o książce i o filmach…

…Tak się złożyło, że obejrzeliśmy niemal jeden po drugim dwa filmy, których akcja dzieje się w Kosmosie i jeden niekoniecznie tamże. 
Mam na myśli „Grawitację” i ‚Apollo 13″.
„Grawitacja” nie ma chyba zbyt dobrych opinii ale ja aż tak bym na nią nie narzekała. Mnie się dosyć podobała ,z wyjątkiem jednego motywu, ci, którzy oglądali i czytają ten blog, będą na pewno wiedzieli, o co chodzi. Ale fajne efekty specjalne i naprawdę w sumie film spełnił swoją rolę czyli dostarczył nam rozrywki.
„Apollo 13” , tu wiedzieliśmy jakie będzie zakończenie (poczytaliśmy o całej misji w internecie) więc oglądało się na spokojnie ale sam film również nam się podobał. W ogóle mam ostatnio jakąś fazę na filmy z akcją dziejącą się w przestrzeni kosmicznej.

Trzecim filmem okazała się być „Amelia”. Wszyscy wiedzą, że to mój ulubiony film i swego czasu oglądałam go bardzo dużo razy. Trochę zrobiłam przerwę i co? I okazało się ,że tęsknię za Amelią, która czyni fajne uczynki innym strapionym bliźnim. Powrót jedynie potwierdził, że tak, nic się nie zmieniło przez te lata, które upłynęły od ostatniego czasu gdy go widziałam. „Amelia” wciąż jest moim ukochanym filmem.

Z książek , mam na myśli „Egejskie marzenie” Dario Ciriello, wydane w kolekcji, którą zbieram czyli „Życie jest piękne”. Na ogół przedstawione tam historie są dość przewidywalne, ktoś z jakichś tam przyczyn (właściwie zawsze tych samych 🙂 postanawia się wynieść do któregoś z cieplejszych, śródziemnomorskich krajów i tam rozpocząć nowe życie. Na ogół (takie mam przynajmniej wrażenie), udaje się to zrealizować. Bohaterom tej opowieści czyli narratorowi i jego żonie , Lindzie, nie udało się. Wynieśli się do Grecji, chyba zbyt szybko byli optymistyczni i postawili niepotrzebnie wszystko na jedną kartę. Trafili do Grecji nieco przed wybuchem kryzysu ale pokonał ich nie kryzys a biurokracja, niechęć do sensownych działań urzędników, korupcja, donosy. I nie, w tym przypadku naprawdę nie wygląda na to, że bohaterowie mieli skłonność do czarnowidztwa. Oni po prostu chcieli wszystko załatwić zgodnie z prawem czyli mieć prawo pobytu w kraju i możliwość podjęcia tym samym legalnej działalności gospodarczej.
Nie wyszło i szczerze, to bardzo szybko czytając zaczynamy orientować się, że tym razem opowieść nie będzie z mega happy endem. Cóż, może potrzebne są i takie historie, w ramach kubła zimnej wody na zbyt rozgorączkowane marzeniami głowy.
Jedyne, co im się tam udało, to znajomości. Dario i Linda mieli wokół siebie wielu naprawdę serdecznych ludzi. Zdaje się jednak, że podsumować tę książkę można tak „Uważaj o czym marzysz i swoje marzenia realizuj roztropnie”. Nie jest to może najambitniejsza książka na świecie (zresztą trudno się spodziewać nie wiadomo czego po książce o takiej tematyce) ale czytało mi się ją dość dobrze i z zainteresowaniem tym większym, że wreszcie coś trochę innego w tym nurcie.