„Cuda i cudeńka”. Agnieszka Olejnik.

Cykl „Mansarda pod Aniołami”. 

Wydana w Wydawnictwie FILIA. Poznań (2017). Ebook.

Sięgnęłam po tę książkę ( pierwszą czytaną przeze mnie książkę tej autorki) sądząc, że motyw Bożego Narodzenia będzie w niej mocniej podkreślony. Nie był ale szczerze mówiąc, kompletnie mi to nie przeszkadzało bowiem „Cuda i cudeńka” to jedna z najładniejszych książek jakie ostatnio czytałam. Taka pozytywna, ciepła opowieść. Znowu zapewne dla wielu z cyklu jak ja to nazywam na prywatny użytek , „bajka dla dorosłych”. I co z tego? Na co dzień tyle zła dookoła, tyle niepotrzebnej wręcz agresji,obojętności na sprawy drugiego człowieka, że ja osobiście z przyjemnością sięgam po taką lekturę. 

„Cuda i cudeńka” to pierwsza opowieść z serii „Mansarda pod Aniołami”. Rozpoczyna się w chwili gdy dwudziestosześcioletnia Helena (woli gdy nazywa się ją Leną) przyjeżdża do Lubska, miejscowości pod Zieloną Górą gdzie ma zamiar zaopiekować się swoją babcią po udarze. Pewnie nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Lena praktycznie nie zna swojej babci. Kobieta przez całe swoje dotychczasowe życie unikała zarówno żony jak i córki swego syna. Syn matkę odwiedzał ale w jego domu matka nie pojawiła się nigdy. Wychowywała go sama o ojcu nie wspominając i dając synowi niewiele miłości i uczucia. 

Lena jest osobą skrajnie inną od babci. Jest w niej wiele dobra i zwykłej ludzkiej życzliwości. Nie zrażona mówi ojcu, że skoro straciła pracę jako nauczycielka nauczania początkowego chętnie pojedzie do babci i jej pomoże a z czasem gdy babcia do siebie dojdzie , co sugerują lekarze, może uda się jej znaleźć nawet pracę.

Na miejscu Lena trafia do kamienicy, na szczycie której są dwie kamienne figury Serafinów. Do nich nie raz będzie zwracać się Lena z najrozmaitszymi prośbami.  Albowiem Borys, osoba, która na poddaszu mieszkała ale obecnie podróżuje a którego kwiatami zajmie się Lena w zastępstwie babci , napisał jej w emailu, że wart jest owym Aniołom powierzyć swoje smutki i prośby albowiem spełniają one marzenia. 

Helena zaprzyjaźnia się z mieszkańcami kamienicy, zwłaszcza z mieszkającą tam od wielu lat Franceską, Włoszką, która przybyła do Polski dwadzieścia lat wstecz, jak i z Beatą, żoną , którą krok dzieli od rozwodu. Ich znajomość szybko zmienia się w coś więcej niż tylko znajomość. Kobiety spotykają się, rozmawiają i wspierają wzajemnie. 

Borysa, który jak wspomniałam, dał jej radę dotyczącą figur Serafinów, Lena nie zna , prowadzi z nim jedynie ożywioną i wartościową korespondencję. Lena więc w głowie stwarza sobie wyobrażenie starszego pana, który wiele o życiu wie i wiele jej może pomóc. 

Książka zostawiła mnie z niedosytem czytelniczym i pytaniami „jak potoczą się dalsze losy Leny i jej przyjaciół?”. Mam nadzieję, że kontynuacja ukaże się szybko bo bardzo mi się ta książka podobała, polubiłam główną bohaterkę i jestem ciekawa jak rozwiąże się sprawa tajemnicy z przeszłości pani Mieczysławy, babci Heleny. 

Jednego motywu się domyślam ale nie szkodzi, mam nadzieję,że pewne sprawy potoczą się dokładnie tak jak mi się wydaje, że mogą się potoczyć. 

Ciepła książka o tym, że w życiu dobrze jest mieć obok siebie drugiego życzliwego człowieka jak i również o tym, że pomaganie innym daje wielką satysfakcję, którą oczywiście polecam. 

Moja ocena to 6 / 6.