oryginalnego muzyka, zaśmiewam się nad Colinem lecącym do USA na podbój 🙂 

Wzrusza mnie miłość ojczyma do małego Sama i uważam za jedną z bardziej ładnych scen tę z „performancem” kartkowym jaki organizuje nieszczęśliwie zakochany w Juliet Mark, przyjaciel mężą Juliet.
Jest jeszcze Natalie z nieco niewyparzonym językiem 🙂  no i parka, która poznała się na castingu do nieco, hmmm, oryginalnej roboty 😛

Wiem, że nie będę oryginalna bo napisano o tym filmie wiele, ale ujmuje mnie wątek pokazania miłości w różnych jej aspektach i ujęciach. Jedną z moich ulubionych scen jest ta rozpoczynająca i kończąca film (spinająca klamrą całość) czyli scena powitania na lotnisku. Nie wiem, zagrane to czy nie ale faktycznie przecież w takich miejscach , a zwłaszcza przed Świętami, widać najbardziej to, że ludzie cieszą się na bycie razem, ze sobą, i to, że miłość , przyjaźń (a to podobno odmiana miłości przecież) to uczucia, które potrafią uskrzydlić …