„Aleja Siódmego Anioła”. Renata Kosin.

Wydana w Wydawnictwie FILIA. Poznań (2017). Ebook.

Kolejna książka, z którą mam ogromny problem. Jaki? A taki, że przeorała mnie emocjonalnie tak bardzo, że wczoraj jej zakończenie dosłownie przepłakałam. Niby pewne sprawy zasygnalizowane były tak, że domyślałam się co się stanie ale…nie mogłam jej odłożyć. I mój problem polega na tym, że pomimo tego, że nie powinnam ja (tak, akurat ja nie powinnam ) jej czytać to jest to ta książka Renaty Kosin podobała mi się najbardziej. 
Jest to bowiem jedna z najbardziej przejmujących ale całkowicie możliwych do zaistnienia, prawdziwa książka. Przejmujący do bólu obraz straty. Zastanawiam się teraz ile mogę napisać aby za wiele nie zdradzić.

To może tak, na razie napiszę parę słów ogólnie a potem uprzedzę i dalej będą już czytali albo ci, którzy są po lekturze i chcą poznać moje zdanie, albo którym ewentualne lekkie spoilery nie przeszkadzają.

Julia to kobieta, która przed czymś uciekła. Przeniosła się do wielkiego miasta gdzie pracuje jako dekoratorka wystaw sklepowych. Jej pomysły na dekoracje są tak trafione, że wystawy przyciągają klientów, ci z kolei zostawiają w sklepach na tyle dużo pieniędzy by Julia nie musiała martwić się o pracę. Ma stałych zleceniodawców i wciąż polecana jest innym. 

Raz w miesiącu otrzymuje na skrytkę pocztową kopertę ze zdjęciami. Od kogo? Jakie są to zdjęcia? Tego nie wiemy. Wiemy , że praktycznie nie ogląda fotografii , wrzuca je do pudełka w szafie. Mieszka w minimalistycznie urządzonym mieszkanku i w sumie wiedzie bardzo minimalistyczny żywot. W jej życiu zdarzyło się coś strasznego, coś nieodwracalnego ale co? Tego dowiemy się wraz z rozwojem akcji książki i wydarzeń.

Przed Bożym Narodzeniem, czasem, który kiedyś Julia kochała a teraz te Święta mogłyby dla niej nie istnieć, dostaje kolejne zlecenie. To nowy zleceniodawca, który odziedziczył stary dom ,w którym znajduje się jego sklep z meblami. Eustachy Hebner wychował się w Wielkiej Brytanii ale teraz przejął rodzinne miejsce i sprzedaje meble. Dom mieści się przy parku , przy Alei Siódmego Anioła. Ongiś w parku stało siedem figur Aniołów. Julia po pracy pozna zarówno park jak również pewną niezwykłą starszą panią, która dokarmia w nim ptactwo. Niektóre Anioły polubi bardziej , inne mniej a jeden , Anioł Zatroskany, stanie się powiernikiem jej trosk i zmartwień. Historię parku Julia pozna również dzięki przebywającemu w domu opieki dziadkowi Eustachego Hebnera. Zupełnie dla siebie nieoczekiwanie Julia zaprzyjaźni się bardzo ze starszym panem i zacznie go odwiedzać. Pomagając wnukowi pana Antoniego przy dekoracji sklepu następne kilka razy Julia prowadzić będzie z panem Antonim mądre rozmowy jako, że okaże się on wdzięcznym rozmówcą i dobrym słuchaczem, przed którym Julia będzie mogła pokazać swoją prawdziwą twarz i opowiedzieć swoją historię.

Po raz kolejny można wywnioskować, że w życiu człowieka drugi człowiek gotowy na wyciągnięcie pomocnej ręki to jeden z najcenniejszych skarbów. 

Teraz uprzedzam, będę pisać coś, co komuś może jednak wydać się spoilerowaniem więc jeśli nie chcecie wiedzieć nic więcej, nie czytajcie dalej.

Dla mnie „Aleja Siódmego Anioła” to przede wszystkim przejmujący ogromnie obraz żałoby po stracie Kogoś Arcyważnego. Ci, którzy znają moją historię domyślą się z pewnością o co chodzi i dlaczego właściwie na samym początku napisałam, że ja akurat nie powinnam była tej książki czytać. Jak pisałam, rozwaliła mnie i rozorała emocjonalnie. Końcówkę przeryczałam tak, że zastanawiałam się co sobie pomyślą o mnie obcy ludzie kiedy wyjdę z domu. 

Z pewnością nie jest to książka lekka, łatwa i przyjemna, wpisująca się w nurt książek świątecznych, w których wszystko dzieje się dobrze i bohaterowie żyją długo i szczęśliwie. Pisząc o niej wczoraj do kogoś użyłam wyrażenia, że nie sądzę abym w stosunku do niej mogła powiedzieć, że ma ona szczęśliwe zakończenie. Niektóre historie można powiedzieć, mając swój cień w przeszłości , nigdy nie doczekają się klasycznego „happy endu”. No ale takie też jest życie, z jego cieniami i mrocznymi wydarzeniami w przeszłości.

Bardzo prawdziwie są też opisane rozterki i poczucie winy głównej bohaterki. Zatrważająco prawdziwie oddany obraz kogoś, kto nie poradził sobie z własnym poczuciem winy i zdecydował się na najmniej dobre w tej sytuacji wyjście czyli ucieczkę. Ja przeżyłam tę lekturę ogromnie ale nie umiem powiedzieć, że jest zła bo nie, jest bardzo dobra. Tylko chyba akurat ja naprawdę nie powinnam się za nią brać.

Moja ocena to 6 / 6.