zaproszona…

…do książkowo czytelniczej zabawy przez Tommyknockera, spróbuję coś niecoś ulepić z tego, co o sobie jako o czytelniku sądzę.

Mam napisać „Jakim jestem czytelnikiem”.

Na pewno jestem wybredna i marudna. W doborze lektury, oczywiście;) Byle co mnie nie zainteresuje ale nie chcę od razu wyjść na krytykującą czytadła czy literaturę lżejszą. Bo ja raz na kiedy bardzo takowe czytadło przeczytać lubię. Tylko uważam, że wszystko ma być najlepsze w swoje lidze. Czyli czytadło też. 

Mój ulubiony gatunek literacki to kryminał. Nie czytuję natomiast sensacji, wyjątkiem jest oczywiście cykl o Jacku Reacherze, stworzony przez Lee Childa.

Czytam od czwartego roku życia ale nie pamiętam, jaką książkę przeczytałam samodzielnie jako pierwszą. Mogły to być Muminki ale mogła to być „Malutka Czarownica” jedna z najukochańszych książek dzieciństwa.

Kiedyś myślałam, że książki pomogą mi na wszystko. Niestety, w roku 2011 okazało się, że nie;( miałam wtedy najdłuższy jak dotąd post książkowy. Nie miałam ochoty na żadną książkę, ani lżejszą ani poważniejszą, na nic. Po prostu, książki mogły wtedy dla mnie nie istnieć. Do czytania wróciłam po chyba trzech miesiącach? (Pamiętam jak czytelnicy tego blogu wtedy się ucieszyli , wiem, że nie dlatego, że znów pisałam o książkach ale wiem, że co wrażliwsze dusze odetchnęły, że Chiara jakoś powoli zaczyna do siebie dopełzać z mroków najczarniejszych, w jakie wrzuciło ją życie).

Oprócz kryminałów bardzo lubię reportaż. I biografie, które to po rewelacyjnej biografii Władysława Broniewskiego autorstwa Urbanka, stały się kolejnym bardzo lubianym przeze mnie gatunkiem, za którym kiedyś nie przepadałam. Mówiąc jednak biografie mam na myśli życiorysy osób naprawdę interesujących i ważnych, a nie wykwitające od jakiegoś czasu jak grzyby po deszczu książczyny w których pisze się o celebrytach i vipach.

Lubię też książki podróżnicze bądź opowiadające o życiu w innych krajach.

Mam dwa „koniki” książkowe, to znaczy lubię czytać (śmieję się, że może już obsesyjnie) o dwóch krajach. Oba mnie często przerażają i nie pałam do nich sympatią a mimo to…muszę;). Są to oczywiście Rosja i Chiny. Z tym, że nie historycznie opisane a to, co dotyka obu krajów współcześnie.

Nie lubię oceniać książek bez przeczytania ich i nie lubię jak ktoś tak robi. To znaczy, jeśli mówię, że to, co czytałam to arcydzieło albo według mnie gniot, to oznacza jedno. Skończyłam książkę a nie wydaję sąd na podstawie tytułu, dwóch czy dziesięciu pierwszych rozdziałach.

Nie pożyczam książek z biblioteki (mam swoje powody, bez wyjaśniania bo nie zamierzam, już się napowypożyczałam w życiu).

Obecnie czytam praktycznie wyłącznie ebooki. Odkąd na świat przyszedł Janeczek jest to właściwie jedyna możliwość abym coś przeczytała.

Uwielbiam świat amerykańskiej prowincji, który najbardziej „pasuje mi” w książkach Kinga.

Moimi ulubionymi autorami są mężczyźni, Haruki Murakami, Stephen King, Johan Theorin, Lee Child.

Czytam zdecydowanie ZA MAŁO poezji! Obiecywałam sobie, że powinnam to zmienić ale jak widzę, nie dotrzymuję własnych postanowień.

Czytam za mało polskiej prozy współczesnej ale to przynajmniej trochę zmieniłam, widzę to po własnym blogu i notesie, w którym zapisuję lektury.

Notes…Jako czytelnik mam swój notes, taki zwykły, papierowy, w którym od dobrych kilku lat z jednej strony notuję przeczytane w danym roku książki i daję im oceny (z drugiej strony to samo dzieje się z obejrzanymi przeze mnie filmami).

