„Czasami kłamię”. Alice Feeney.

Wydana w Wydawnictwie W.A.B. Warszawa (2017). Ebook.

Przełożyła Agnieszka Walulik.
Tytuł oryginału Sometimes I Lie.

Sięgnęłam po ten thriller starając się odsunąć na bok cudze opinie na temat tej książki, z którymi się spotkałam przed jej przeczytaniem.

Nie było łatwo ale postarałam się. I w efekcie stwierdzam z zadowoleniem, że mnie akurat ta książka się podobała. Owszem, nie jest to literatura jak ja to nazywam z uśmiechem, Noblowska ale też nie o to chodzi w sięgnięciu po thriller. Co ja lubię w tym gatunku ? Kiedy jest tajemnica, kiedy autor zwodzi mnie niemal z każdym zdaniem. Z każdym zdaniem nie ale co jakiś czas autorce a raczej narratorce udało się mnie zaskoczyć. 

Narratorką jest Amber Reynolds. Poznajemy ją w trudnym momencie, a mianowicie w szpitalu, w którym Amber leży w śpiączce. Czego jeszcze dowiadujemy się o tej kobiecie? Na początku niewiele. Tylko tego, że jest w śpiączce, że jej mąż już jej nie kocha. Acha, zapomniałabym o najważniejszym, Amber ze szczerością osób zapewne pod wpływem szoku i środków przeciwbólowych zdradza nam, że „czasami kłamie”. Ten zabieg brzmi trochę zbyt „na siłę” na samym początku jakby autorka chciała nas w ten sposób naszykować na treść książki ale w miarę lektury zaczynamy rozumieć, że to wyznanie narratorki ma sens. Bowiem jej opowieść jest dość zagmatwana i z pewnością ma się wrażenie, że Amber nie raz mija się z prawdą. 

Co więcej wiemy o leżącej w śpiączce kobiecie? To, że jest zamężna z Paulem , mieszka w Wielkiej Brytanii, ma siostrę Claire i pracuje w porannej audycji radiowej jako prezenterka. Prowadzi poranne rozmowy wraz z nielubianą współpracownicą Madeleine. 

Akcję książki poznajemy nielinearnie. Część opowieści znamy z narracji Amber na bieżąco, część z jej opowieści o tym, co wydarzyło się na tydzień przed jej trafieniem do szpitala. Część wydarzeń zaś poznajemy z dziennika dziewczynki prowadzonego od roku 1991. 

Im dłużej czytamy tym bardziej nic nie wiemy , ale nie szkodzi. Pod koniec książki stwierdziłam, że jest to jedna z najbardziej pokręconych książek jakie czytałam i sama jeszcze do końca nie umiem powiedzieć co tak naprawdę było w niej prawdą a co jak zaznacza na początku lojalnie narratorka, okazać się mogło jedynie jej kłamstwem.

Nie jest tak, jak czytałam przed lekturą, że książka zaskakiwała mnie na dosłownie każdej stronie bo tak nie było. Ale miała swój ciekawy klimat, nastrój nie do końca przekonania co jest prawdą, co Amber wymyśliła a co może jest efektem środków podawanych jej w szpitalu. Może część opowieści to jedynie złuda omamionego lekami umysłu?

Jak już wspomniałam, to książka, którą mogę śmiało określić jako jedną z bardziej dziwnych, zagmatwanych książek jakie czytałam bo niczego nie można było w niej być pewnym. Lekturę miałam zdecydowanie udaną, wciągnęła mnie i byłam ciekawa jej zakończenia. 

Moja ocena to 5 / 6.