Wydana w Wydawnictwie Stara Szkoła. Wołów (2017). Ebook.
Przełożył Mirosław Śmigielski.
Tytuł oryginalny Denik kastelana
Na pewno ci, którzy sięgną po „Dziennik kasztelana” powodowani nadzieją, że będzie to coś jak Ostatnia Arystokratka tego samego autora odczują lekki zawód. Jednak ci, którzy lubią (ja tak mam) kiedy autor lubi zmieniać style, nastroje powieści nie zawiodą się.
W „Dzienniku kasztelana” jest śmiesznie, owszem ale nie jest to niekończąca się salwa niekontrolowanych napadów śmiechu jak w obu części opowieści o Arystokratce.
„Dziennik kasztelana” to po prostu powieść grozy. Klimat starego zamku, w którym dzieje się opowieść powoduje, że mamy wrażenie, że jest to czarna historia ze współczesnym tłem.
O wszystkim dowiadujemy się z dziennika kasztelana. Nowego kasztelana. Młodego człowieka, który przybywa z Pragi, w której przestał mieć wrażenie, że jakkolwiek się realizuje.
Niebawem przybędą do nowego kasztelana żona z pięcioletnią córeczką.
Akcja książki zaczyna się nieprzypadkowo w dniu 1 listopada i dzieje się przez późną jesień i zimę aż do wiosny.
Jest tak ,jak powinno być w powieści grozy. Mrocznie, straszno. Dzieje się wiele niewytłumaczalnych rzeczy a galeria postaci jest zaiste oryginalna.
Jak mówiłam, jeśli ktoś nastawi się na powtórkę „Ostatniej arystokratki” bądź „Arystokratki w ukropie” może czuć się zawiedziony. Ja tak się nie czuję, mnie się „Dziennik kasztelana” bardzo podobał. A że urywa się nagle, jak „Ostatnia arystokratka” , mam nadzieję na kontynuację opowieści.
Moja ocena to 5.5 / 6.
