„Prowincja pełna marzeń”. Katarzyna Enerlich.

Wydana w Wydawnictwie mg. Warszawa (2009). Ebook.

Niedawno przeczytałam tę książkę. Skorzystałam z promocji na książki tej autorki i „Prowincja pełna marzeń” za mną.
Jest to z pewnością lekka obyczajówka i nie ma tam czego szukać ktoś, kto szuka treści psychologicznej i nie wiadomo jak wielkiej głębi ale…mnie ujęła. A ujęła mnie tym, co czytałam pomiędzy wierszami czy raczej słowami Ludki, głównej bohaterki, z ust której poznajemy całą opowieść. Ujęło mnie bowiem wyczuwalne i płynące z treści zadowolenie autorki z życia w mniejszym mieście. Wyczuwa się szczęście z takiej może mniejszej stabilizacji ale też z tego, że jest więcej czasu na przyjaciół, bliskich, rodzinę, na własne hobby. Taka radość z tego, że żyje się tam, gdzie się żyje, że mieszka się tu dobrze i odczuwa się radość i nie ma potrzeby nie wiedzieć jak wielkich zmian stylu życia.
Po prostu pasowało mi to, że ktoś jest zadowolony nie z życia w wielkomiejskim gwarze i tłoku a z życia w mniejszym mieście, jakim w książce jest rodzinne miasto samej autorki czyli Mrągowo.
Mrągowo, które sama bardzo lubię zwłaszcza, że w strony opisywane przez autorkę jeździmy na wakacje. Tak więc dodatkowo do treści przyjemnie było poczytać o tak dobrze znanych nam miejscach.
A cała opowieść o zawirowaniach życiowych głównej bohaterki wzbogacona o wątek historyczny i co najfajniejsze, o stare zdjęcia Mrągowa właśnie.
Aż sobie pomyślałam, że cała seria o życiu na mazurskiej prowincji „prosi się” o jakiś wakacyjny szlak. Tak jak Ystad podobno ma szlak śladami Wallandera czy Londyn szlak śladami Harrego Pottera.

Sama opowieść podobała mi się najmniej, to znaczy przy całej sympatii dla sympatycznej bohaterki, wydała mi się ona zbytnio infantylna i lekkomyślna jak na swój wiek. 

Niemniej jednak czytało mi się dobrze a Mrągowo i mazurska prowincja w tle tylko dodawała uroku lekturze.

Moja ocena to 4 / 6.