„Bransoletka pełna wspomnień”. Viola Shipman.

Wydana w Wydawnictwie Prószyński i S-ka. Warszawa (2016). Ebook, który miałam przyjemność przeczytać dzięki uprzejmości Wydawnictwa Prószyński i S-ka.

Przełożyła Edyta Jaczewska.
Tytuł oryginalny The Charm Bracelet.

 

To książka, po którą sięgnęłam trochę przypadkiem i …nie żałuję a i bardzo się cieszę, że tak się stało, że mogłam ją przeczytać.Pod pseudonimem Viola Shipman mającym upamiętnić babkę autora skrywa się autor właśnie, mężczyzna. Fakt ten jednak odkryłam dopiero czytając podziękowania jego samego na końcu książki i muszę powiedzieć, że nic a nic się nie domyśliłabym czytając tę książkę, że pisał ją mężczyzna.

W wielu krajach popularne od lat są tak bransoletki, do których można przyczepić zawieszki w rozmaitym kształcie. U nas chyba kiedyś też były modne, potem mam wrażenie, że moda na nie minęła i od paru lat znów wróciły do łask ale chyba nie w aż takim stopniu jak chociażby w Stanach Zjednoczonych zważywszy na to, jak potem się doczytałam w owych podziękowaniach jak również patrząc na stronę autora na Fb i jego spotkania autorskie jak również zdjęcia bransoletek z zawieszkami czytelniczek książki , które to zdjęcia umieszczone są na stronie na Fb.

Tak czy inaczej, tytułowa bransoletka to taka właśnie bransoletka, do której przyczepia się zawieszki rozmaitych kształtów.
W książce poznajemy trzy kobiety. Babkę, Lolly, jej córkę Arden i córkę Arden a wnuczkę Lolly czyli Lauren.
Wszystkie one spędzą ze sobą trochę czasu w maju. Stanie się tak za sprawą nowej sytuacji życiowej Lolly, która wpłynie zarówno na córkę jak i na wnuczkę.

Lolly od swojej mamy otrzymała bransoletkę z zawieszkami i tę tradycję kontynuuje. Kiedyś taką bransoletkę podarowała córce, która jednak jej nie nosi. Za to wnuczka nosi ją z chęcią.
Tytuły poszczególnych rozdziałów książki to rysunki poszczególnych doczepianych do bransoletki Lolly zawieszek, ich rysunki jak i historie zarówno samych zawieszek jak i Lolly w danym etapie jej życia.
Te zawieszkowe opowieści nie są snute tak zupełnie bez przyczyny. Mają konkretny powód ale uświadamiają podczas lektury książki to, co niby wszyscy wiemy ale często o tym zapominamy. Czyli to, jak ważne są snute historie naszych rodzin, naszych bliskich. I że znając te opowieści mamy silniejsze poczucie wspólnoty i świadomość własnych korzeni. I że warto jest, do czego w posłowiu zachęca sam autor, odłożyć na chwilę telefon, w ekran którego często tak aż za bardzo jesteśmy wpatrzeni i usiąść z kimś starszym z rodziny i posłuchać. Posłuchać opowieści, historii z przeszłości naszej rodziny, z życia ich samych, bo to one tworzą po trochu i naszą własną historię.

Zawsze, o czym pisałam nie raz i nie dwa, można mnie ująć zarówno w książkach jak i w filmach motywem kobiet, które są dla siebie wzajemnie wsparciem i pomocą. Tak jest i w tej książce. Te trzy kobiety wzajemnie się wspierają i mogą na siebie liczyć.

To taka ciepła opowieść o rodzinie, o poczuciu wspólnoty, o wsparciu, jakie możemy zarówno otrzymać od bliskich ale i im zaoferować. To ciepła i miła historia, która jest jak przyjemne wieczory spędzane w ciepłym i przytulnym domu wraz z najukochańszymi i najbliższymi nam osobami.
Nareszcie po tych wszystkich przygnębiających książkach, które ostatnio czytałam, miałam możliwość przeczytania czegoś co mnie nie przygnębiło.

Moja ocena to 5 / 6.