„Perła. Afrykański przypadek księdza Grosera”.

Autor Jan Grzegorczyk.
Wydana w Wydawnictwie Zysk i S-ka. Poznań (2016). Ebook otrzymany od Wydawnictwa Zysk i S-ka.

Miałam z tą książką problem. A nawet kilka problemów. Jednym z nich okazało się to,że powodowana chęcią przekonania się samej jak się czyta opowieści o księdzu Wacławie, zdecydowałam się na lekturę książki najnowszej z tej serii. A jak się okazuje, niby można czytać to nie znając poprzednich a jednak byłoby lepiej czytać ją ze znajomością części poprzednich. Sporo jest bowiem odniesień do postaci i wydarzeń z części wcześniejszych.
Inną sprawą był styl pisania. Niestety, przeszkadzało mi (zwłaszcza odczuwałam to podczas części „afrykańskiej” książki) mieszanie czasów. Bywało, że zdanie w czasie przeszłym poprzedzało zdanie w czasie teraźniejszym. Bardzo , bardzo dziwnie mi się to czytało.

Skłamałabym, a tego nie lubię robić, pisząc, że książka mnie oczarowała czy rzuciła na kolana. Ale muszę powiedzieć, że mimo, że przecież mogłam, nie odłożyłam jej. Chciałam przeczytać do końca i to zaprocentowało bo po połowie książka stała się ciekawsza albo może ja się wciągnęłam.
Dlaczego w ogóle zdecydowałam się sięgnąć po opowieść o księdzu Groserze? Bo zaciekawiły mnie dobre oceny tej serii na Biblionetce. Bo zaintrygowały opisy, stwierdzające, że autor kreując swego bohatera ociepla wizerunek polskiego kleru.
Muszę przyznać jedno, miałam wrażenie, że Jan Grzegorczyk tak bardzo chciał pokazać w swoich książkach, że księża to zwykli ludzie, popełniający grzechy i przestępstwa, że wręcz odrobinę „przedobrzył” , czy raczej przesadził w drugą stronę.
Co do samej postaci, to na tyle daleko zawsze byłam od struktur kościoła polskiego (wszelkie Oazy, pielgrzymki itd nie były tym, co mnie interesowało), że trudno jest mi się wypowiedzieć czy sama postać księdza jest wykreowana porządnie czy nie. Mnie pasowało to stworzenie postaci nie do końca wcale jednoznacznej. Bo co to za idealny ksiądz , który i zakląć potrafi? i papierosa zapali ? I myśli, które go trapią, przemyślenia, też wcale niekoniecznie z gatunku „przynależne tylko Świętym”. I dobrze. Bo taki właśnie Wacław wydaje się być normalnym i z krwi i kości księdzem. 
Myślę więc, że Groser faktycznie może dać się lubić osobom z zewnątrz, nawet tym, które nie tkwią silnie w kościele czy wręcz dla tych, którzy kościół już dawno opuścili (a o takich osobach w książce jest mowa).
Ja zawiedziona się czułam, że tytułowa afrykańska historia miała miejsce dopiero po połowie książki. I zdecydowanie była za krótka. Szkoda , bo ten fragment zmagania się z własnymi ułomnościami, przeciwnościami, podobał mi się najbardziej i niekoniecznie w odniesieniu do jakichkolwiek symboli.

Frapujące jest również to, co dzieje się w życiu księdza Grosera po powrocie z Ugandy. Nie chcę jednak zdradzać zbyt wiele aby nie popełnić niepotrzebnego spoilera, dodam jednak, że jest to kawałek pełen emocji i naprawdę prawdziwie napisany, wiarygodnie niezwykle. 

Moja ocena to 4.5 / 6