„Rodzinne więzy”. Julie Lawson Timmer.

Wydana w Wydawnictwie Prószyński i S-ka.  Warszawa (20170. Ebook.

Przełożyła Anna Kłosiewicz. 
Tytuł oryginalny Untethered.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa.

W odniesieniu do tej książki bardziej pasuje mi tytuł oryginalny. Mam wrażenie, że oddaje wszystko to, z czym przez całą książkę wciąż zmaga się i do czego wraca główna bohaterka. Ale być może to jedynie moje zdanie.

Char ma czterdzieści pięć lat i właśnie straciła męża. Pierwsze zdania książki dzieją się podczas ceremonii pogrzebowej. Na której oprócz rodziny i przyjaciół Char towarzyszy brat i jej piętnastoletnia pasierbica , Allie. 
Los postawił je z dnia na dzień w sytuacji nie dość, że dramatycznej bo obie straciły męża i ojca ale również w nowej sytuacji rodzinnej. Oto bowiem Char zdaje sobie nagle sprawę z dość przykrej sytuacji. Pomimo tego, że ostatnie pięć lat życia pasierbicy to Char właśnie towarzyszyła dziewczynce to jednak w obecnej sytuacji nie ma żadnego prawa decydowania o losie nastolatki. Sytuacja jest o tyle niepewna, że biologiczna matka Allie, Linda, z którą to nawiasem mówiąc dziewczyna utrzymuje kontakty, to rości sobie prawa do wychowywania dziewczyny to najchętniej zostawiłaby sytuację w dotychczasowym stanie.

Nagła strata ojca i męża, żałoba, stan zawieszenia i niepewności, to wszystko nie sprzyja dobrej atmosferze. I rzeczywiście, nieco po pogrzebie sytuacja w domu Char i Allie staje się coraz bardziej napięta. Te, do tej pory tak bliskie sobie osoby, zaczynają traktować się nie tak, jak powinny. 
Char może zrzucić swoje błędy na karb lęku o to co stanie się jeśli matka Allie jednak postanowi ściągnąć ją do siebie. Allie jest wciąż dzieckiem , które z dnia na dzień zostało bez taty. Jednym z niewielu pewnych teraz punktów oparcia w życiu Allie jest jej praca charytatywna, a mianowicie korepetycje jakich udziela dziesięcioletniej Morgan. Morgan to dziewczynka z dużymi problemami i deficytami ale przy tym naprawdę dobre dziecko. Uwielbia starszą koleżankę i traktuje ją niemal jak siostrę. 

Tak jak pisałam, w domu Char i Allie panuje atmosfera zawieszenia i niepewności a zachowanie pasierbicy zaczyna na tyle niepokoić Char, że poważnie zaczyna zastanawiać się jaka obecnie jest jej rola w życiu Allie i czy na pewno jest ona aż tak ważna dla dziewczyny jak kobieta wcześniej myślała. W ten trudny czas wkrada się zmartwienie. Otóż pewnego dnia mała Morgan nie zjawia się na umówione korepetycje. Ponieważ wcześniej nie było takiej siły, która oderwałaby ją od możliwości spotkania się z Allie, zarówno sama nastolatka jak i Char zaczynają podejrzewać, że coś niedobrego stoi za nieobecnością dziewczynki. 

„Rodzinne więzy” to interesująca książka bowiem przypomina niby znane prawdy ale jednak zawsze ważne, a mianowicie, jak to się mówi, „nie ta jest matką, która dała życie ale ta, która wychowała”. Char pomimo swoich paru lat tego doświadczenia będzie się zmagać z poczuciem niepewności na ile to powiedzenie jej samej dotyczy. Przez ostatnie dziesięciolecia zmieniła się sytuacja rodziny i ta książka również stara się zadawać pytania „co rozumiemy przez pojęcie rodziny i czy tylko więzy czy DNA może dać nam jasną odpowiedź na tego typu pytania”.

Char ujrzy nieco podobną sytuację do tej, w której jest ona sama ale widzianą z boku co uświadomi jej to, co ona sama naprawdę czuje do Allie i jak chce aby odtąd ich relacje wyglądały. Tymczasem jednak będzie się wiele działo bowiem czyjaś nieprzemyślana i zła decyzja spowoduje lawinę następujących po sobie zdarzeń, które porządnie wstrząsną życiem Char i Allie. 

Nie chcę spoilerować więc niestety ale jedynie nadmienię, że autorka w tej książce poruszyła jeden bardzo niewłaściwy z punktu widzenia i moralności proceder dziejący się w USA (jak pisze  w posłowiu sama Timmer, pomysł na książkę narodził się po otrzymaniu od kogoś artykułu na temat owego procederu). Nie przypuszczałam, że coś takiego ma miejsce ale najwyraźniej wciąż mało wiem o świecie. 

Myślę też, że ta książka jest interesująca z jeszcze innego powodu a mianowicie samej tematyki w niej poruszanej. Bycia dla kogoś macochą a także kwestii adopcji. To wciąż chyba niezbyt popularne tematy chociaż być może się mylę i sama zbyt mało po prostu czytałam książek dotykających tego tematu. 

Moja ocena to 5 /5.