Wydana w Wydawnictwie G+JKsiążki. Warszawa (2007). Ebook.
Przełożył Radosław Madejski.
Tytuł oryginału Sharp Objects.
No, to wsiąkłam. Wsiąkłam w przedziwne książki autorstwa Gillian Flynn. Przedziwne, bo (znów to napiszę, co napisałam opisując wrażenia po lekturze „Zaginionej dziewczyny” jej autorstwa) niby znów porusza temat, który już się zna, gdzieś się czytało a mimo to tworzy z tych tematów jakąś niesamowicie wciągającą całość. Przedziwne, bo niełatwe. Temat, o których pisze mogą szokować, są pewnie z gatunku tych, które często (napiszę to kolokwialnie) , zamiata się pod dywan. Niewygodne. Jest też w nich po części sporo brutalności bądź realizmu zbrodni a pomimo to wciągają niesamowicie.
Tym razem sięgnęłam po książkę trochę na przekór sobie, trochę z powodu banalnego, nie przeczytałam wcześniej czego sprawa będzie dotyczyć a jest ciężkawo, bo dotyczy morderstwa dwóch małych dziewczynek.
Oto Camille, reporterka jednej z chicagowskich gazet, niekoniecznie z własnej woli, wraca do rodzinnego domu w noszącej zabawną nazwę mieścinie, Wind Gap.
Niby to taka dziura, a jak się okazuje wraz z lekturą książki, wiele się tam dzieje. Wiele złego, co skutkuje tajemniczymi zaginięciami i morderstwami dwóch dziewczynek, Ann i Natalie. Camille ma na ten temat napisać reportaż a przy okazji jej szef liczy na to, że jako osoba „z miasta”, nie obca, uda jej się dowiedzieć to i owo a przynajmniej napisać coś bardziej sensownego niż mogłoby to wyjść osobie spoza społeczności.
Camille „dziewczyną z sąsiedztwa” już dawno się nie czuje.
Jej dzieciństwo i młodość przebiegały nieciekawie, dziewczyna była pozbawiona miłości matki a także żyła w cieniu postępującej choroby i w rezultacie śmierci jednej z przyrodnich sióstr.
Jak sama twierdzi „Myślę,że niektóre kobiety nie są stworzone, aby być matkami. A niektóre kobiety nie są stworzone, by być córkami”.
Druga przyrodnia siostra, Amma, praktycznie pozostaje dla narratorki (bo to z ust Camille poznajemy całą opowieść) nieznana. Pobyt w rodzinnym domu pozwoli jej na poznanie chociaż trochę do tej pory nieznanej dziewczynki, która obecnie ma już trzynaście lat.
Gillian Flynn udaje się tworzyć niezwykle sugestywną atmosferę zła, grozy. Jakiegoś podskórnie odczuwanego podczas lektury uczucia strachu i napięcia. I chociaż w pewnej chwili wnikliwy czytelnik może domyślać się tego czy owego to pod sam koniec (tak, jak to było w „Zaginionej dziewczynie”) znów czeka go pewne zaskoczenie i fakt, że niektóre sprawy nie przebiegały do końca tak, jak się nam wydaje. Te elementy zaskoczenia podobają mi się w jej książkach.
Atmosfera książki jest więc gęsta i lepka, jakby skrystalizowane zło oblepiało bohaterów i czytających ich losy. Odczuwamy więc niepokój i wyraźne niedomówienia. Niedomówienia, które wraz z rozwojem (niespiesznej) akcji zaczynają układać się nam w pewną całość.
Po raz kolejny więc trochę tego o czym już pisałam, czyli niby znane tematy ale ujęte w taki oryginalny dla tej autorki styl. Dużo psychologii, co mi akurat pasuje bo to lubię podczas czytania niby to kryminałów (thillerów?). Gillian Flynn umie wciągnąć czytelnika w swój świat, w świat, któremu daleko do ideału, który jest brudny i lepki, który potrafi niszczyć.
Oprócz samej warstwy kryminalnej, która to intryga może nie należy do najszybciej rozwiązanych spraw świata, w tle jak już mówiłam, rewelacyjnie ujęte psychologicznie toksyczne relacje między matką a córką. Niszczycielska siła tej, która dała życie, takie myśli towarzyszyły mi podczas czytania o tym, co robiła z własnym ciałem narratorka. Pojawiło się sporo myśli i refleksji na temat relacji i siły rodzica względem dziecka. Tu akurat refleksji zdecydowanie pesymistycznych, niestety, bo i wymowa książki raczej pod wieloma względami dołująca chociaż na szczęście nie do samego końca.
Świetnie zostało oddane na kartach książki życie na amerykańskiej prowincji (tu też akcja dzieje się w mieścinie w stanie Missouri, jak potem ma to miejsce w „Zaginionej dziewczynie”) w dobie kryzysu, z którym najlepiej radzą sobie jak zwykle ci, którzy zawsze sobie radzili finansowo. Jednym słowem, kto ma pieniądze, ten rządzi i pieniądz ciągnie do pieniądza. Niby żadne wielkie odkrycie a za każdym razem jednak skłania do zastanowienia się jak to jest, że tak właśnie jest.
Mnie się podobała, pomimo trudnej tematyki morderstwa dzieci, na którą to tematykę od czterech lat jestem szczególnie wyczulona.
Gillian Flynn staje się zdecydowanie jedną z moich ulubionych autorek, co mnie cieszy ogromnie, jako, że niestety, zauważam, że „kobiet” czytam chyba o wiele mniej niż „mężczyzn”.
Teraz przede mną trzecia i o ile się orientuję, ostatnia z wydanych jak na razie jej książek. A potem pozostanie mi czekać aż Gillian Flynn znów napisze kolejną książkę, którą mam nadzieję, że szybko wydadzą u nas.
Moja ocena 5 / 6.
