Wydana przez BPP Marcin Borkowski. Warszawa (podejrzewam, że dobrze sądzę, że jeszcze w 2014).
Ebook, który właśnie skończyłam, otrzymałam od samego autora zbioru dziewięciu opowiadań. Przyznaję się od razu, początkowo nie byłam przekonana do ich lektury. Wahałam się bo mam średnie (to delikatne określenie) doświadczenia z umiejętnością przyjmowania krytyki przez debiutantów. To raz. A i zawodowo krytykiem literackim na szczęście nie jestem, co stawia mnie w tej fantastycznej sytuacji, że mogę zdecydować się na lekturę bądź i nie 😉 (To dwa:). W tym przypadku radą służył P., który kiedy powiedziałam Mu, że autor kusi mnie faktem, że akcja opowiadań dzieje się na Żoliborzu powiedział „bierz, co dają!”:) I miał rację, warto było zdecydowanie.
Zacznę od minusów, żeby już potem się zachwycać.
Ta książka jednak nie jest taką, którą można czytać nieuważnie. Nastąpiło w niej bowiem nagromadzenie (według mnie aż zbytnie) faktów, historii, opowieści, tajemnic rodzinnych. Które to owszem, splatają się zawsze ze sobą i stanowią arcyciekawe czasem uzupełnienie ale ów natłok powoduje, że trzeba czytać książkę bardzo uważnie i łatwo jest się nieco w niej pogubić czy zapomnieć nazwisko danego bohatera. Mam wrażenie, być może słuszne, być może mylne, że autor po prostu mając pomysł na opowiadania chciał je wszystkie włożyć w jedną książkę, być może z obawy, że kto wie czy drugą wydać się uda? Ale jak mówię, być może to jedynie moje przypuszczenia a wątpliwości mógłby rozwiać jedynie sam autor.
A teraz plusy i zachwyty 🙂 Po pierwsze, Żoliborz i to dodatkowo, ten z mojego dzieciństwa w dużej części! Jako, żem mieszkała na Broniewskiego, to można powiedzieć, że gros bohaterów opisanych w książce było moimi sąsiadami. Mijaliśmy się na pewno nie raz i nie dwa. Ja, pchana w wózku przez moją Mamę, oni pędzący do podstawówki czy autobusu aby ruszyć gdzieś dalej.
Po drugie, bardzo ciekawe opowiadania i postaci, które mają swoją historię. Tak, każda opisana postać ma swoją interesującą historię, którą przybliża nam autor. Historie te, o czym już pisałam, splatają się i często stanowią po latach wyjaśnienie. Albowiem czasem mamy podaną treść danej opowieści nielinearnie.
I nie dzieje się tak, a to cenne dla czytelnika, że jakiś rozpoczęty wątek nie ma swojej kontynuacji czy wyjaśnienia.
Mamy tu więc i trochę historii z IIWŚ i tej młodszej historii. I ciekawie jest powspominać własne dzieciństwo i młodość bo realia bardzo dobrze jeszcze tych lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych pamiętam.
Bo opowiadania się ciekawe i z poplątaną polską historią w tle i takie bardziej fabularne ale z ciekawymi pomysłami. Jest w końcu nawet i watek kryminalny. Są jak już mówiłam, skrywane sekrety i tajemnice rodzinne. Są dylematy, przed którymi staną bohaterowie książki, dylematy niełatwe i pytania, na które nie ma dobrej odpowiedzi.
Podobały mi się te opowiadania bardzo i chociaż jak napisałam wyżej trochę się do nich mogę przyczepić to jest to według mnie niewiele.
Najważniejsze, że lektura spełniła moje oczekiwania, okazała się wciągająca, interesująca, budząca trochę własnych wspomnień z mieszkania całkiem długiego w tamtych stronach i rejonach Warszawy.
Na mnie największe wrażenie zrobiły opowiadania tytułowe czyli „Odwlekane porządki”, „Co się przytrafiło naszej klasie” i „O rzeczach, nie będących tym, na co wyglądają”.
Dodatkowo na plus oceniam dodane pod koniec didaskalia.
Z mojej strony mogę dodać jedno. Panie Marcinie, zdecydowanie czekam na kontynuację. Niekoniecznie z tymi samymi bohaterami.
Moja ocena to 5 / 6.
Podaję adres strony, na której można poczytać fragmenty opowiadań:
