…niekoniecznie o tej samej porze, ale pytałam we wpisie po Śmierci naszej Córeczki Emilki „jak żyć?”. Po raz kolejny przy drugiej Rocznicy Jej Śmierci zadaję sobie pytanie czy znalazłam odpowiedź na tamto pytanie? I po raz kolejny odpowiadam, że nie. Mogę tylko napisać, po raz kolejny, że wciąż twierdzę, że najważniejsze w takiej sytuacji to trzymać się wzajemnie z partnerem, wspierać, dodawać sił. Pierwsze chwile, dni po Śmierci Dziecka są niewyobrażalnie niewiarygodnie ciężkie i nierealne wręcz. Wstanie z łóżka czy pójście po zakupy wydaje się osiągnięciem, za które powinno się otrzymać nagrodę co najmniej. Co jeszcze warto? Dać sobie pomóc ze strony tych, którzy taką serdeczną, prawdziwą pomoc oferują. Nie odtrącać innych, którzy często sami nie wiedzą, jak się zachować w takiej sytuacji. Oferować partnerowi dużo miłości.
Ostatnio przy zupełnie innej okazji, na Forum Książki a propos książki niejakiej „Chustki”, która zmarła na raka (nie czytałam ani Jej blogu ani książki, więc trudno mi coś powiedzieć na ten temat) wyczytałam zarzuty emocjonalnego ekshibicjonizmu (przy okazji „dostało się” i pani Oldze Morawskiej, zupełnie nie rozumiem, ale to insza inszość).
Podejrzewam, że dla wielu osób to, że piszę o Śmierci naszej Córeczki, że nie zamiatam niewygodnego dla wielu tematu pod dywan, też jest emocjonalnym ekshibicjonizmem. Co ja na to? Nie interesuje mnie szczerze mówiąc co ktoś na ten temat sądzi. Jest mi to potrzebne , w jakiś sposób mi pomaga i jest to dla mnie ważne.
Nie ma dnia, aby na mój blog nie trafił ktoś, kto szuka hasła „strata dziecka”, „śmierć dziecka”, „co powiedzieć komuś komu umarło dziecko”…część to pewnie poszukiwania kogoś kto z tematem nie jest związany (osoby, które chcą wesprzeć osieroconych Rodziców bądź chociażby osoby piszące reportaż czy artykuł na taki temat) ale idę o smutny zakład, że spora część osób to osoby w mojej i P. sytuacji, właśnie osieroconych Rodziców. I być może ktoś szuka jakiejkolwiek drobnej niteczki nadziei, że coś takiego „da się” przeżyć, że da się żyć dalej, że da się jeszcze kiedyś odczuć coś na kształt szczęścia właśnie. I jeśli chociażby jedna jedyna osoba coś z tego mojego pisania dla siebie pokrzepiającego wyniosła, to wiem, że warto!
Nigdy nie pogodzę się z tym, co się stało. Nie ma we mnie zgody na chorobę i śmierć żadnego Dziecka. W tym dniu mam w sercu nie tylko naszą Emilkę. W tym dniu mam w sercu i pamięci wszystkie Dzieci, o których wiem, że Odeszły o całe życie za wcześnie, czy to w łonie ich Mam czy to podczas porodu czy to chwilę po narodzinach czy też mając lat naście czy dwadzieścia parę. Wiem, że ich Rodzice doświadczyli czegoś potwornego i nieodwracalnego. Czegoś, co zmieniło ich życie raz na zawsze. I tych Rodziców też mam w pamięci…
W tym dniu chcę napisać jak ważne jest dla mnie każde słowo o Emilce. Każde wspomnienie na Jej temat z ust naszych znajomych. I to, że na Grobie Emilki zawsze palą się lampki, zawsze pojawiają się kwiaty i ozdoby. Część z nich jest od nas, od Rodziny ale bardzo duża część nie wiemy, od Kogo. Ale ten Ktoś, te Osoby, pamiętają o Niej i tę pamięć widzimy, co jest w tym koszmarze jakąś formą ukojenia. I za które to gesty z serca Wam dziękuję.