Mariusz Urbanek.
Wydana w Wydawnictwie Czarne. Wołowiec (2017). Ebook.
Jak wiedzą ci, którzy mój blog w miarę regularnie czytają, lubię biografie napisane przez Mariusza Urbanka. Według mnie to jedno z tych nazwisk , które gwarantuje solidnie napisany życiorys, bez zbędnego upiększania ale i bez wywlekania nikomu nie potrzebnego dramatyzowania czy wywlekania brudów. Jednym słowem, co podziwiam , Mariusz Urbanek zachowuje wobec postaci ,o których pisze, obiektywizm. Dzięki temu biografie są solidne, interesujące a ponadto ani to hagiografie ani brukowiec. Do tej pory biografie czytane przeze mnie autorstwa Mariusza Urbanka ukazywały się w Wydawnictwie Iskry, ta pojawia się w Wydawnictwie Czarne.
Jak mi się podobała biografia Makuszyńskiego ? Chyba nieco mniej od tych, które do tej pory czytałam czyli Władysława Broniewskiego, Juliana Tuwina, Jana Brzechwy. Sądzę jednak, że wynika to z tego,że postać ta chyba nie była aż tak kontrowersyjna niż na przykład Broniewski czy nie prowadziła nadmiernie ekscytującego życia. Nie wiem, takie wrażenie odnoszę po lekturze. Biografia napisana jest dobrze i na pewno nie omija ani sympatyzowania Makuszyńskiego z prawą stroną sceny politycznej przed IIWŚ ani też nie udaje, że nie potrafił odezwać się w jak to teraz nazwałoby się mało poprawnie polityczny sposób czy nie ukrywa jego niektórych wypowiedzi o Żydach. Nie znam na tyle biografii autora „Szaleństw Panny Ewy” abym mogła ocenić czy coś zostało przemilczane, z tego co się orientuję, chyba nie chociaż jak mówię, wypowiadać się jest mi trudno bo ta biografia jest właściwie jedynym opracowaniem życia Makuszyńskiego jakie czytałam.
Życie Makuszyńskiego jak wspomniałam, nie obfitowało w jakieś wielkie zwroty losu. Na pewno dla mnie zaskoczeniem było to, że wychował się w można to nazwać , ubogich warunkach. Niemniej jednak udało się mu uzyskać wykształcenie, zdobyć pozycję redaktora a potem rozpocząć drogę literacką . Był na pewno takim pisarzem, który swoją twórczością raczej starał się pokrzepiać czytelników. Sprawiać aby to uśmiech a nie łzy pojawiały się na ich twarzach. Od zawsze wydaje się to sporą sztuką. Według mnie napisanie wesołej książki, dobrej, która będzie sprawiała radość to duża sztuka bo łatwo otrzeć się o przesadę. Z kolei utarło się , że „dobra ” książka to ta, która wyciska łzy lub przynajmniej opowiada o zdarzeniach traumatycznych. Wydaje się, że Makuszyński stawiając na śmiech zamiast łez i nadmiernych wzruszeń wygrał. Jednak to mściło się na nim po IIWŚ gdy został praktycznie zapomniany i „wymazany” z życia literackiego przez nowe władze. Komunistyczna Polska nie współpracowała najwyraźniej z jego radością i chwaleniem Drugiej Rzeczypospolitej. Mimo, że sam autor zasmakował różnego życia w tamtym czasie, najwyraźniej ojczyzna po odzyskaniu niepodległości jawiła się w jego książkach zbyt niebezpiecznie dla komunistów.
Smutne, że jego życie i kariera tak się właśnie skończyły. Pomimo to czytelnicy pamiętali o nim i książki jego były chętnie czytane. A po śmierci Stalina wznawiana i w latach późniejszych pojawiły się przecież nawet ekranizacje jego powieści dla młodzieży. Niemniej jednak żal, że ten honorowy obywatel miasta Zakopane miał odświętny pogrzeb jedynie dzięki ludziom, którzy go kochali i szanowali a niekoniecznie dzięki działaniom ówczesnych władz.
Taka to ironia losu, który tego piszącego ku radości czytelników autora na koniec mocno pokarał ostracyzmem i staraniem się aby o jego nazwisku nie było za głośno.
Moja ocena to 5 / 6.
