„Mężczyźni bez kobiet”. Haruki Murakami.

Wydana w Wydawnictwie MUZA. Warszawa (2015). Ebook.

Tłumaczyła Anna Zielińska-Elliott. Tytuł oryginału 女のいない男たち

Złamałam na chwilę polskie panowanie lekturowe i przeczytałam zbiór siedmiu opowiadań Haruki Murakamiego. Ci, którzy wystarczająco długo czytają mój blog wiedzą, że Murakami jest jednym z moich ulubionych autorów więc logicznym jest, że jak tylko pojawia się coś nowego jego autorstwa, czytam to.

Nie mam też nic do formy literackiej jaką są opowiadania (a wiem, że sporo osób nie przepada za opowiadaniami). 

Jedno z opowiadań znałam wcześniej z Magazynu „Książki”, więc wydawało mi się, że jakąś zapowiedź tego, co mnie czeka, już mam. Ale nie. Każde z opowiadań jest na swój sposób inne i ma swój własny styl, klimat, co mnie mocno ucieszyło bo sprawiło, że praktycznie każde z nich pamiętam bo zrobiło na mnie inne wrażenie.

Z różnych przyczyn chyba największe wrażenie zrobiło na mnie opowiadanie pierwsze , otwierające zbiór, czyli „Drive My Car” i ostatnie tytułowe „Mężczyźni bez kobiet”. Bowiem to, co łączy bohaterów wszystkich opowiadań jest właśnie ta tytułowa „bezkobietowość”…W rozmaitych ujęciach i aspektach.

Jedno z opowiadań, „Yesterday” jest specyficzne. O nim we wstępie do książki pisze tłumaczka wyjaśniając zabieg tłumacza, który zastosowała w tym opowiadaniu. Myślę, że to opowiadanie, o którym w gronie tłumaczy rozmawia się i rozmawiać będzie. Bowiem zastosowano tam gwarę poznańską. Więcej nie piszę, ci, którzy będą czytać książkę, dowiedzą się o co chodzi.

Murakami nie zaskakuje może niczym nowym. Pojawia się sporo znanych nam motywów czy miejsc, o których mowa w poprzednich jego książkach. Dla stałych i wiernych czytelników stanowi jednak przytulną przystań, wyspę specyficznego stylu i aurę, która według mnie jest mocno rozpoznawalna. I dla mnie na plus, że jak zawsze niektóre myśli, refleksje wydają się jakby pochodzić z mojej własnej głowy.

Moja ocena to 5.5 / 6.