„Przyjaciółka z młodości”. Alice Munro.

Wydana w Wydawnictwie Literackim. Kraków (2013). Ebook.
Przełożyła Agnieszka Kuc. Tytuł oryginału Friend of My Youth. 

Zawiodłam się trochę na kolejnym zbiorze opowiadań, jakie teraz czytałam autorstwa Alice Munro pod tytułem „Przyjaciółka z młodości”. Tak naprawdę największe wrażenie zrobiły na mnie dwa, no może trzy opowiadania. Pisanie Munro odczuwam po tych kilku zbiorach, które czytałam, jako pisanie „nierówne” (przypominam tym, którzy rzucą się na mnie z pazurami, że jak to stoi w opisie blogu, moje oceny są SUBIEKTYWNE). I tak właśnie jest według mnie z tym zbiorem, który całościowo mnie nie zachwycił a trzy opowiadania to jednak trochę za mało. Ja rozumiem, że Munro tworzy swoje własne powielanie tematy, wątki, to jak najbardziej zrozumiałe, w rzeczywistości jest chyba tak, że większość autorów pisze jednak na ten sam temat. Niemniej jednak w tym zbiorze to jej pisanie nie zagrało tak na moich emocjach jak stało się na przykład podczas lektury zbioru „Uciekinierka”, ( pisałam o tej książce, w tym wpisie ), który to zresztą zbiór uważam za jeden z najlepszych jakie czytałam zarówno jeśli chodzi o Munro jak i w ogóle o książki. 

Tu czegoś mi zabrakło a z kolei czegoś innego jakby było w nadmiarze. Jakiejś nie do końca zrozumiałej bigooterii, pruderii. 
Od samego początku gdy czytałam jej pierwszy zbiór opowiadań „Drogie życie” zastanawiam się zresztą czy ta tak czytelna a wręcz często nieco zbyt nachalna pruderia to wynik mentalności Kanadyjczyków (czy można mówić o zbiorowej mentlaności???) czy też samej Alice Munro. 

Podejrzewam, że gdybym swoją przygodę z jej książkami zaczęła od tego właśnie zbioru to pewnie drugiej szansy już bym jednak nie dała, tak więc dobrze się stało, że nie od tego zaczęłam lekturę i poznawanie dorobku Munro. 
Ale podejrzewam, że jej wiernych fanów nie zawiedzie nawet jeśli po raz kolejny przeczyta o zdradach, źle ulokowanych uczuciach, porzuconych przed laty przyjaźniach czy kochankach.
Jak to u Munro typowe kobiety, które przedstawia w swoich opowiadaniach nie są często ani szczęśliwe ani nieszczęśliwe. Czasem coś zyskują, częściej tracą. Niektórym się współczuję, do innych nie czuje sympatii. To jej jako autorce oddaję, umie tworzyć bohaterów, którzy budzą jakieś emocje, nawet jeśli niekoniecznie pozytywne, ale trudno wobec nich przejść obojętnie. Zawsze czymś zaintrygują nawet jeśli są jakimiś zdawałoby się pozbawionymi własnej woli postaciami. 

Tak czy siak, tym razem chyba była to najmniej udane podejście do Munro, której ebooków jeszcze na czytniku mam kilka, więc na pewno nie będzie to ostatnie. Zresztą, „znam” ją już na tyle, a raczej jej książki, że wiem,że zdecydowanie warto sięgać nawet jeśli to, co przeczytałam teraz niekoniecznie zachwyciło.

Moja ocena to 4 / 6.