„Równanie miłości”. Simona Sparaco.

Wydana w Wydawnictwie Prószyński i S-ka. Warszawa (2017). Ebook.

Przełożyła Agata Pryciak. Tytuł oryginalny Equazione di un amore. 

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa. 

Muszę powiedzieć, że „Równanie miłości” okazało się jedną z lepszych czytanych przeze mnie książek. Czuję się nieco zaskoczona (przyjemnie) bo sięgając po nią miałam wrażenie, że będzie to jeszcze jedna z tych opowieści, które już kiedyś czytałam, czyli o niespełnionej, toksycznej wręcz miłości. A mimo tego, że tak, że „to już było”, że gdzieś się to czytało , Simona Sparaco udowodniła,że można napisać coś takiego co zawierać będzie w sobie element czegoś innego, nowego, czegoś, co sprawi, że ta opowieść zostanie w mojej pamięci na długo a być może i na zawsze?

Rzymianka Lea ma trzydzieści pięć lat, od kilku lat męża, również Włocha jak ona. Oboje jednak nie mieszkają we Włoszech a w niezwykłym miejscu jakim jest Singapur. Vittorio znalazł tam pracę i tam mogli osiedlić się. On pracuje z zaangażowaniem i czuje się szczęśliwy, ona również nie narzeka. Nareszcie może zrealizować swoje pragnienia od dawna czyli napisać książkę. Akcja książki dzieje się w Singapurze. Po napisaniu książki kobieta zdecydowała się wysłać swoją pierwszą poważną próbę literacką do kilku włoskich wydawnictw z nadzieją na odpowiedź.

Wydaje się, że właściwie nie powinna na nic narzekać i w sumie nic takiego nie ma miejsca poza tym, że w sercu Lei wciąż jest miejsce dla dawnej miłości. Ta relacja z kimś, kogo poznała jako czternastolatka była traumatyczna, toksyczna i tak naprawdę nigdy nie miała szansy się rozwinąć. Giacomo zawsze stanowił dla Lei zagadkę. 
Po doświadczeniach, które uświadomiły jej, że nigdy tak naprawdę nie uda się jej być w sensownej relacji z Giacomo poznała właśnie Vittorio. W Singapurze wiodą oboje życie na wysokim poziomie a do szczęścia potrzeba jest im jedynie dziecka, o którym mąż Lei zaczyna bardzo już marzyć. 

W momencie gdy decyzja o poczęciu dziecka wkracza w momenty decyzyjne Lea otrzymuje email od jednego z wydawnictw. Tak, jest ono bardzo poważnie zainteresowane wydaniem książki Lei, tuż przed Świętami. Dobrze więc byłoby gdyby zjawiła się w Rzymie gdzie już z redaktorem prowadzącym omówiliby dalszą współpracę. Pośpiech powodowany tym, że ktoś z wydawnictwa poznał się na talencie literackim Lei? Jakieś inne powody? Szybko okazuje się, że na Leę w wydawnictwie w Rzymie czeka o wiele większa niespodzianka niż kiedykolwiek mogłaby się spodziewać. Staje ona bowiem oko w oko z Giacomo, który to w dodatku okazuje się być redaktorem prowadzącym jej książkę. 
Dla Lei to oczywisty szok głównie spowodowany nie samym spotkaniem po latach z dawną miłością, co raczej uświadomieniem sobie, że tak naprawdę nigdy nie udało się jej z tą miłością poradzić. Że tak naprawdę nigdy nie przestała o nim myśleć. Że tak naprawdę nigdy nie przestała go kochać. Czy po raz kolejny Lea nie da sobie szansy na spokój w sercu? Czy położy na szali całe swoje dotychczasowe z takim trudem zbudowane szczęście? Lub może czy zacznie być szczera sama ze sobą? Ta trzydziestopięcioletnia kobieta wydaje się być znów młodziutką dziewczyną, oplątaną czy wręcz związaną tym dziwnym, wyniszczającym ją uczuciem.

Lea i Giacomo nigdy tak naprawdę nie byli w tym, co możemy uznać za związek. Spotkania i relacja erotyczna nie zastąpi całej codzienności, którą się wspólnie buduje i która pokazuje na ile silne jest uczucie obu stron.

Muszę przyznać, że podczas lektury nie mogłam się oderwać od książki ale co ciekawe, mówiąc kolokwialnie, „złapałam się” na tym,że główna bohaterka nie budzi mojej sympatii a przynajmniej nie jest osobą, której kibicowałam w jej losach. Simonie Sparaco udało się więc stworzyć postać prawdziwą, niemal realną, którą wielokrotnie miałam ochotę złapać i potrząsnąć za ramiona wykrzykując jej w twarz, że może nareszcie czas pomyśleć o sobie samej. 
Sparaco nie robi co prawda dogłębnej analizy ale udaje jej się po prostu oddać na kartach portret osoby „uzależnionej” od drugiej osoby bądź może po prostu kochającej kogoś każdym biciem serca i po prostu nie umiejącej sobie z taką dziwną miłością poradzić.

Teraz ostrzeżenie. Może pojawić się leciutki spoiler więc może osoby, które nie chcą nic podejrzewać co do rozwoju akcji niechaj dalej nie czytają 🙂

Jak już wcześniej wspomniałam, na początku i nawet w trakcie lektury miałam poczucie, że na swój sposób wszystko to „już znam”, „gdzieś czytałam”  a nawet przeczuwałam, że dobrze wiem jak ta cała historia się zakończy ale oto pod koniec autorka zrobiła taką woltę, że poczułam się jakby dała mi osobiście pstryczka w nos ! Tak. Takiego zakończenia jakim nas uraczyła nie spodziewałam się w żaden sposób. I uważam je za świetne. A nawet bardzo, bardzo wzruszające. Ostatnie kartki (w moim przypadku strony wyświetlane na moim czytniku) czytałam z wielkim wzruszeniem i z przyspieszonym biciem serca. Tak, oto zdarza się więc taka miłość, że pokonuje wszelkie przeszkody. I nawet jeśli to tylko wymysł tej autorki to ja ten koncept „kupuję” całkowicie, bez zastrzeżeń.

Moja ocena to 6 / 6.