Wydana w Wydawnictwie Prószyński i S-ka. Warszawa (2013). Ebook.
Przełożyła Magdalena Moltzan-Małkowska.
Tytuł oryginału The Storyteller.
Szkoda, że ktoś (nigdy nie wiem, kto odpowiada za tę część wydania książki) postanowił zmienić tytuł, który nie dość, że o wiele ładniejszy od zaproponowanego polskiego, to dodatkowo o wiele trafniej oddaje to, o co między innymi chodzi w książce.
O opowiadanie historii. Tych wymyślonych, które pozwoliły być może przeżyć jednej z bohaterek piekło na ziemi i tych prawdziwych snutych w celu ni to oczyszczenia się z grzechu ni to by samemu się albo rozgrzeszyć albo co najmniej nieco usprawiedliwić.
Jodi Picoult to jedna z moich ulubionych autorek. Która swego czasu nieco mi się „przejadła”. Dobrze jest zrobić przerwę od książek autorki, czy autora, których się lubi (podobnie zrobiłam w przypadku Charlotte Link, której książki nadrobiłam w zeszłym roku i początku tego). Zrobiłam sobie przerwę od książki Jodi Picoult, wróciłam do niej pod koniec zeszłego roku i wciągnęło mnie. Aczkolwiek, już myślałam, że „To, co zostało” pozostanie wśród tych, które co prawda rozpoczęte ale nigdy przeze mnie skończone nie zostaną. Ze względu na bardzo trudną i przygnębiającą tematykę, jaką jest Holocaust.
Już kilkakrotnie, opisując książki Picoult, pisałam o tym ale nic nie szkodzi przypomnieć fakt, że autorka ta zawsze jak ja to nazywam „dobrze odrabia lekcje” na dany temat. Widać ile własnego czasu i energii a na pewno również własnych emocji wkłada w to aby na dany temat napisać.
Nie ogranicza się do wiedzy szkolnej czy nawet tej możliwej do zdobycia w bibliotekach. Rusza do drugiego człowieka i poznaje go jak również jego doświadczenia. To wszystko plus naprawdę starannie wyszukane informacje dotyczące tematu, o którym jest dana jej książka, powoduje, że lektura jej książek staje się (przynajmniej dla mnie) zawsze czymś więcej niż tylko przeczytaniem książki. Skłania do refleksji, zwłaszcza, że autorka słynie z tego, że nie boi się poruszać trudnych tematów a mimo to uważam, że udaje się o nich pisać w niebanalny, nienachalny i niemoralizatorski sposób, bez nadmiernej ckliwości i sentymentalizmu.
Główna bohaterka, Sage Singer, jest samotniczką. Jakiś czas temu zmarła jej mama, z siostrami jej się nie układa. Dziewczyna nosi na twarzy bliznę, która stygmatyzuje na swój sposób nie tylko jej ciało ale przede wszystkim jej duszę. Sage nie czuje się godna wielu rzeczy, uczuć, wydarzeń, które przypadają w udziale tak wielu ludzi dookoła niej.
Ale to wszystko zmieni się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki gdy pewnego dnia z nietypową prośbą zwróci się do niej starszy pan mieszkający w tym samym, co ona miasteczku. Starszy pan jest naprawdę mocno leciwym, lubianym przez tak zwaną lokalną społeczność jegomościem. Skrywającym jednak przerażającą tajemnicę.
Zostanie z nią chcąc a raczej nie chcąc, skonfrontowana główna bohaterka.
I od tej pory poniekąd od niej samej zależeć będzie bardzo, bardzo wiele.
W tej książce, o której pisałam, że swego czasu zarzuciłam aby powrócić do lektury na nowo, Jodi Picoult po raz kolejny stawia przed czytelnikiem dużo pytań. Pytań, na które często nie ma łatwej odpowiedzi. A bywa, że nie ma jej w ogóle.
Czy zbrodniarze mogą zmienić się w dobrych uczynnych ludzi? Czy ktoś, kto kiedyś czyniło zło największego kalibru jest w stanie zmienić swoje życie i faktycznie czuć prawdziwy żal za swoje postępowanie? Co wstępuje w wydawałoby się zwykłych, szarych, spokojnych ludzi, co czyni z nich niemal z chwili na chwilę istne bestie?
Czy za zło, za które być może dany zbrodniarz nie odpowie na tym świecie mamy prawo my ich rozliczać i wymierzyć im sprawiedliwość? I czy takie postępowanie nie stawia nas w tym samym rzędzie, co owi oprawcy , zbrodniarze?
Pytań jest wiele, odpowiedzi pewnie również.
Jak napisałam powyżej, jest to jedna z najcięższych książek Jodi Picoult, do tego stopnia, że przerwałam na czas jakiś jej lekturę (co nie zmienia faktu, że cieszę się, że jednak do niej po przerwie powróciłam). Nie czytaj jej jeśli jesteś nastawiony na lekturę lekką, łatwą i przyjemną. To nie będzie czytadło przed snem czy w nudnawej , dłuższej podróży.
Niemniej jednak ci, którzy lubią książki tej autorki a nie czytali tej książki do tej pory nie powinni czuć się zawiedzeni. Należy jednak przygotować się na trudną, ciężką i przygnębiającą lekturę.
Moja ocena to 5 / 6.
Tak jakoś wyszło, że wpis ten powstał na dzień przed siedemdziesiątą rocznicą wyzwolenia Obozu Auschwitz – Birkenau.