…film, jaki obejrzeliśmy to „Odyseja Kosmiczna 2001” w reżyserii Stanleya Kubricka. Nie wiem w sumie jak to się stało, że przy tym jak P. lubi sf nie widziałam tego filmu (bo On oczywiście wcześniej go oglądał) wcześniej. Tak czy inaczej, miałam niesamowitą ucztę filmową. I nieważne, że film ten ma niemal pięćdziesiąt lat. Według mnie nie zestarzał się wcale . Podejrzewam, że co oglądający to teoria o czym tak naprawdę jest ten film. Dla mnie chyba najsilniejszy akcent to taki, jak jednak człowiek a właściwie ludzkość prze naprzód i rozwija się pomimo przeszkód. Ale również o tym jak łatwo jest zagubić się i zawierzyć zbytnio technologii. Nie chcę zbyt wiele zdradzać bo jak widać wciąż są widzowie, którzy tak ja ja jeszcze dwa dni temu, filmu nie znali więc nie chcę psuć przyjemności oglądania ale muszę powiedzieć, że ten film na pewno jest jednym z najlepszych jakie oglądałam i dołączam do jego miłośników. Widziałam w internecie , że są też książki z serii „Odyseja Kosmiczna” ale chyba nie są do dostania, szkoda, bo nabrałam na nie czytelniczego apetytu. 

W każdym razie naprawdę jeśli ktoś nie widział to polecam serdecznie ten film. 
Dla mnie jeszcze zaskakujące były scenografie, bardzo nowoczesne i według mnie takie wciąż aktualne i naprawdę świetny dobór utworów muzycznych do całości obrazu. No, film majstersztyk , naprawdę. 

Z zupełnie innego filmowego bieguna, to widzieliśmy też „Dziecko Bridget Jones” i jak na taki rozrywkowy film to muszę powiedzieć,że też mi się spodobał, no , może mam nie jakoś wyśrubowany gust ale uśmiałam się przy nim wystarczająco abym uznała, że w kwestii „rozrywka”  film ten spełnił dla mnie swoją rolę.