…stało się zadość bo pierwsza kartka świąteczna oczywiście od Finetki nadeszła 🙂 Niemniej jednak tym razem podium zajmuje wraz z kartką świąteczną od kuzynki P. ze Stanów, tak więc mogę powiedzieć, że te dwa tygodnie do Świąt w nastroju około świątecznym jeszcze bardziej będą właśnie za sprawą kartek świątecznych, które zaczną powoli nadchodzić. I które zawsze sprawiają mi wiele, wiele radości.
odkryciem kosmetycznym roku…
…2014 moim własnym, osobistym, bez wątpienia okazało się migdałowe masło do ciała z The Body Shop.
Dostałam je w prezencie już dość dawno temu (naprawdę dawno), przeleżało się w szufladzie.
Wyjęłam gdy zużyłam te najulubieńsze do tej pory czyli Brasil Nut i potem dość fajne z masła shea. Posmarowałam i ojej, ale zapach, no migdał w czystej postaci. Hmmm, nie dla mnie… Pokręciłam nosem, że drażniący, że to nie to, i chwilę potem oniemiałam. Otóż ten klasyczny migdał przemienił się w coś pięknego. Zapach tak piękny, że nie do opisania. A i samo masło spełniło moje oczekiwania. Po pierwsze, konsystencja jest nieco inna niż pozostałe masła, które do tej pory używałam. I taką nieco bardziej lejącą się a nie stałą, nawet wolę mimo, że nie jest to mleczko do ciała, więc nie ma się wrażenia wyciekania przez palce. Wspaniale działa na moją biedną skórę.
Jestem zachwycona!!!
Pokonał ukochane do tej pory masło Brasil Nut.
Jeśli Mikołaj się nie domyśli (a ten sam no, nie Mikołaj bo chyba okołourodzinowy prezentodawca zakupił mi to masło), a zachwycam się w domu głośno i kilka razy na dzień:) to po Świętach sama pędzę nabyć drogą kupna. Może się ulitują i jakieś promocje będą, teraz niedawno nabyłam w naprawdę korzystnej cenie krem do rąk.
Życzę Wam dobrego, spokojnego tygodnia.
„Perełka”. Patrick Modiano.
Wydana w Wydawnictwie Sonia Draga. Katowice (2014). Ebook.
Przełożyła Bożena Sęk.
Tytuł oryginału La Petite Bijou.
Hmmmm…cóż mogę powiedzieć a raczej napisać po moim pierwszym spotkaniu z tegorocznym literackim Noblistą? Na razie moje wrażenia są dość niejasne ALE…Nauczona pierwszym dziwnym, jak to z perspektywy oceniam, spotkaniem z Alice Munro, która to z czasem stała się jedną z moich ulubionych autorek (a zauważyłam, że obecnie czytuję głównie autorów nie autorki) myślę, że muszę te wrażenia po lekturze „Perełki” jeszcze na spokojnie „przetrawić”.
Znakiem,że lektura nie do końca mnie porwała był ten, że gdy trafiła się inna lektura (była nią „Energia kobiet”) bez żalu porzuciłam „Perełkę” na jej rzecz. Ale…mimo to chciałam do niej wrócić i właściwie to dopiero po jej skończeniu mogę powiedzieć, że nie oceniam książki źle i że chyba skuszę się (pewnie gdy będzie podobna sytuacja do tej teraz czyli skorzystam z promocji cenowej na ebook) na kontynuację poznawania książek autorstwa Patricka Modiano.
No i jakby nie było, poprawiam sobie samopoczucie na swój własny temat, skoro ja już znam książkę Noblisty a francuska minister kultury nie 😉 Tak wiem, to było nieładne i niegrzeczne ale co ja na to poradzę, że tak właśnie jest?
Wracając do „Perełki”. Chcę wyraźnie napisać, że moje odczucia czy wrażenia nie mogą, bo i niby jak? dotyczyć czegoś więcej a więc nie chcę generalizować. Podobno autorzy jednak piszą „jedną i tą samą książkę” i na ten sam temat w czasie całej swej twórczości niemniej jednak nie znając innych pozycji książkowych Modiano odniosę się tylko do tego, jakie wrażenie wywarła na mnie ta konkretna lektura.
„Perełka” to przedziwna książka. Ma nieco oniryczny klimat i na pewno jest z gatunku tych książek, o których możemy powiedzieć, że ich klimat jest nie do końca jasny, jakby rozmyty. Na pewno nie ma mowy o brawurowej i szybko zmieniającej się akcji.
Przed sięgnięciem po książkę Modiano wyczytałam czy usłyszałam, nie pamiętam już teraz, jakoby autor zajmował się w swoich książkach zagadnieniem pamięci, wspomnień.
I tak chyba można powiedzieć, klimat „Perełki” to nieustające wyciąganie wspomnień, urwanych, często niejasnych. Nie zawsze jasnych dla głównej bohaterki jako, że będących jej wspomnieniami z dzieciństwa. Atmosfera tych wspomnień to właśnie jakby sen, który, zaznaczmy to, nie jest snem dobrym.
Niby nie dzieje się (chyba) jakiś konkretny dramat ale mimo, że nigdy nie poznamy wielu szczegółów z życia bohaterki, zwanej przez pewien czas przez swoją matkę właśnie tytułową „Perełką”, najwyraźniej nie działo się zbyt wiele dobrego patrząc na to, co dzieje się pod sam koniec książki. Nie chcę jednak zdradzać zbyt wiele z treści.
W książce poznajemy niezbyt długi czas z życia bohaterki, która pewnego dnia jadąc w metrze doznaje szoku. Oto bowiem widzi swoją matkę. Matkę, która zmarła w Maroku kilkanaście lat temu.
To wydarzenie i fakt, że dziewczyna zaczyna śledzić matkę, powoduje lawinę jej wspomnień. Wspomnień jak już wspomniałam dość niejasnych, urwanych, z których jak z rozmaitego koloru skrawków materiału, usiłuje ona zszyć coś na kształt patchworku z przeszłości. Która to zdeterminowała jej życie na zawsze.
W książce pojawiają się postaci, które wydają się być umiejscowione jedynie na chwilę aby przywołać na kartach książki jakieś konkretne wspomnienie z życia bohaterki. Tak naprawdę zdają się być nie do końca możliwymi do zaistnienia bądź ich opis jest nacechowany konkretnym stanem psychicznym dziewczyny. Nigdy się tego do końca nie dowiadujemy.
Atmosfera opowieści jest smutna i mnie osobiście nieco przygnębiła. Nie wiem dlaczego bo mimo to jest to coś kompletnie innego ale sam klimat, to przygnębienie właśnie, odrobinę kojarzył mi się ze wspomnieniowymi właśnie książkami Aglai Veteranyi.
Samotna bohaterka, której przyszło się zmóc z demonami przeszłości……To nigdy nie jest łatwe.
Moja ocena książki to 4.5 / 6.
