„Energia kobiet”. G.Borkowska, M.Chodyra, A. Kublik.

Wydana w Wydawnictwie Agora. Warszawa (2014). Ebook.

Ta książka tak naprawdę ma swoją premierę dopiero dziś ale mogłam przeczytać ją nieco wcześniej dzięki Wydawnictwu Agora. Przyznaję się, że decydując się na nią nie spodziewałam się aż tak świetnej lektury, która naprawdę, mówię to bez cienia kadzenia, (P. świadkiem:), zrobiła na mnie wielkie wrażenie! To właśnie P. namówił mnie do sięgnięcia po tę książkę i jestem Mu za to bardzo wdzięczna, bo widzę, że ominęłaby mnie dobra lektura. 

Nie słyszałam wcześniej, przyznaję się, o akcji pod patronatem „Gazety Wyborczej”, która to akcja została podjęta, cytuję za materiałami prasowymi „obalić mity umniejszające rolę kobiet w społeczeństwie”. 
Dwanaście wywiadów, które znajdziemy w książce pod tym samym, co akcja, tytułem czyli „Energia kobiet” to jedynie drobny wycinek wywiadów, reportaży, nawet pokazów filmowych mających na celu ukazanie roli kobiet w szerszym niż często się postrzega zakresie. I mającym na celu trochę zapewne obalić mity czy ukazać jak wiele jeszcze w poprawie sytuacji kobiet chociażby na rynku pracy, jest do zrobienia.

Jak napisałam, wywiadów jest dwanaście i każdy z nich zasługuje na lekturę z rozmaitych powodów. Piszę teraz, to chyba całkowicie zrozumiałe, jednak wolę to podkreślić, całkowicie subiektywną opinię na temat tychże. I oto muszę powiedzieć, że tą drogą przyszło mi się spotkać z dwunastoma zupełnie różnymi paniami (w tym z niestety, nie żyjącą już Małgorzatą Braunek), zajmującymi się zupełnie różnymi niż ja sprawami, mającymi odmienne zawody, zainteresowania, pasje. 

I jak napisałam, prawie każdy wywiad z jakichś przyczyn mnie zainteresował. Powiedzmy inaczej, zainteresował mnie każdy, z tym, że nie z każdą z pań miałabym ochotę po tym wywiadzie spotkać się w cztery oczy. Ale były i takie, z którymi bardzo , bardzo chętnie wybrałabym się na kawę i rozmowę. Bo jak w życiu, ktoś mnie zachwycił, ktoś spowodował, że inaczej (chociaż przez chwilę) na tę osobę spojrzałam, ktoś inny z kolei zirytował. Ale to właśnie ludzkie.

Nie wiem, jakie było kryterium doboru tych konkretnych dwunastu wywiadów z paniami, niemniej jednak wybór był jak najbardziej trafiony i muszę powiedzieć jedno, zdecydowanie po przeczytaniu tegoż udzieliła mi się niezwykła energia i siła wszystkich pań. No, prawie wszystkich 🙂 

W ogóle muszę powiedzieć, że nieustannie mylił mi się tytuł książki (czy przypadkowo czy własnie nieprzypadkowo?) i zamiast „Energia kobiet” mówiłam „Siła kobiet”. Bo tak naprawdę po przeczytaniu rozmów z tymi konkretnymi kobietami miałam wrażenie, że przebija z nich nie tyle właśnie energia, co siła. Siła dająca czynić niemożliwe. Siła dająca dzielić dobro pomimo nieszczęścia, które na kogoś spadło. Siła czyniąca niemal cuda i siła pozwalająca na samorealizację, na realizację własnych pragnień i marzeń. Siła dająca być zadowoloną z siebie szczęśliwą, realizującą się kobietą ale również często spełnioną żoną i matką.

Każda z dwunastu pań posiada niewątpliwie silną osobowość, co powoduje, że jest tam, gdzie jest i w takim a nie innym punkcie życia. Niemniej jednak widać w niektórych z nich wiele empatii, miłości, współczucia, mądrości, spokoju,  którymi to cechami obdarzają one innych.

Wymienię teraz tak, jak występują w książce, wszystkie panie, z którymi można przeczytać wywiady. A więc są to : Małgorzata Braunek, Iwona Georgijew, Monika Pyrek, Ewa Błaszczyk, Aneta Kręglicka, siostra Małgorzata Chmielewska, Kayah, Joanna Klimas, Krystyna Janda, Magdalena Durlik, Olga Kozierowska, Maria Czubaszek.

