…dwa , o których chcę napisać dzisiaj.
Pierwszy, pod tytułem „Dicte” a produkcji duńskiej, jak się wczoraj upewniłam, powstał na podstawie książek Elsebeth Egholm. Szkoda, że u nas ukazała się jedynie jedna jej książka , „Ukryte wady”, którą to w 2008 roku czytałam i bardzo mi się podobała. Wczoraj zgadałyśmy się co do jej tytułu z Judyttą, której dziękuję za przypomnienie mi tytułu albowiem ja nie mogłam ni hu hu sobie przypomnieć, jaki on był. A po obejrzeniu jednego z odcinków byłam pewna, że „ja to czytałam!”. No i tak, miałam rację. Naprawdę szkoda, że więcej jej książek u nas się nie nie ukazało, tym bardziej, że jak sobie z własnej recenzji dotyczącej książki przypomniałam, a i w serialu widziałam, oprócz wątku kryminalnego równie ważny był tam i rozwinięty wątek osobistego życia bohaterów serialu a to bardzo lubię.
Co prawda, serial się skończył tam gdzie był nadawany ale może kiedyś będą powtórki więc polecam Waszej uwadze.
Drugi serial, to „Prokurator”, który leci w telewizyjnej Dwójce. Dopiero się zaczął. Na niego zwróciłam swoją uwagę z racji tego, kto popełnił scenariusz do tego serialu a mianowicie Zygmunt Miłoszewski i jego brat Wojciech Miłoszewski.
Na razie napiszę tak, nie zachwycam się nim niestety, tak, jak zachwycałam się rewelacyjnym „Paradoksem”, którego niestety drugiego sezonu nie zdecydowano się najwyraźniej wyprodukować, a szkoda, wielka szkoda, ale…Oglądam i raczej chcę dalej oglądać. Tym bardziej, że tytułowy Prokurator, Kazimierz Proch, nosi w sobie jakąś tajemnicę. Na razie nie wiem jeszcze czy mnie wyjaśnienie tejże nie zdenerwuje tylko bo od samego początku mam złe przeczucia, że nic dobrego to się nie okaże ale…to wciąga. Same intrygi kryminalne średnio, ale jak mówię, chcę dalej oglądać, jakoś podoba mi się klimat samego filmu, ładne zdjęcia, kadry, obsada też mi pasuje, mnie się na razie podoba na tyle, że kontynuując oglądanie nie działam z pobudek masochistycznych 🙂
W powietrzu od paru dni jesień czuć chociaż mówią w prognozach, że od niedzieli ma być całkiem ciepło i słonecznie.
Życzę Wam spokojnego weekendu.
Edit:
Na Ale Kino! od minionej niedzieli kolejny serial kryminalny, tym razem produkcji brytyjskiej, pod tytułem „Grantchester”. Angielski prowincjonalny pastor na tropie przestępców wraz z zaprzyjaźnionym detektywem. Plus kostium, czyli Anglia lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku wraz z misternymi fryzurami tamtych lat, szeleszczącymi (halki!) spódnicami i lekką bigoterią tamtych lat. Ktoś mi ostatnio powiedział, że klimatem przypomniał mu ten serial powieści Agathy Christie, i chyba coś jest na rzeczy. Intryga kryminalna nie jest tu nadmiernie spiętrzona i wydumana ale serial ogląda się dobrze.