Wydana w Wydawnictwie Literackim MUZA SA. Warszawa (2014). Ebook.
Przełożyła Elżbieta Ptaszyńska-Sadowska.
Tytuł oryginału Kuldi.
Po „Statku śmierci” tej samej autorki i tym właśnie czyli „Niechcianych” przeczytanych dosłownie na jednym wdechu stwierdzam, że Yrsa Sigudardottir pisze coraz bardziej przygnębiające książki. Podoba mi się sposób jej narracji, klimat książek, jaki stwarza, intryga kryminalna ale…no właśnie, nastrój przygnębienia podczas lektury gwarantowany. Oczywiście, ktoś powie, trudno aby w kryminałach była atmosfera wesoła. Nie o to chodzi. Jednak autorce naprawdę udaje się ostatnio pisać tak, że końcówkę czyta się ze wzruszeniem (kończąc „Statek śmierci” popłakałam się, teraz też nie było mi zbyt do śmiechu). Jej wcześniejsze kryminały aż tak przybijające mi się nie wydawały.
W”Niechcianych” mamy dwa wątki i akcja książki nie dzieje się linearnie. Poznajemy współcześnie głównego bohatera, Odinna, który z ojca weekendowego musi się stać nagle ojcem pełnoetatowym dla jedenastoletniej córki Run po tym jak jego była żona wypadła z okna. Poznajemy też losy dawnego ośrodka dla trudnej młodzieży, którego to sprawę przejmuje po zmarłej koleżance, Odinn. Historię ośrodka poznajemy poprzez jego poszukiwania materiałów na ten temat jak i poprzez historię dawnej pracownicy ośrodka, która niejedno ma do przekazania na temat tamtego miejsca. Miejsca, w którym mało kto przejmował się pomocą dla chłopców a raczej skupiał na własnych problemach i sprawach.
Jak to u Skandynawów bywa, niby to trochę kryminał, trochę horror (duchy odgrywają tu wielką rolę), trochę thriller a są jeszcze inne warstwy. Znów sporo psychologii. Nieźle pokazany proces żałoby małej dziewczynki po nagłej stracie matki, dobrze pokazana próba zmierzenia się z nową dla niego sytuacją w wykonaniu głównego bohatera.
No i zaskakujące (mnie przynajmniej tak) zakończenie książki.
Lubię tę islandzką autorkę i na pewno po jej kolejne kryminały sięgnę chociaż nie ukrywam, że mam nadzieję, że jednak trochę odpuści z tym nastrojem przygnębiającym bo trochę mi się on udzielał.
Moja ocena 5 /6.
