…takie…

…”święto”, którego dziś nigdy nie chciałabym „dobrowolnie” obchodzić.
Dzień Dziecka Utraconego.
Mam w sercu i w pamięci nie tylko naszą Emilkę ale i wszystkie te Dzieci, które przedwcześnie odeszły. I Was, Rodziców, którzy na swój sposób tą tragedią zostali naznaczeni i osieroceni i których część serca wraz z tą niepotrzebną śmiercią umarła również.  

Ostatnio znów spotkałam się z krytyką przeżywania przez kogoś jego żałoby po stracie dziecka. Sądzę, że rodzicom osieroconym ( i nie tylko, uważam, że po prostu osobom w żałobie) ostatnie czego potrzeba to mądrzenia się osób postronnych w sprawie przeżywania ich straty. 

„Świnki morskie”.

Wydana w Wydawnictwie Stara Szkoła. Wołów (2016). Ebook.

Przełożył Mirosław Śmigielski. 
Tytuł oryginalny Morčata

 

Może faktycznie przestałam rozumieć literaturę i to, co z nią albo około niej , związane. 
Skończyłam czytać „Świnki morskie”, książkę autorstwa Ludvika Vaculika.
I mimo, że mam świadomość, że to książka powstała jeszcze w czasach Czechosłowacji i panującego w tamtym tworze systemu. I mimo, że mam świadomość,że miała to być literatura, która jest swoistą metaforą czasów, w których przyszło żyć autorowi, to jakoś do mnie nie trafiło. Miałam nadzieję na czeski humor, w sumie nie wiem czemu zakładam, że jak Czech autor to mam się śmiać. Owszem, żeby nie było, że nie to pośmiałam się kilka razy. Ale w chwili, gdy książka zmienia się w zapis doświadczeń narratora związanych z posiadanymi przez niego świnkami morskimi i przeprowadzanymi na owych świnkach morskich, zaczęłam przeskakiwać zdania i marzyłam o tym aby już skończyć.
Po raz pierwszy nie wiem do końca, co mam myśleć o książce. Wiem, że jest to dobra literatura, i nawet rozumiem klucz, który w niej został przedstawiony, krytyka systemu komunistycznego pod płaszczykiem niewinnej (czy aby na pewno?) opowieści o świnkach morskich ale…nie, niestety, nie trafiło do mnie. 
Może nie czas, może po prostu nie moje klimaty ? (Nie jest przecież powiedziane, że musi tak być).

Pracujący w Banku Narodowym narrator posiadający żonę i dwóch synów, pewnego dnia, pod wpływem opowieści kolegi z pracy, który ma w domu świnki morskie, postanawia jedną nabyć w prezencie dziecku.
I tak zaczyna się ta opowieść.
Do mnie jak pisałam, nie za bardzo trafiła, ja się bardziej zmęczyłam czytając ją niż miałam z tego przyjemność.
Moja ocena 3 / 6. 

tegoroczna Literacka Nagroda Nobla…

…została chyba przyznana na zasadzie „tylu kandydatów i kandydatek, to weźmy nominujmy Boba Dylana”. Przykro mi to stwierdzić ale naprawdę nie rozumiem takiego wyboru. Według mnie to trochę krzywdzące dla samej nagrody. Nie wiem, być może Szwedzka Akademia kierowała się potrzebą odświeżenia spojrzenia na nominacje do tej akurat nagrody. Ale być może nie znam się, nie rozumiem i w ogóle jestem ignorantem, nie wiem.

Swoją drogą , czy to nie dziwny zbieg okoliczności, że tak oryginalny wybór kandydata do Nagrody Literackiej Nobla miał miejsce w dniu, gdy zmarł Dario Fo czyli Noblista z roku 1997?

Co sądzicie na temat tego, że w tym roku Literacki Nobel powędrował do Boba Dylana?

„Hen. Na północy Norwegii”. Ilona Wiśniewska.

Wydana w Wydawnictwie Czarne. Wołowiec (2016). Ebook.

Czytają tę książkę zaglądałam sporo razy do internetu wyszukując tych czy innych informacji. Chyba do tej pory nie zdarzyło mi się to albo jeśli , to nie w takim natężeniu. 

Jest to zupełnie inna książka, niż poprzednia książka autorki pod tytułem „Białe. Zimna wyspa Spitsbergen”. I myślę, że to dobrze.
Tym razem autorka skupia się bardzo na problemie norwegizacji na siłę, która dotykała Saamów. Najstarszych i rdzennych mieszkańców północnej części Norwegii (także i Szwecji czy Finlandii jak wyczytałam na stronie Norwegofil.pl

W tej książce o tym niechlubnym procesie jest więc mowa i o tym do czego to wszystko prowadziło. Można sobie podczas lektury tej książki zadawać sporo pytań. Na temat własnej tożsamości kulturowej. I na temat tego jak bardzo jest się gotów ją chronić, bronić czy też może łatwo jest się jej wyrzec?
Pytania te zadaje sobie sam czytelnik bo autorka szczęśliwie nie bawi się w wydającą odpowiedzi mędrca.
Przy tej okazji na przykład poznałam nazwisko wokalistki z Norwegii, właśnie Saamki czyli Mari Boine. Zapewne niektórzy z Was ją znają. Ja nie znałam. Wczoraj pierwszy raz wysłuchałam jej śpiewu i muszę powiedzieć, że faktycznie śpiewa wspaniale.

Mnie zaskoczył ten fragment historii Norwegii, ale w sumie mnie mógł , bo Norweżką nie jestem, natomiast z książki wiem, że jest on poznawany przez samych Norwegów również od niedawna.
Warto jest według mnie sięgnąć po tę książkę. Jest w niej również sporo fotografii i po prostu opisu ludzkich losów, życia w niełatwych geograficznie a i polityczno społecznie, warunkach.
Bardzo to ciekawe i naprawdę polecam.
Ilona Wiśniewska jest ciekawa świata i ludzi, ale również chyba potrafi z nimi nawiązać łatwy kontakt, co dla reportażystki jest oczywistą zaletą. Mam wrażenie, że jest „uparta” ale w takim pozytywnym aspekcie, to znaczy pracuje nad tym aby z kimś jednak udało się jej porozmawiać.  

„Hen” została niedawno nominowana do Nagrody im. Beaty Pawlak. Kibicuję , oczywiście.

Moja ocena to 5 / 6