„Kot, który spadł z nieba”. Takashi Hiraide

Wydana w Wydawnictwie Uniwersytetu Jagiellońskiego. Kraków (2016).

Przełożyła Katarzyna Sonnenberg.

Tytuł oryginału Neko no kyaku.

Bardzo, bardzo ładna książka. Taka ze spokojnym rytmem, wyciszonym. Znam osobę, która powiedziałaby „kiedy piszą, spokojny, niespieszny rytm, oznacza to nudy” ale ja nigdy tak nie uważam. „Kot, który spadł z nieba” zachwyciła mnie swoją właśnie niespiesznością, delikatnością, wschodnią subtelnością. To tak naprawdę książka o uczuciach czy wręcz namiętnościach ale napisana właśnie tak „wschodnio” czyli delikatnie i nie „wprost”.
Odnoszę wrażenie, że właśnie ta niejednoznaczność i niespieszność uwiodła mnie w tej książce najbardziej.
Miałam wrażenie, że czytając ją oglądam japońskie drzeworyty przedstawiające czy to różne pory roku czy też różne zwyczajne wydarzenia z życia dwójki bohaterów.
Narrator, mąż, którego imienia nie znamy (imienia żony również nie poznamy) opowiada nam o kilku latach z życia małżeństwa w wynajętym domku. I o poznaniu przez małżeństwo kogoś kto stał się dla tej pary niezwykle ważny, a mianowicie kotki Chibi. O której żona bohatera myśli jak twierdzi bohater , że „Myślała o niej jak o podarunku z jakiejś odległej krainy. Jak o upominku, który spadł z nieba”.
Tak naprawdę to książka nie tylko o kocie i uczuciach wobec niego. I chyba dlatego chwyciła mnie tak za serce i spowodowała wiele wzruszeń.

Moja ocena 5.5 / 6