Wydana w Wydawnictwie Stara Szkoła. Wołów (2016). Ebook.
Przełożył Mirosław Śmigielski.
Tytuł oryginalny Morčata
Może faktycznie przestałam rozumieć literaturę i to, co z nią albo około niej , związane.
Skończyłam czytać „Świnki morskie”, książkę autorstwa Ludvika Vaculika.
I mimo, że mam świadomość, że to książka powstała jeszcze w czasach Czechosłowacji i panującego w tamtym tworze systemu. I mimo, że mam świadomość,że miała to być literatura, która jest swoistą metaforą czasów, w których przyszło żyć autorowi, to jakoś do mnie nie trafiło. Miałam nadzieję na czeski humor, w sumie nie wiem czemu zakładam, że jak Czech autor to mam się śmiać. Owszem, żeby nie było, że nie to pośmiałam się kilka razy. Ale w chwili, gdy książka zmienia się w zapis doświadczeń narratora związanych z posiadanymi przez niego świnkami morskimi i przeprowadzanymi na owych świnkach morskich, zaczęłam przeskakiwać zdania i marzyłam o tym aby już skończyć.
Po raz pierwszy nie wiem do końca, co mam myśleć o książce. Wiem, że jest to dobra literatura, i nawet rozumiem klucz, który w niej został przedstawiony, krytyka systemu komunistycznego pod płaszczykiem niewinnej (czy aby na pewno?) opowieści o świnkach morskich ale…nie, niestety, nie trafiło do mnie.
Może nie czas, może po prostu nie moje klimaty ? (Nie jest przecież powiedziane, że musi tak być).
Pracujący w Banku Narodowym narrator posiadający żonę i dwóch synów, pewnego dnia, pod wpływem opowieści kolegi z pracy, który ma w domu świnki morskie, postanawia jedną nabyć w prezencie dziecku.
I tak zaczyna się ta opowieść.
Do mnie jak pisałam, nie za bardzo trafiła, ja się bardziej zmęczyłam czytając ją niż miałam z tego przyjemność.
Moja ocena 3 / 6.
