Pamiątkowe rupiecie

 

Wydana w Wydawnictwie Znak. Kraków (2012).

To wydanie jest wznowieniem poprzedniego wydania tej biografii Wisławy Szymborskiej, tu uzupełnione od momentu, w którym ukazało się po raz pierwszy o te wydarzenia, które miały miejsce jak również o to, co miało miejsce po śmierci Pani Wisławy.

Biografia „Pamiątkowe rupiecie” powstała na podstawie zarówno lektury felietonów Szymborskiej o książkach, które pisała przez około 30 lat jak również na podstawie rozmów z ludźmi bliskimi Poetce. Sama Szymborska bowiem nie przepadała za odsłanianiem się, odkrywaniem samej siebie. Uważała, że to co chce o sobie powiedzieć, o swoim poglądzie na świat, wyraziła wystarczająco w swojej poezji. Wygląda na to, że nawet osoby bardzo z nią bliskie, mogły dotrzeć jedynie do pewnej stawianej przez nią samą granicy.

Nie wiem sama, być może to właściwe postawienie sprawy i określenie takich granic? Trudno powiedzieć, sądzę, że zależy to jednak od konkretnego człowieka. Wiem po sobie, to, co chcę komuś powiedzieć czy napisać, mówię i piszę, na siłę nikt mnie do zwierzeń nie zmusi i nie uda mu się to na pewno. 

Myślę, że dla miłośników poezji Pani Wisławy faktycznie ta biografia nie jest zbyt odkrywcza, raczej jest uporządkowaniem danych o Niej samej. I tak autorki tej biografii nie ukrywają ani ciągot  Poetki i jej wiary w nową powojenną rzeczywistość a przede wszystkim politykę a raczej może po prostu system ani potem jej kryzys w ową wiarę. Mówiąc o kryzysie, w tym przypadku innego rodzaju,  poznajemy też drogę od Wisławy uczącej się w szkole katolickiej do Wisławy, która zaznaczyła, że życzy sobie pochówek świecki.

Na mnie robiły wrażenie te fragmenty o tym, jak lubiła podróżować, co poznawać podczas podróży, odnoszę wrażenie, ze tu byśmy się zgodziły, bowiem Szymborska zafascynowana najbardziej chyba była nie tyle zabytkami co światem, ludźmi. Lubiła zabawne nazwy miejscowości, które „kolekcjonowała” na zdjęciach. O Jej miłości do limeryków nikogo również nie trzeba przekonywać. No i oczywiście po raz kolejny dowiadujemy się o jej specyficznym poczuciu humoru, jej dystansie do samej siebie, o jej przyznawaniu się do sympatii do kiczu, do zabawnych loteryjek, które organizowała w gronie najbliższych znajomych, jak również to, co też ci, którzy interesowali się życiem Poetki wiedzą, a mianowicie o Jej pasji robienia zabawnych kartek-wyklejanek.

Jest też opis chwil przed przyznaniem Poetce Literackiej Nagrody Nobla i to, co działo się w Jej życiu po tej nagrodzie, kiedy przez dłuższy czas panował w życiu Szymborskiej chaos, który powodował chociażby to, że przez pierwsze trzy lata po przyznaniu Nagrody, nie napisała żadnego wiersza. Dla mnie ciekawostką (z gatunku tych nieprzyjemnych jednakowoż) było to, co wyczytałam, co miało miejsce po przyznaniu Jej owej nagrody a mam na myśli głosy negatywne, które silnie odezwały się w tamtym czasie, które podważały zarówno słuszność wybrania tej a nie innej osoby do tej nagrody jak również , co ciekawe, wręcz kwestionowały słuszność zdania i opinii tych, którzy Szymborską nominowali. Myślałam, że wojenka polsko-polska zaczęła się później, ale po lekturze tej biografii już wiem, że nie. Być może ja obracałam się w innych zupełnie kręgach, w których, to pamiętam, przyznanie Szymborskiej tej nagrody budziło jedynie zadowolenie, że kolejny twórca literacki z Polski tę Nagrodę otrzyma.

Książkę czyta się dobrze. Miałam nieco mieszane uczucia tuż po lekturze, ale szybko sama sobie wytłumaczyłam, że wynika to z tego, że sama Poetka nie chciała się zbytnio przed światem odsłaniać. Nie tworzyła koło siebie mitów, nie robiła z siebie czy to lepsze czy gorszej niż była. Pozwalała sobie na błędy i grzeszki, nie chciała kreować się na ideał (ufff…). Jednocześnie prowadziła, pomimo, jak sądzę, nieco zmitologizowanego pojęcia „bycia poetą” całkiem zwyczajne życie z jego plusami i minusami, z jego trudnościami, radościami i tragediami. Nie była z pewnością postacią tak dramatyczną jak Broniewski , którego biografią zachwycałam się czas jakiś temu, który walczył z samym sobą, z nałogiem, z tragedią byciem ojcem osieroconym. Nie miała też takiego pecha, jak Bodo, o którym też czytałam przecież chwilę temu i przeżywałam, jak naprawdę los pod koniec jego życia przestał mu sprzyjać.

Na koniec, mały cytat z książki, opinia Pani Wisławy Szymborskiej o poecie i o tym, że po czterdziestce jest dla poety czas nadzwyczaj korzystny, jednak ja uważam, że to wyjątkowo „smakowity” fragment dotyczący tego czasu w życiu człowieka, po prostu.

„Już człowiek sporo poznał, a jeszcze zdolny jest do żywych i silnych uczuć. Zdaje sobie sprawę ze złożoności rzeczy, a jeszcze trochę czasu dzieli go od rezygnacji. Jest w nim gorycz i różne cierpkie a dopingujące przyprawy, które nie wykluczają poczucia urody życia. Taka chwiejna, niezła przecież równowaga”.

(str. 133).

Moja ocena 5 / 6.