„Przeznaczenie, traf, przypadek.” Jacek Cygan.

Wydane w Wydawnictwie Znak Literanova. Kraków (2016). Ebook.

Zbiór opowiadań autorstwa Jacka Cygana miałam w ręku w zeszłym roku, sądzę, że w podobnym czasie. Nie mam zielonego pojęcia co wtedy oderwałao mnie od lektury tych opowiadań. O tym, że je zaczęłam czytać a co gorsza, porzuciłam (!) przypomniałam sobie dzięki P., który „zarządził” słuchanie „Cyganerii” czyli dziesięciu płyt z piosenkami, do których teksty ułożył pan Jacek Cygan.

Powrót do książki „Przeznaczenie, traf, przypadek” okazał się jednym z najlepszych pomysłów książkowych tego roku. 
Staram się myśleć, że najwyraźniej czas tej książki przypadł dopiero teraz.

Ten zbiór ponad dwudziestu opowiadań to mówiąc wcale nie górnolotnie, zbiór nanizanych na sznurek pereł. Każde z nich jest naprawdę ważne , mądre, piękne, wzruszające. Każde z nich zawiera jakąś niezwykłą pointę, każde skłania do tylu przemyśleń, własnych rozważań.

Nie będę skupiała się na każdym z nich ale o kilku chciałabym potem wspomnieć. Najpierw jednak co mnie zachwyciło całościowo. I styl, język pisania autora. Widać poetyckość, którą tak cenię w tekstach Jacka Cygana. Ale również pomysły na powstanie opowiadań. Jacek Cygan zdaje się widzieć jakąś scenę, której potem rozwinięcie nam przedstawia. Czasem mogą to być drobne zdarzenia, niezauważalne dla innych ale dla autora opowiadań stanowią zaczątek wspaniałej historii. Jacek Cygan jakby podpowiadał nam możliwe rozwinięcie scen, które możemy zauważyć. Niektóre z nich pewnie mogą się tak potoczyć, inne pewnie nie ale każda z nuch stanowi „możliwość”. Mam wrażenie, że Cygan wyłuskuje z obserwowanych scen najważniejsze sedno, które potem „oplata” swoimi słowami. 
Los, przeznaczenie czy właśnie przypadek? Co rządzi życiem opisywanych przez autora postaci? 

Właściwie każde opowiadanie mnie zachwyciło. Jak już pisałam, to historie wiele w czytelniku poruszające , czule dotykające jego wspomnień i rzewności. Cygan pisze o swoich bohaterach z szacunkiem i czułością. Co mnie osobiście w paru opowieściach lekko zatrwożyło to to, że los bohaterów, całą prawdę o nich samych ostatecznie znają czasem jedynie autor i czytelnik, przed bohaterami nigdy się ona w całości nie objawi. 

Tak więc podoba mi sie większość ale szczególne wrażenie zrobiło na mnie kilka. 
„Cykady”, o małżeństwie od lat spędzającym urlop na Lazurowym Wybrzeżu za smutną prawdziwość ale i nadzieję na lepsze. „Przechadzka” za czułość i prawdę o upływie czasu, życia. „Kobieta w brązowym kostiumie” to jedno z tych opowiadań, które mnie zatrwożyło faktem, że to o co w nim chodzi wiemy my a nie bohaterki w nim opisane. „Trzy listki” za pomysł na piękną chociaż doświadczalną terapię ratującą życie, jaką podjął pewien profesor w stosunku do swego pacjenta. „Dwie garstki wody” za zaskoczenie i ponownie – nadzieję. „Kempiński” za czułość i ładne dopełnienie. „Kobiety żyją dłużej” mimo, że smutne ale za pomysł. „Giulietta” za prawdę o ludziach i za zakończenie.
Naprawdę, podoba mi się każde. 

Jeśli więc macie ochotę na piękną, mądrą lekturę a nie przeszkadza Wam krótka forma a za to cieszycie się na bogatą treść – to ta książka jest dla Was, zdecydowanie. Bardzo polecam.

Moja ocena to 6.5 / 6.