Być może zawiodę kogoś ale nie uważam, że KAŻDY musi czytać. Nie, nie uważam tak i nie mam parcia aby każdego, kogo poznaję, na czytanie nawracać. Niemniej jednak, tak się jakoś składa, że faktycznie rodzinne grono i bliskich przyjaciół od książek nie stroni a z niektórymi nawet łączymy wspólne książkowe pasje (Lee Child).

Czytam kiedy się da. Ongiś bardzo późnymi nocami (co trochę odbiło się na moim zdrowiu). Obecnie podczas drzemek Syna. Co cieszy, dziecię wciąż jeszcze lubi sobie pospać, więc trochę poczytać się podczas tego da.

Mój ulubiony książkowy bohater to Jack Reacher. 

Chciałoby się napisać „więcej grzechów nie pamiętam…” ale ani to grzechy ani nie żałuję więc…tym, którzy dobrnęli do końca dziękuję i mam nadzieję, że nie zanudziliście się (to zdaje się jeden z dłuższych  moich wpisów od dawna). Do zabawy nikogo specjalnie nie będę wybierać bo o ile się orientuję zabawa w to trwa już od dłuższego czasu i pewnie większość książkowych blogerów dawno już o sobie napisała, jeśli by ktoś zechciał wziąć w niej udział, będzie mi miło jeśli w komentarzu zamieści link do swoich zwierzeń.

 

jak Wam…

…minęły Święta? Mam nadzieję, że przyjemnie. 
Nam tak. Było miło, spokojnie, rodzinnie. Drugi dzień tradycyjnie spędziliśmy w naszym gronie (od 2012 już nie dwu a trzyosobowym:).
Był zgodnie z oczekiwaniami spacer do Ogrodu Botanicznego, w którym już końcówka kwitnienia magnolii.
Udało mi się nareszcie skończyć „Wałkowanie Ameryki” Marka Wałkuskiego. Piszę „nareszcie” bo książkę zaczynałam i przerywałam czytać. To była trzecia próba i skończyłam ją tym razem. Ogólnie czytało się dość nieźle, jak już się wpadło w rytm ale muszę powiedzieć szczerze, że na kolana mnie nie rzuciła. Autor faktycznie „wałkuje” ten kraj, rozpatrując dane na rozmaity temat, jednak w pewnym momencie odniosłam wrażenie, że czytam jakiś nieco bardziej literacko rozbudowany rocznik statystyczny.
Chociaż wiem, że tego typu literatura może mieć i pewnie ma, skoro powstaje, zwolenników.

Dobrego krótszego tygodnia Wam życzę:) 

deszcz nad Macondo…

…chyba się rozpadał…wczoraj zmarł Gabriel Marquez.
Niby słyszałam o jego chorobie ale jednak zrobiło mi się bardzo smutno, bo lubię jego prozę aczkolwiek z tego, co widzę na biblionetce, czytałam za mało, trzeba to będzie nadrobić.

 

nowy tydzień…

…przedświąteczny, bo przecież do Wielkanocy mniej niż tydzień.

W weekend były plany na spotkanie z przyjaciółmi i ich dziećmi i…niestety, nie wypaliło wszystko. Jeszcze do czwartku nie byliśmy pewni ale w piątek się wyjaśniło, że zaraza jakowaś, która po nich krąży rozpanoszyła się całkowicie tak więc spotkanie musieli odwołać. 

Pojechaliśmy więc sami do Ogrodu Botanicznego w Powsinie, magnolie już kwitną ale jeszcze za tydzień będzie można wybrać się na ich podziwianie na na przykład świąteczny spacer (alternatywa do siedzenia za stołem).

Wczoraj podziwialiśmy fragment Orlen Warsaw Marathon, jako, że biegną koło nas. Przy okazji spotkaliśmy znajomych.

Janeczek tak się zmęczył uczestnictwem (biernym:) w maratonie, że aż …zasnął, co Mu się od dawna przed południem już nie zdarza;)

Czytam teraz „Tańcząca Eurydyka. Anna German we wspomnieniach” w opracowaniu Marioli Pryzwan. Czyta się dobrze a ebook mam nabyty podczas niezwykle udanych łowów paręnaście dni temu, kiedy oferta wydawnictwa była w baaardzo korzystnej cenie 9.90, obkupiłam się wtedy w biografię autorki Muminków, autorki Mary Poppins, i między innymi w tę książkę.

Miłego, spokojnego tygodnia Wam życzę.