„W linii prostej”. Damien Boyd.

„Kryminalna seria o komisarzu Dixonie”.

Wydana w Wydawnictwie Helion. Gliwice (2017) . Ebook.

Przełożył Krzysztof Krzyżanowski. Tytuł oryginalny As The Crow Flies.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Helion / Editio.

Dość dawno nie czytałam klasycznego kryminału. Kryminału, który jest niczym więcej niż po prostu właśnie kryminał. A pierwsza część z serii o dochodzeniach komisarza Nicka Dixona właśnie takim klasycznym, porządnym kryminałem jest, o !

I dobrze. Czasem ma się właśnie chęć jak w książkach Agathy Christie, otrzymać literackie śledztwo od zbrodni poprzez żmudne bardziej lub mniej śledztwo aż do zakończenia oczywiście zwieńczonego rozwiązaniem kryminalnej zagadki. 

W „W linii prostej” na próżno szukać tego co ma miejsce w kryminałach skandynawskich czyli otoczki psychologicznej czy obyczajowej. Nie ma też miejsca na polityczne niemal odezwy jakie można wyczytać niekoniecznie tylko między wierszami u Donny Leon. Nie, tu jest zbrodnia a raczej początkowo domniemanie popełnienia przestępstwa, śledztwo i jego rozwiązanie. 

Rzecz dzieje się w Wielkiej Brytanii gdzie na nadmorską prowincję przenosi się komisarz Nick Dixon. Tu ulga, komisarz daleki jest od przyjętych i tak popularnych książkowych stereotypów. Jest co prawda wolny (stał się ponownie siglem odkąd jego dziewczyna nie podzieliła z nim chęci wyniesienia się z Londynu) ale nie wydaje się być nieszczęśliwy. Nie pije zbyt dużo alkoholu ani też nie słucha muzyki klasycznej 🙂 Jego życie jest raczej spokojne i chyba jest z niego zadowolony. W domu mieszka z nim Monty, wzięty ze schroniska psiak rasy staffordshire bull terrier, który ma przyjazne usposobienie i wesoły charakter pomimo tego, co przed zamieszkaniem z Dixonem przeszedł. 

Nick kiedyś uprawiał wspinaczkę górską i pomimo, że nigdy nie był w tym mistrzem, lubił ten sport. Sprawa, z którą się zetknie, dotyczyć będzie jego byłego partnera od wspinaczki, Jake’a Faytera, który spadł z góry. Początkowo wszyscy biorą to smutne wydarzenie za fatalny wypadek ale z czasem wydaje się coraz bardziej, że być może w upadku i w konsekwencji śmierci wspinacza mogły „pomóc” osoby trzecie.

Nick Dixon zabiera się za dochodzenie nieco nie do końca oficjalnie. Chce pomóc zgnębionym rodzicom dawnego znajomego a jednocześnie w nim samym rośnie przekonanie, że Jake był zbyt dobry w tym co robił aby po popełnić banalny błąd i sprowadzić na siebie nieszczęście.

Podczas śledztwa Dixona dość szybko wraz z nim dowiadujemy się kolejnych informacji na temat samego Faytera jak również sieci powiązań jakie doprowadziły do tego co miało miejsce.

Akcja dzieje się dość wartko, na pewno w książce nie ma miejsca na dłużyzny czy zbędne treści i czyta się to po prostu dobrze. Dla mnie jedynym minusem było to, że dość szybko odgadłam sprawcę ale nie przeszkodziło mi to w lekturze. 
W książce opisane są dwa przestępstwa, jedno niestety, popularne, drugie, przyznaję, że nieznane mi dotąd. Nie wiedziałam bowiem, że istnieje taki proceder (nie chcę jednak zdradzić zbyt wiele, więc to pominę, czytelnik sam do tego dojdzie). Nie sądziłam, że są ludzie, którzy czymś takim się parają, to raz, a dwa , że owo przestępstwo jest aż tak opłacalne.

Ogólnie to pierwszą część tego cyklu uważam za udaną. Jak wspomniałam, dla kogoś, kto szuka stricte kryminału bez dodatkowych nadbudowanych pięter, powinna to być lektura udana.

Moja ocena to 5 / 5.