Wydana w Wydawnictwie Prószyński i S-ka. Warszawa (2017). Ebook.
Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa.
Przez parę ostatnich dni odbyłam wspaniałą podróż po Rzymie. Czy wyjeżdżałam ? A skąd. To podróż książkowa, którą odbyłam za sprawą „Księżyca nad Rzymem” Magdaleny Giedrojć.
Muszę powiedzieć, że zupełnie niespodziewanie (skusiłam się tym Rzymem w tytule ) przeczytałam jedną z najlepszych książek tego półrocza!
Laura to trzydziestopięcioletnia kobieta, która spędza półroczny staż w Rzymie. Jej droga zawodowa jest pełna zmian. Laura wciąż szuka miejsca, w którym chciałaby pracować. Ma za sobą zarówno pracę nauczycielską jak i w muzeum. W Rzymie podnajmuje pokój na poddaszu u starszych pań, sióstr. Poznaje nowych ludzi, wchodzi w nowe środowisko, jak również z przyczyn skomplikowanych losów jej rodziny, poznaje nowych członków własnej rodziny mieszkających we Włoszech. Wśród nowych znajomych będą też mężczyźni, z których to jeden stanie się z dnia na dzień coraz bliższy głównej bohaterce.
Nie wiem, czy włoski gen w rodzinie czy też upodobanie indywidualne ale Laura odkrywa, jak bardzo dobrze i szczęśliwie żyje się jej w Rzymie. Owszem, ma świadomość tego , że sielanka nigdzie nie trwa wiecznie i że również w tym mieście jest wiele problemów ale od dłuższego czasu czuje, że Rzym to „jej miejsce na ziemi”.
Laura budziła moją sympatię. Z rozmaitych powodów. Wydawała mi się świetnie „napisana”. Prawdziwie. Z jej błędami jakie popełniała. Z wątpliwościami jakie nią targały. Z tym poczuciem niepewności i niemożności zdecydowania się na to jaką tak naprawdę drogę zawodową ma wybrać.
Przy tym wszystkim rozumiałam ją w stu procentach podczas jej zachwytów nad miastem, nad obserwowanymi w nim ludźmi, nad krajobrazami, a przede wszystkim – nad sztuką. Jej wizyta w Galerii Borghese, która zaowocowała potem czymś więcej niż tylko zachwytem nad sztuką, odmalowana została jako bardzo prawdziwa dla każdego kogo zachwyca w życiu właśnie rzeźba, malarstwo, ogólnie pojęta sztuka.
Książka napisana jest bardzo ładnym stylem, poprawną polszczyzną i również z tego powodu czyta się ją wyśmienicie. To taka moja prywatna uczta literacka, perełki słów nanizane na sznur, z którego powstała istna kolia. Może się wyrażam zbyt górnolotnie ale naprawdę ta książka mnie zachwyciła.
Co również mnie ucieszyło to w przeciwieństwie do wielu książek, w których pada nazwa miasta bądź regionu ale nic więcej w treści za tym nie idzie, w „Księżycu nad Rzymem” (któremu tak lubi przyglądać się Laura wieczorami na tarasie swojego pokoju) miasto Rzym odgrywa rolę równorzędnego bohatera. Napiszę tak, dla osoby, która była w tym mieście i która je lubi, jest to niewątpliwie dodatkowa zaleta i wspaniałość tej książki.
Odbyłam dzięki niej podróż nie tylko po mieście ale i po meandrach ludzkich uczuć i zachowań. W sposobie patrzenia na sztukę Polki odnalazłam swoje własne prywatne zachwyty i spostrzeżenia. Również w sposobie patrzenia na świat i ludzi.
Opisane przez autorkę postaci również mnie zainteresowały, każda z nich wydawała się prawdziwa i ludzka. Możliwa do spotkania, niekoniecznie oczywiście w Rzymie.
Ta piękna i subtelna książka jest jak dzieło sztuki, które można oglądać i cieszyć się nim wciąż i na nowo. Cieszę się, że przypadkowe sięgnięcie po tę lekturę okazało się tak miłą niespodzianką.
Moja ocena to 6.5 / 6.