Nie chcąc skupiać się na którymś z nich konkretnie bo jak napisałam wcześniej, każdy pod jakimś kątem wywarł na mnie wrażenie, napiszę tak. Jeśli bałam się, a tak, przyznaję się, bałam się wywiadu z panią Ewą Błaszczyk, za to, że będzie smutny, że przeora mi emocje, tak pozytywne zaskoczenie. I paradoksalnie może, najsmutniejsze wrażenie zrobił na mnie wywiad z projektantką Joanną Klimas. Chyba za to, przynajmniej ja to tak odebrałam, że miałam wrażenie, że pomimo tego jak wiele ta pani osiągnęła w swoim zawodowym życiu, to jednak nie czuje się szczęśliwa i wciąż jakby musiała sobie udowadniać, że to, co robi robi dobrze i że jest to ważne. Dla innych ale przede wszystkim dla niej samej.

Silna kobieta, która mimo drobnej postury przenosi góry to oczywiście Ewa Błaszczyk, która robi na mnie wrażenie „silnego wrażliwca” (ewentualnie, życie jak to bywa, wtłoczyło ją w tę rolę oczywiście wcześniej nie zapytawszy czy może ma na to chęć i siłę). Jak wiele pani Ewa robi, nie tylko dla jednej z córek ale dla innych, za sprawą fundacji przez nią założonej jak i samej Kliniki Budzik, to wiadomo.

Kolejna silna kobieta, która nie patyczkuje się i mówi konkretnie co ma na myśli a przy tym działa niezwykle mądrze to siostra Małgorzata Chmielewska, osoba, którą zresztą dawno już podziwiałam. A podoba mi się sposób pomocy jaką oferuje siostra Małgorzata swoim podopiecznym. Otóż w sklepik skarbyprababuni.pl sprzedawane są wykonane przez jej podopiecznych przetwory i rękodzieło. Bardzo ładne, wczoraj tam zajrzałam. 

Spokój i coś w rodzaju klimatu ukojenia znalazłam w wywiadzie z nieżyjącą już niestety panią Małgorzatą Braunek. Myślę, że ona na pewno odeszła w spokoju i radości. Wypracowała to sobie jak sama przyznała, nie w jeden dzień ale udało się. 

Niezwykłe wrażenie zrobiła na mnie też postać pani Magdaleny Durlik, to wielka postać w świecie medycyny a ciekawie było poznać jej fragmenty życia te dotąd mniej znane, czyli z cyklu „będąc młodą lekarką”. Młodą lekarką, mieszkającą kątem u rodziców, lekarką na dorobku, szybko mającą męża i dwójkę dzieci a mimo to osiągającą to, co osiągnęła. Aczkolwiek mimo lekarskiej rodziny , dwójka jej dzieci w ślady rodziców i dziadków nie poszła. Bywa i tak. 

Tak naprawdę nie podobał mi się jedynie wywiad z panią Marią Czubaszek ale też nie ma obowiązku, żeby wszystkim podobało się wszystko (jestem teraz pewna, że Ewazdublina uśmiechnie się pod nosem bo wiem, że ostatnio na spotkaniu z tą panią była i wróciła arcyzadowolona). 

Jeśli chodzi o kobiety zajmujące się biznesem, to duże wrażenie zrobił na mnie wywiad z panią Anetą Kręglicką, chyba za to, że opisała jak trudno jej było walczyć dawniej ze stereotypem tak chętnie przez wielu podtrzymywanym czyli „głupiutkiej blondyneczki”. 

Tak czy inaczej podsumowując, książka jest świetnym zastrzykiem pozytywnej energii i wartościowych rozmów, które warto według mnie przeczytać. 
Jakbym miała powiedzieć, co można podarować swojej przyjaciółce na prezent  czy na przykład podsunąć Mikołajowi pomysł na tenże dla jakiejś bliskiej nam kobiety, z pewnością tę książkę wymieniłabym jako jeden z potencjalnych prezentów.

Nie wiem, być może dlatego, że na mnie zrobiła wielkie, pozytywne wrażenie. Że dzięki niej „spotkałam się” na chwilę z dwunastoma wartymi poznania z tej czy innej przyczyny, kobietami.
Może dlatego, że sama jestem kobietą i cieszę się czytając o sukcesach jakie odnoszą inne kobiety. Nie, nie na zasadzie „solidarności jajników” ale po prostu, bo tak, bo zawsze wolę czytać o dobrych, fajnych sprawach i przedsięwzięciach niż o tym, jak jest źle i smutno i nie ma widoku na przyszłość.

Moja ocena to 6 / 6.