Wydana w Wydawnictwie Znak. Kraków (2015). Ebook.
Przełożyła Hanna de Broekere.
Tytuł oryginalny The Mistletoe Promise.
Chętnie napisałabym, że to moje pierwsze spotkanie z książkami tego autora ale nie, Biblionetka podpowiada mi, że ponad dziesięć lat temu czytałam tego autora książkę noszącą tytuł „Ostatnia obietnica”. Jako, że jednak nic z niej nie pamiętam mogę się czuć tak, jakbym właściwie sięgała po książkę autora pierwszy raz.
„Obietnica pod jemiołą” skusiła mnie wiadomo czym, motywem Świąt Bożego Narodzenia. A że była promocja na ebooki, skorzystałam z niej i oto jestem po lekturze.
To książka obyczajowa, romans ale podobał mi się (to „ale” wstępuje właściwie nie wiem w sumie czemu bo od jakiegoś czasu czytam również książki tego typu). No więc, podobał mi się. Chociaż, nie ukrywam, jest w tej książce jeden z tych motywów, których w książkach czy filmach nie lubię i kiedy mogę, omijam je. No ale tu zanim się wyjaśniło co się stało w przeszłości bohaterki, zdążyłam się wciągnąć w akcję książki.
Ona, po rozwodzie, pracuje w biurze podróży organizującym wycieczki do miejsc historycznych USA dla szkół. On, prawnik. Oboje mieszkają w Utah i oboje są samotni. Pracują w tym samym biurowcu i spotykają się w porze lunchu w sali restauracyjnej. Ona najwyraźniej wpada mu w oko gdy pewnego dnia , na osiem tygodni przed Świętami Bożego Narodzenia podchodzi do niej i rozpoczyna rozmowę. Szybko okazuje się, że zagajając ma konkretny cel.
A mianowicie, widzi, że oboje są samotni a zbliża się świąteczny czas, czas wyjść na firmowe spotkania, podczas których dość ma on już bycia samemu. Proponuje Elise aby zgodziła się przez te osiem nadchodzących tygodni stać się jego towarzyszką. Bez żadnych erotycznych powiązań i zobowiązań. Pozwoli zapraszać się na wyjścia służbowe związane ze Świętami, pozwoli się nawet po prostu rozpieścić. On zobowiązuje się, że w zamian będzie jej osobą towarzyszącą na jej imprezach. Nie wiadomo co dokładnie sprawie, że Elise, która o czym dowiadujemy się na początku z jej pamiętnika, od pięciu lat nie znosi Świąt, godzi się na taki układ. Może sprawia to jego urok a może coś w tej kobiecie powoli zaczyna pękać…A może jeśli mężczyzna nosi na imię Nicholas to jest nieco namiastką Świętego i ma się związane z nim nadzieje na coś dobrego co ją spotka?
Ponieważ jedną ze stron jest osoba z prawniczym wykształceniem, podpisują nawet umowę zatytułowaną „Obietnica pod jemiołą”. I od tej pory w życiu Elise zaczyna się bardzo miły czas, tak miły, że z pewnością wchodząc w ten dziwny układ, nie podejrzewała.
Nicholas codziennie je z nią lunch, także, co budzi zazdrość biurowych koleżanek, codziennie przysyła jej do biura podróży prezent. Jednym razem jest to ciepły szal, innym razem smakowity kawałek sernika z najmodniejszej cukierni.
Spotykają się też poza biurem i jak się szybko okazuje, coraz przyjemniej i milej jest im razem ze sobą spędzać czas. Nicholas zaprasza Elise na wspólne wyjście do jego przyjaciela z firmy prawniczej, w której pracuje na Święto Dziękczynienia. Elise , która do tej pory spędzała go w dość dziwny , żeby nawet nie powiedzieć, nieprzyjemny sposób, chętnie się zgadza.
Znajomi i przyjaciele Nicholasa są dla niej bardzo mili i serdeczni i szczerze cieszą się tym, że ich do tej pory zapracowany przyjaciel nareszcie z kimś się spotyka, zwłaszcza, że kobieta sprawia miłe wrażenie.
Nie chcę zdradzać treści książki zwłaszcza, że to, czego dowiadujemy się o przeszłości Elise ma miejsce mniej więcej w połowie książki. Dość, że dowiadujemy się skąd jej samotność, smutek czy nawet pewnego rodzaju zgorzknienie. Niemniej jednak pamiętajmy, że poznając kogoś tak naprawdę nic o nim nie wiemy. Więcej z nas nosi swoje sekrety, traumy czy grzechy przeszłości niż możemy sądzić.
„Obietnica pod jemiołą” wciągnęła mnie w swój świat. Początkowo wraz z Elise zastanawiałam sie co mogło powodować młodym , przystojnym mężczyzną, że jest samotny ? I dlaczego zainteresował się akurat Elise i to jej przedstawił nietypową świąteczną ofertę? Przyjemnie czytało mi się rozwój ich znajomości, wraz z bohaterami zastanawiałam się nad atrakcjami, które wzajemnie w tym przedświątecznym czasie dla siebie wymyślą.
Podróż do Nowego Jorku na tydzień przed Bożym Narodzeniem stanowiła miłą odskocznię od codziennego kieratu dla Elise ale również przyjemność dla mnie, czytelniczki. Mogłam sobie wyobrazić to miasto przystrojone kolorowymi światłami, ozdobione przepysznymi dekoracjami świątecznymi, wraz z jego codziennym zabieganiem tłumu.
Nie jest to z pewnością najbardziej ambitna książka świata ale mnie się bardzo podobała. Szczerze ucieszyłam się jej zakończeniem bo polubiłam bohaterkę.
Moja ocena to 5 / 6.
