„Kuklany las”. Anna Musiałowicz.

Wydana w Wydawnictwie Stara Szkoła. Wołów (Ebook).

Sięgnęłam po tę książkę nieznanej mi w sumie autorki z dwóch powodów. Po pierwsze, to to, co wydaje Stara Szkoła nie zawodzi mnie a po drugie, oczekiwałam horroru i w sumie takie coś zdecydowanie otrzymałam.
Dużo wokół tej książki opowieści i trochę według mnie dorabiania teorii i może i nie jest to takie złe ale powiem szczerze, to po prostu dobry horror. Co uważam za bardzo dobre, że właśnie coś co chyba jednak ma być książką grozy , horrorem, spełnia te oczekiwania. Mnie to nie przeszkadza. A oprócz tego możemy oczywiście zwrócić uwagę na to, co jest esencją tej książki jak na przykład podkreślenie niewiarygodnie silnej miłości matczynej.

Miłości tak silnej, że jest w stanie przenosić góry czy wpływać na cudze życie, na przyszłość.

Akcja książki rozpoczyna się od dnia, w którym przedszkolak, Maciek wybiera się z tatą Karolem do lasu. Maciuś na chwilę znika ojcu z oczu kiedy bawią się w straszenie i gonienie. Szybko jednak udaje się ojcu odnaleźć chłopca, śpiącego spokojnie przy jednym z drzew. Wydaje się więc, że wszystko jest dobrze a Karol może spokojnie ruszyć następnego dnia w długą służbową delegację.
Wyjeżdża a z synem zostawia jak zawsze, żonę, Martynę. A ta szybko orientuje się, że nic nie jest takie jak powinno być. Coś stało się z jej synkiem, który zachowuje się skrajnie inaczej niż zwykle. Jakby z lasu wraz z ojcem wróciło nie to samo dziecko, które parę godzin wcześniej wybrał się z tatą na męską wyprawę do lasu. Las. Miejsce, w którym stało się COŚ. W którym, jak się szybko okazuje, cały czas coś się dzieje. To miejsce, w które nie każdy powinien się wybierać. A CO konkretnie się stało, o tym dowiadujemy się z dalszych stron książki.

To książka, która już pisałam, że śmiało może być czytana na różne sposoby. Wciąż upieram się,że ja przede wszystkim zamierzałam odczytać „Kuklany las” jako horror i tak czytana jest jak najbardziej spełniająca warunki do dobrej książki grozy. Atmosfera narastającej grozy jest, chociaż nie ukrywam,że pewne elementy były dla mnie zbyt wiele razy powtarzane i przez to, nieco nużące.
Natomiast ciekawą warstwą jest ta na swój przewrotny sposób opowiadająca o sile miłości rodzicielskiej czy raczej matki do córki. To ciekawe bo czytałam ją tuż po książce z zupełnie innego gatunku jakim jest sensacja Lee Childa ale i tam motyw miłości rodzicielskiej i poświęcenia się zupełnego, oddania się dziecku, jest wyszczególniony. Niemniej jednak pozostanę przy swoim, ja „Kuklany las” postanawiam jednak odczytywać głównie jako książkę grozy i jako taka spełnia moje oczekiwania.

Na plus jest dla mnie posłowie, w którym pani Anna Musiałowicz pisze, dlaczego powstała ta książka i kto tak naprawdę zainspirował Ją do jej napisania a ma z tym wiele wspólnego Syn autorki. Warto słuchać co do nas mówią nasze dzieci bo nigdy nie wiemy czy jedno powiedziane przez nie zdanie, nie stanie się przypadkiem początkiem dobrej prozy.

Moja ocena to 5 / 6.

„Zgodnie z planem”. Lee Child.

 Wydana w Wydawnictwie Albatros. Warszawa (2020). Ebook.

Przełożył Jan Kraśko. 

Tytuł oryginalny Blue Moon.

Ogólnie jak na fankę postaci Jacka Reachera, który jak wiedzą ci, którzy czytają cykl sensacyjny o nim na pewno wiedzą, jest tym, który sprząta świat i pomaga ubogim i wdowom , „Zgodnie z planem” przeczytałam z niezłym opóźnieniem. 

Po pierwsze, oceniam ją bardzo dobrze a jak wiedzą fani, jest to ostatnia książka napisana przez Childa w tym cyklu. Obecnie z tego co się orientuję cykl przejął brat autora chociaż na najnowszej książce widnieją nazwiska zarówno Lee Childa jak i jego brata więc może to kooperacja? Niestety, nie wiem. 

W tej części cyklu Jack Reacher tradycyjnie trafia do „środka niczego” , tym razem miasta dość licznie zamieszkanego, w którym panuje ścisły podział na to, którą część miasta pilnuje mafia albańska a którą – ukraińska. 

Jack Reacher nie wybrałby się nigdy do tego miasta gdyby nie fakt, że widzi jak podróżujący wraz z nim autobusem starszy pan, który wiezie ze sobą znaczną gotówkę, najprawdopodobniej padnie za chwilę ofiarą napadu planowanego przez kolejnego podróżującego tym samym autobusem młodego mężczyznę. 
Jednak Jack Reacher to nasze serduszko na dłoni, pomagający jak wspomniałam tym, którym nie pomaga zbyt wielu a często o których wręcz zapomina „system”. I tym razem budzi się w nim sprzeciw przeciwko temu co widzi, że za chwilę ma szanse się wydarzyć. Tak więc ten niemający nigdy konkretnego planu podróży dawny oficer żandarmerii wojskowej, wysiada na tym samym przystanku, co starszy pan (w dalszej części dowiadujemy się, że jest to pan Shevick ) i … jak to on, nie daje stać się złu. 

A przy okazji, poznaje żonę starszego pana. I dowiaduje się, dlaczego starsi państwo wplątali się w skomplikowaną finansową intrygę. Rodzice często są w stanie zrobić wszystko dla swojego dziecka. 

Przy okazji pomocy państwu Shevick Reacher zajmuje się też sprzątaniem miasta. Takim może trochę innym niż dosłownie z szufelką czy odkurzaczem, oczywiście. Jak to z Reacherem bywa. Denerwuje go nieustająco ludzka złość, wyzysk człowieka przez człowieka a nadto brak opieki ze strony silniejszych nad słabszymi. Jednak jest on i wraz z paroma poznanymi w mieście osobami rozprawia się ze złem działającym w mieście. 

Podobała mi się ta część opowieści o Reacherze, za to, że nie pozostał po raz kolejny obojętny na ludzką krzywdę i zaoferował swoją tradycyjnie szybką i konkretną pomoc. 

Moja ocena to 5 /6.