dziś policzyłam…

…że do Wigilii dziewięć dni. A do ostatniego dnia roku raptem…siedemnaście (licząc sam dzień Sylwestra). Zleciało? Tak. Wiem, truizm. 
Po Świętach siądę i przepiszę wszystkie ważne daty do nowego papierowego kalendarza. Tak, jestem chyba jedną z niewielu osób, które wciąż takowe używają.


Zawiesiliśmy naszą gwiazdkę, ozdobę Bożonarodzeniową, jaką otrzymaliśmy od Mamowego Mikołaja. Uruchomiliśmy też lampki, które rok temu P. zawiesił na górze , pod sufitem i na żaluzjach balkonowych. Świeciły się prawie do wakacji 🙂 Chyba w maju się znudziły Janeczkowi. A potem to już my stwierdziliśmy, że teraz to poczekają do Świąt. I w Mikołajki zostały uroczyście „odpalone”.
W budynku nieopodal co roku mam miłą niespodziankę. Ktoś wiesza na balkonie wspinającego się Mikołaja. Co roku wiesza, ja co roku się miło dziwię i cieszę jak dziecko, potem Mikołaj wspina się do lutego, kiedy go zdejmują i ponownie wkracza na balkon w Mikołajki, kiedy to ja znów się cieszę bo zdążyłam do tej pory zapomnieć, że spodziewać tam się go trzeba. Miło mieć taki mały, prywatny constans 😉 W tym roku Mikołajem ucieszył się też Janeczek więc tym bardziej miło, że mam towarzysza w tej radości. 
Na patio też już powiesili lampki na jednej z trzech choinek, które rosną. Jak się wprowadzaliśmy dwanaście lat temu to choinki były choinkowymi maluchami. Teraz są drzewa jak się patrzy;) I też co roku cieszę się gdy po zmroku na jednej z nich rozbłyskuje tyle kolorowych światełek.

Życzę sobie i Wam dobrego, spokojnego tygodnia.