…reżyserii Ridleya Scotta ma na Filmwebie ocenę 7.6 co daje mu miejsce pomiędzy „dobry” a „bardzo dobry”. Najwyraźniej użytkownicy tegoż serwisu mają bardzo wysublimowany gust, albo ja mam prosty, nie wiem, nie wnikam bo i nie zamierzam tym się specjalnie trapić. Mnie się ten film zaskakująco bardzo dobrze podobał. Jednym słowem, uważam go za bardzo dobre kino rozrywkowe. Od razu uprzedzam, tak, próbowałam czytać książkę, na podstawie której powstał film ale niestety, nigdy nie będąc miłośniczką nauk ścisłych , trochę się w pewnej chwili zaczęłam nudzić i porzuciłam lekturę. Mimo, że podobało mi się poczucie humoru głównego bohatera. Jednak ekranizacja książki bardzo nam się obojgu podobała.
Jeden z naszych (mam na myśli siebie i P..) aktorów czyli Matt Damon świetnie wczuł się w rolę i odegrał Marka Watneya. Kosmonautę, który, no cóż, trafił do czarnego odwłoku sytuacyjnego. Krótko mówiąc, misja na Marsa zakończyła się tym, że facet został na Marsie sam jeden jak palec. I co? I o tyle kiepska była jego sytuacja, że wiedział, że nie bardzo ktoś pospieszy mu z pomocą. A przynajmniej że o ile się zorientują, że on nie zginął, bo tak na początku wszyscy sądzili, i zorganizują akcję ratowniczą i spróbują go ściągnąć z tego Marsa, to jednak minie bardzo dużo czasu. Liczy się ów czas w latach. A więc Mark mając do dyspozycji trochę techniki ale przede wszystkim własny rozum i wykształcenie musi dać sobie przez ten czas radę. I przeżyć do momentu gdy zjawią się po niego.
Co też z wdziękiem i finezją czyni.
Według mnie bardzo dobre kino rozrywkowe. Nie oczekiwałam po nim nic więcej niż to, co otrzymałam.
Moja ocena to 5 / 6.